Rozdział 26

1.5K 109 3
                                    

Seokjin i Namjoon umówili się dziś na spotaknie, ale niestety pogoda owego dnia popsuła się i obaj ewakuowali się do domu starszego. Seokjin przeszedł przez próg domu starszego Kima i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystkie pomieszczenia były przytulnie urządzone, ale uważał że brakuje tu małych drobiazgów, jak jakieś książki, wazony, kwiaty, zdjęcia czy nawet chusteczki chigeniczne, oczywiście w różowym opakowaniu.

-Przytulnie- skomentował młodszy.

-Dziękuje.

-Mało tu przedmiotów- postanowił podzielić się swoją uwagą.

-No cóż. Jestem straszny psują, więc czym mniej przedmiotów znajduje się w polu moje rażenia tym lepiej.

-Też się zaliczam do tego pola rażenia?- uśmiechnął się cwano Jin.

-Nie, ty akurat możesz się czuć bezpiecznie- powiesił płaszcz młodszego Kima, a chwile później również swój.

Namjoon zaprowadził swojego gościa do salonu, a sam poszedł do kuchni, z której krzyknął:

-Chcesz się czegoś napić!?

-Poproszę herbatę cytrynową jak posiadasz!- odkrzyknął.

Starszy postawił wodę by się zagotowała, a po chwili sięgnął po szklanki, ale tak się stało, że jedna wypadła mu z ręki. Zaczął zbierać szkło. Przestraszony młodszy natychmiast, gdy tylko usłyszał ten dźwięk udał się w ekspresowym tempie do kuchni.

-Czyś ty zdurniał!?- złapał nadgarstek starszego i podstawił jego dłoń na koszem, po momencie przechylając ją, by szkło spadło- nie zbiera się takich rzeczy gołymi dłońmi!- spojrzał na jego kolano- em...nie boli cie kolano?

Oczy wampira powędrowały w dół na kolano i zobaczył, iż kawalątek szkła wczepił się w jego skórę.

-Ohh to tylko tak delikatnie, więcej zaczepiło się o spodnie- wyjął ten kawałeczek i wrzucił do kosza.

-To dobrze, bo myślałem, że już trzeba dzwonić po karetkę- wypuścił powietrze z ust- ja zajmę się tą herbatą, a ty...nie, nie...lepiej sam pozamiatam. Ty idź do salonu i poczekaj.

Jin zajął się posprzątaniem bałaganu, który zrobił Kim i przygotowaniem dla nich naparu. Po chwili przyniósł mi napoje i usiadł obok mistrza destrukcji. Obaj pili napoje w ciszy, ale młodszy zauważył, iż jego towarzysz praktycznie nic nie wypił.

-Nie smakuje ci? Za słodka?

-Nie, nie, skąd po prostu nie mam ochoty, wybacz mi- położył swoją dłoń na tej jego.

-Nic się nie stało- młodszy Kim przybrał na twarzy trochę czerwonych rumieńców, onieśmielony gestem wampira.

Przez kolejną godzinę rozmawiali o różnych rzeczach, gdy nagle rozległ się grzmot i obaj natychmiast zamilkli. Jin podbiegł do okna.

-Ohh nie- ścisnął usta w wąską linię- jest burza i co teraz zrobimy?

-Jak to co teraz zrobimy? Możesz zostać spokojnie u mnie na noc, mam kilka pokoi wolnych.

-Naprawdę? Dziękuje ci bardzo- uśmiechnął się szeroko.

-Chodź zaprowadzę cię.

Mężczyźni weszli na górę. Namjoon dał pokój Seokjinowi przy swoim by w razie potrzeby natychmiast mógł się przyjść, czy spytać o coś. Znalazł w szafie białą koszulę i granatowe dresy, które dał gościowi do spania. Po godzinie dwudziestej drugiej Jin poszedł się umyć i przebrać, gdy wrócił do swojego pokoju, odłożył na komodę ubrania złożone w kostkę, a obok nich swój złoty łańcuszek.

←→

W Busan padał deszcz. Jimin spędził cały dzień przy swojej matce, dopiero na wieczór zorientował się, iż zapomniał o Yoongim. Szybko włączył telefon i spojrzał na sms'y od starszego.

Jimin: Yoongi tak bardzo cie przepraszam. Nic mi nie jest, nie musisz się martwić.

Yoongi: jak mam się nie martwić! Gdzie jesteś i czemu tak zniknąłeś bez słowa?

Jimin: Jestem w Busan, dostałem telefon od mamy, że tata zmarł i natychmiast przyjechałem zapominając o wszystkim. Tak bardzo cie przepraszam.

Yoongi: Ohh wybacz. Nic się nie stało, jestem przecież wampirem, nie muszę płacić za paliwo, teleportacja tego nie wymaga.

Park roześmiał się cicho. Pisanie z Yoongim podniosło go trochę na duchu.

Jimin: To prawda. Zostanę na pogrzebie i kilka dni tutaj, jeszcze nie wiem dokładnie ile.

Yoongi: Dobrze, nie przejmuj się. Odezwij się, kiedy odpoczniesz. Dobranoc.

Jimin: Dobranoc Yoongi.

Młodszy schował telefon pod poduszkę, a sam wskoczył pod kołdrę. Trudno jest kogoś pocieszać gdy samemu jest się bardzo przygnębionym. Mimo wszystko jaki był jego ojciec, jaki był dziwny, kochał go i zabolała go ta strata, nadal miał w głowie wspomnienia jak był mały, a jego ojciec bawił się z nim, pocieszał gdy był smutny, rozśmieszał, pomagał i uczył swojego syna. Jimin ze łzami w oczach ledwo zasnął, wspomnienia w takiej sytuacji były dla niego okrutne, jak cios prosto w serce.

Następnego dnia odbył się pogrzeb, ojca Jimina. Wszyscy mu współczuli, ojciec miał wielu znajomych i mieli wielką rodzinę. Jimin stojąc nad grobem ojca uniósł twarz ku górze i spojrzał na jedną z osób, która też stała nad grobem. Dziś też padło. Osoba, na którą patrzył się Park spojrzała, również na niego. Orzechowe włosy, blada cera, czarny długi płaszcz, dziwna broszka, czarny parasol i...czerwone oczy.

"Gdy krew smakuje lepiej niż twoje usta"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Gdy krew smakuje lepiej niż twoje usta".

Idziemy dalej, już niedługo~. Kocham spokojne rozdziały przed prawdziwą burzą.

My Cold Honey | yoonmin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz