Rozdział trzydziesty trzeci

5.1K 250 21
                                    

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI

Draco wyszedł, a Hermiona poczuła się jeszcze gorzej. Wraz z odgłosem zatrzaskiwanych drzwi przyszło nagłe otrzeźwienie. Wyładowała się na nim, znów pozwoliła, żeby żal ją pochłonął.

Poderwała się na nogi, gotowa iść za nim i układając w myślach słowa wytłumaczenia, jednak znów usiadła, pojmując, że nie ma pojęcia, co mogłaby mu powiedzieć.

W tej chwili pojęła, że posunęła się za daleko, że zaatakowanie Draco o coś, co nie było jego winą, było czynem paskudnym i że nie wystarczy przeprosić.

Co nie znaczyło, że nie powinna tego zrobić – pomyślała.

Wstała ponownie, poprawiła włosy, potarła twarz zmęczonym gestem i poszła do jego gabinetu.

Drzwi były uchylone, więc zajrzała do środka i przygryzła wargę, patrząc, jak siedzi pochylony nad dokumentami, wpatrując się w nie niewidzącym wzrokiem.

Chrząknęła, a on uniósł głowę. Jego oczy były chłodne, pełne dystansu.

Weszła, zamknęła drzwi, opierając się o nie.

– Przepraszam – powiedziała cicho, patrząc na niego z napięciem.

Potrząsnął głową i odwrócił wzrok. Nic nie mówił, co było straszne. Wolałaby jakiś złośliwy komentarz, krzyk, cokolwiek, byle nie to wymowne milczenie.

– Draco... – szepnęła, robiąc krok w jego stronę, ale zaraz przystanęła, gdy znów na nią spojrzał. Tak zimno, tak strasznie zimno.

– Chyba nie chcę z tobą teraz rozmawiać – mruknął. – Lepiej będzie, jak wyjdziesz.

Otworzyła szeroko oczy, zmrożona jego zachowaniem. Wrócił dawny Malfoy, niedostępny i wyniosły. Jakby nic nigdy między nimi nie było.

Chciała z nim porozmawiać, wytłumaczyć się, ale doskonale widziała, że cokolwiek by powiedziała, nic by to nie dało. To ją rozrywało od środka, jej gryfońska niecierpliwość buzowała we krwi, każąc jej działać, zmusić go do zrozumienia.

Opuściła głowę, czując piekący rumieniec na twarzy. Potraktowała go podle, okropnie. Miał prawo ją odepchnąć, mieć jej dość. Tym bardziej, że potraktowała go paskudnie nie pierwszy raz. A miała się za dobrą osobę...

– Rozumiem cię – powiedziała cicho. – Tak bardzo mi przykro, nie myślałam, co mówię...

– Granger, naprawdę nie chcę być nieprzyjemny – warknął. – Zostaw mnie samego. Proszę. – Ostatnie słowo powiedział z takim naciskiem, że drgnęła i cofnęła się do drzwi.

Złapała klamkę, odwracając się jeszcze w jego stronę. Zaciskał palce na piórze z taką siłą, że gotów był je połamać.

Wyszła więc, wiedząc, że niełatwo przyjdzie jej naprawić tę sytuację.

*

Draco westchnął i odrzucił pióro, klnąc cicho pod nosem. Ten związek, bo inaczej nie mógł nazwać ich relacji, wymagał od niego zbyt wiele. Czuł się splugawiony, oskarżony i ukarany, podczas gdy nie umiał znaleźć w sobie winy. Naraz gnębił go gniew, żal i poczucie porażki.

Nie chciał na nią patrzeć, nie potrafił z nią teraz rozmawiać spokojnie. Gdyby nie jego zimna krew, powiedziałby wiele raniących słów, z których nie mógłby się wycofać.

Musiał dać sobie czas na przemyślenia, tak jak ona robiła to do tej pory. A już na pewno musiał się skoncentrować na rozprawie Weasleya.

*

UkładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz