하나

19K 922 340
                                    

Było już ciemno. Mijały sekundy, minuty, może nawet godziny. On biegł, jak najszybciej potrafił. Tyle ile miał sił w łapach. Jego lśniąca sierść zawsze idealnie ułożona, teraz była rozwiana na wszystkie strony, przez silny wiatr. Sierść, która zawsze była biała i budziła zachwyt, teraz była mokra od deszczu i brudna od błota, które chlapało z każdym kolejnym, postawionym krokiem. Jego serce biło w zastraszająco szybkim tempie. Oddech przyspieszył. Czuł, że niedługo zacznie się dusić. W jego niebieskich oczach uformowały się łzy. Bolały go łapy i płuca, jednak najbardziej bolało go serce.

-- Taehyung! Zejdź skarbie, musimy Ci kogoś przedstawić.-- Usłyszał głos mamy. Przelotnie poprawił włosy i swoje ubrania, by po chwili zbiec po schodkach do salonu. Stali tam jego rodzice oraz nieznane mu małżeństwo i ich syn.

-- Dzień dobry. -- Przywitał się grzecznie.

- Synku, poznaj proszę Jung Hoseoka. Twojego przyszłego męża i ojca waszych dzieci. -- powiedziała uradowana. On natomiast stał sparaliżowany. Nie wiedział co ma zrobić. Co o tym myśleć.

-- Nie rozumiem. -- Wyszeptał.

-- To dla dobra watahy, synu. Ja niedługo umrę. Ty jesteś omegą. Hoseok zostanie twoim mężem. Będzie przywódcą, a ty luną stada. Ponieważ jest on z innej wioski, połączymy się w jedną. To zapewni większe bezpieczeństwo, brak walk o teren i spokój.

-- Ale tato?! -- chciał zaprotestować, jednak starszy mu przerwał.

-- Decyzja podjęta. Nie masz innego wyjścia. Ślub odbędzie się jutro, a potem wyczekujemy szczeniąt.-- Warknął jego ojciec, a on pobiegł do swojego pokoju, zamykając się w nim i cicho płacząc, obmyślając plan ucieczki.

Nie chciał brać ślubu z obcym chłopakiem i na dodatek mieć z nim dzieci. Są przypadki, że ludzie się po kilku miesiącach w sobie zakochują, ale Taehyung wiedział, że on tego nie zrobi. Chciałby znaleźć tego jedynego, który będzie go bronił i kochał. To jemu sie odda. Alfie, którą pokocha i która odwazjemni jego uczucia.

Jego oczy zaczęły szczypać od nadmiaru łez. Przymknął na chwilę zmęczone powieki. I bardzo tego żałował. W ułamku sekundy poczuł ogromny ból w prawej tylnej łapie. Upadł z hukiem na podłoże. Skomląc, spojrzał na swoją kończynę. Tkwiła ona w żelaznym sharpie, inaczej w pułapce na niedźwiedzie. Chciał poruszyć łapą, jednak ten ruch z jego strony nie był przemyślany, ponieważ gdy go wykonał, pogłębił swoje rany, które zrobiła żelazna broń. Zaskomlał jeszcze głośniej i żałośniej. Położył się całym cielskiem na ziemi. Wył i piszczał, gotowy na wszystko. Był gotowy na to, że jakieś inne wilki go zabiją, umrze z głodu i zmęczenia, deszcz zaleje cały las i się utopi. Lecz nie spodziewał się, że po niespełna kilku minutach przed nim pojawi się wielki, potężny i dumny, czarny wilk. Ich wzrok się skrzyżował. Taehyungowi zrobiło się strasznie słabo, pomimo grubej sierści jego wyziębiony organizm dawał o sobie znać. Był przemoczony i padnięty. Ponownie położył pysk na ziemi i przed utratą przytomności usłyszał tylko głębsze warknięcie. A co było dalej, wiedzą tylko gwiazdy na niebie.



_______________________

I oto jest pierwszy rozdział. W razie negatywnych odczuć, proszę o wyrozumienie. To moje pierwsze ff o takiej tematyce. ♥♥♥

My Alpha ~ Vkook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz