Rozdział dwudziesty szósty

7.1K 257 36
                                    

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

Hermiona usiłowała obrócić się na bok, ale ramię, obejmujące ją w talii, skutecznie jej to utrudniało. Uniosła głowę i rozejrzała się po salonie oświetlonym blaskiem kominka. Spojrzała w bok i jęknęła cicho, widząc głowę Draco wtuloną w jej szyję.

Rozmawiali tego wieczora bardzo długo, musiała w końcu usnąć, uspokojona jego cichym głosem.

Przestała się wiercić i westchnęła cicho. Ulga, jaką w tej chwili odczuwała, była nie do opisania. Ana oddała pierścień rodowy Standishowi, mała dziewczynka, której twarz dręczyła ją bez końca, pozostanie ze swoim wujkiem. Do tego udało jej się udowodnić, że Przysięga narzeczonych była mrocznym rytuałem, o co walczyła od początku, chociaż, gdyby Hermiona znała całą sytuację od początku, zaniechałaby tej walki. Konsekwencje mogły być bardzo smutne, zbyt trudne do udźwignięcia.

W tej chwili czuła absolutny spokój. Jej głowa już nie pulsowała z bólu, umysł nie szalał od natłoku myśli. Wbrew rozżaleniu, zaczęła odczuwać wdzięczność względem Any. Nie miała pojęcia, dlaczego Woolf aż tak nienawidziła Standisha, ale to nie było tak ważne jak fakt, że wzniosła się ponad nienawiść i oszczędziła małe dziecko.

Będąc zupełnie wyspaną, Hermiona zaczęła rozmyślać o innych problemach. Nadal nie wiedziała, co może osiągnąć w sprawie Goyle'a, jak daleko wyrozumiały okaże się Wizengamot. Cofnięcie Goyle'a w takim stanie do Azkabanu byłoby bezdusznym wyrokiem, ale, niestety, kartoteka Gregory'ego była zbyt pełna paskudnych faktów, żeby to zignorować. Naturalnym było, że wszystkie przewinienia zostaną pieczołowicie nakreślone, co drastycznie mogło zburzyć jej argumentację. Nie wiedziała, ile już przemów napisała. Wszystkie rozbijały się o mur z poczynań Goyle'a w przeszłości. Draco uważał tę sprawę za łatwą, jednak Hermiona nie spotkała się z przypadkiem skrócenia kary z powodu choroby. A czas leciał, było go coraz mniej.

Podobnie niepewna była sytuacja Rona. Leczenie mogło zostać odebrane jako akt woli poprawy, jednak czy to wystarczy? Nawet wytłumaczenie jego zachowania, w tym zeznania Lavender, mogło okazać się niewystarczające. Ron od lat pracował na swoją opinię i Hermiona mogła jedynie mieć nadzieję, że Wizengamot popatrzy na niego łaskawiej ze względu na znaczny wkład w zwycięstwo nad Voldemortem.

Gdyby jednak tak się nie stało i zapadłby wyrok skazujący na więzienie, była pewna, że Ron kompletnie się załamie. Na myśl o swoim przyjacielu czuła żal. Nie powinien znaleźć się w takim położeniu. Nie powinien szkolić się do pracy, która go złamała i zniszczyła. Jej wesoły, bystry i oddany Ron przepadł gdzieś przez te lata, zastąpiony smutnym, zgorzkniałym człowiekiem.

Draco mruknął przez sen i ściągnął ramię z jej talii. Odzyskując swobodę ruchów, Hermiona usiadła i potarła dłonią czoło. Na stole stały niemal nietknięte puchary z winem, podniosła je wraz z butelką i ruszyła do kuchni. W przelocie zerknęła na zegar stojący na jednej z półek w jadalni i przygryzła wargę. Dochodziła piąta rano, było trochę wcześnie na pracę, ale skoro czuła się wyspana i wreszcie nieco spokojniejsza...

*

Czując uporczywy ból z prawej strony, Draco syknął cicho i otworzył oczy. Leżał na kanapie w salonie Hermiony, kompletnie zesztywniały od niewygodnej pozycji. Ach, i leżał sam, co go właściwie nie zdziwiło.

Przewrócił się na plecy i zaklął pod nosem. Był zdecydowanie za stary na spanie we dwójkę na ciasnej sofie. Dlaczego, na Salazara, nie przeniósł Hermiony do łóżka, gdy spała? Bo by mu podbiła oczy i rozkwasiła nos, dlatego. Mógł też oczywiście kulturalnie pójść do domu, gdy zauważył, że usnęła, ale kogo chciał oszukać? Zbyt dobrze się czuł, mając ją tak blisko, żeby wyjść.

UkładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz