Tłum wokół przybytej dwójki z każdą chwilą się powiększał. Słychać było dźwięk odbezpieczanych broni, a Ben czuł nieufne spojrzenia. Rey cały czas trzymała mężczyznę na rękę. Powiększający się uścisk tylko utwierdzał ją w fakcie, że jej towarzysz obawia się tego, co miało stać się za chwilę. Solo wyrwał się z tego uścisku i podszedł do swojej matki. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale niespodziewanie poczuł ramiona obejmujące go w pasie, a następnie głowę Lei, która oparła się o jego pierś.
- Nic teraz nie mów.
Leia zaprowadziła swojego syna wraz z Rey do odosobnionego pokoju. Nie chciała przy wszystkich rozmawiać o swoich prywatnych sprawach. Poleciła usiąść dwójce, a sama zajęła miejsce naprzeciwko ich. Głośno westchnęła i z troską spojrzała na Bena, który wzrok miał wlepiony w swoje buty. Wyglądał zupełnie jak mały chłopiec, który nabroił i boi się teraz poważnej rozmowy z mamą.
- Ben, dlaczego to zrobiłeś? - zapytała zasmucona, a jednocześnie szczęśliwa, że mogła w końcu zadać to pytanie.
- Bo się bałem.
- Co? Czego? - Tej odpowiedzi Organa zupełnie się nie spodziewała. Rey, która siedziała tuż obok Solo, trzymając go za rękę, również zdziwiła ta odpowiedź.
- W trakcie wielu treningów słyszałem oszczerstwa na mój temat - wyjaśnił, a następnie dodał. - Ale nie to zdecydowało o moim postępowaniu. Któregoś dnia usłyszałem od jednego z mistrzów, z którym rozmawiał Luke, że powinienem jak najszybciej opuścić Akademię, żeby nie zagrażać innym uczniom.
Księżniczka przed chwilę wpatrywała się w bruneta, który jakby wstydził się tego, ponieważ wciąż siedział ze spuszczoną głową.
- Luke nigdy mi o tym nie powiedział.
- A co miałby powiedzieć? Zresztą on i tak nie wiedział, jaki był powód mojego odejścia. Dlaczego stałem się... potworem.
- Ben, nie mów tak. - Leia podeszła do niego, oparła ręce o jego ramiona i ukucnęła. - To, co było wcześniej, teraz się nie liczy. Najważniejsze, że wróciłeś - mówiła tonem, jakim mówi matka do dziecka, by je uspokoić. Na szczęście ta metoda zadziałała, a Ben spojrzał na swoją rodzicielkę z małym uśmiechem. Świadomość, że jego ostatnia rodzina nie będzie go oceniać, bardzo go ucieszyła.
***
Kolejne dni Rey i Ben spędzili na przystosowywaniu Solo do atmosfery Ruchu Oporu. Jeżeli chodzi o Najwyższy Porządek to po śmierci Snoke'a, dowódcy powykańczali się nawzajem, chcąc przejąć władzę.
Dwójka przechadzała się po hangarze, aż do ich uszu doszedł czyjś głos.
- Morderca... - powiedział jeden z pilotów, co poskutkowało bliskim spotkaniem ze ścianą.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Bena i zobaczyła, jak ten stoi z wyciągniętą ręką, która powoli się zaciskała. Prawdopodobnie doszłoby do tragedii, jeżeli w odpowiednim momencie Jedi nie pociągnęłaby rozwścieczonego mężczyzny. Dotarła z nim do małego lasku, w którym brunet mógł się uspokoić.
- Co to miało być? - spytała, gdy Solo oparł się zdyszany o jedno z drzew. Widać było, że celowo unikał jej wzroku.
- On... zabił... Phasmę - wypowiedział powoli, głęboko oddychając.
- Finn? - Ren potknął.
Dziewczyna, widząc osuwającego się po korze Bena, dołączyła do niego i po chwili siedzieli koło siebie, wpatrując się w dziewiczy las. Rey oparła się o napięte ramię Solo, które przy jej dotyku momentalnie się rozluźniło.
- Czasem chciałbym o tym wszystkim zapomnieć. Nie dopuszczać do siebie myśli, że kiedyś byłem kimś innym.
- Daj przeszłości umrzeć. - odpowiedziała i zwróciwszy się w stronę mężczyzny, złożyła na jego ustach namiętny pocałunek, a jak możecie się domyślić, na całuskach się nie skończyło.
Hejko!
Sorki, ale nie mogłam się powstrzymać xD Myślę, że to czas, aby skończyć ten three-shot. Dlaczego? Mam inne pomysły, które chciałbym zrealizować (dotyczące one-shotów i oczywiście Stick Together). Możecie oczekiwać kilku Reylo i może (ale to tylko może) jakichś Kyluxów.
CZYTASZ
Star Wars Stories |ONE SHOTS|
FanfictionPo prostu one shoty ze Star Wars. Nic dodać, nic ująć.