K1, rozdział 2

4.7K 334 49
                                    

Cała szkoła żyła imprezą u Aarona Cremera. Kolejnego ze szkolnych przystojniaków. Tak, tak. Mieliśmy ich tu kilku. Nie wiem czy zdołam przedstawić wam ich wszystkich, ale na pewno na jakiegoś jeszcze trafimy.
Wracając do zaplanowanej domówki... Wcale nie przesadzałam. Gdzie nie poszłam słyszałam słowo "impreza". Mówili o tym dosłownie wszyscy.
"W co ja się ubiorę na imprezę?" 
"Ile mamy szczęścia, że znamy Aarona i możemy iść na taką imprezę!"
"To będzie wypasiona IMPREZA!".
Sami widzicie...
Najgorsze było to, że moja przyjaciółka również, wkręciła się w owy jazgot.
Koniec świata.
Zaszyłam się więc na tyłach biblioteki, i chociaż wiedziałam, że regał dalej obściskuje się, jakaś zakochana parka, było to dużo lepsze, niż rozmowy o tej durnej zabawie!
No dobra, może jednak trochę przesadzałam. Byłam zwyczajnie wściekła, bo zbliżały mi się TE dni, ale sami powiedzcie, ileż można słuchać wkoło jednego i tego samego? Owszem, ja też chciałam iść tam i zobaczyć, jak będzie, ale ci ludzie, którzy najbardziej się tym ekscytowali zazwyczaj, bywali na podobnych domówkach co tydzień!
-Gabriello Williams! Gdzie ty się do cholery podziewasz?! - Głos mojej przyjaciółki przedarł się między regałami, by chwilę później dziewczyna, stanęła przede mną i z wycelowanym we mnie oskarżycielsko palcem, zmrużyła oczy. - Tu jesteś!
Westchnęłam.
-A gdzie indziej miałabym być?
Wzruszyła ramionami, po czym zaczęła udawać, że się nad tym zastanawia.
-Bo ja wiem? Może porwał cię jakiś ko...
-Stop! - Przerwałam jej. - O czym dziś rano mówił twój brat? Zero obciachu!
Wyszczerzyła się.
-Przecież tylko sobie żartuję!
Podniosłam się z podłogi.
Zebrałam swoje rzeczy i otrzepując tyłek, stanęłam obok koleżanki.
-No dobra, a teraz gadaj co u Alexa!
Słysząc imię chłopaka, automatycznie na moje wargi wkradł się szeroki uśmiech.
Sny o Alexie miewałam od roku, ale to już wiecie. I tak wiem, brzmi to dziwnie i głupio. Możecie się śmiać, ale to działo się naprawdę. Moje sny były... Inne. Czułam się tak, jakby wszystko działo się naprawdę. Miałam też pełną kontrolę nad tym, co robię i mówię. Zdarzyło się wam tak kiedyś?
Ruszyliśmy do wyjścia.
-Pozdrowiłam go tak, jak kazałaś.
-Och! Ty to masz szczęście! - Jęknęła. - Wyśnić sobie chłopaka!
Miała rację.
Miałam szczęście. Mimo wszystko. Może go tu nie było, ale czas spędzany z nim tam, ratował mi życie.
-Gdzie tym razem wylądowaliście? - Zapytałam całkowicie zachwycona.
Przygryzłam wargę.
Moje sny były o tyle specyficzne, że oboje w nich podróżowaliśmy. Za każdym razem, kiedy wpadałam w jego silne objęcia było to inne miejsce. Podciągnęłam się nawet z geografii.
-Oglądaliśmy zachód słońca nad Lazurowym Wybrzeżem.
Ciemnowłosa zapiszczała.
-Francja! Jezu! Wiesz, jak tam jest cudownie? - Złapała mnie za dłoń. - Pojedziemy tam kiedyś razem, obiecuję!
Pokiwałam głową.
Rok temu Meg, zaliczyła razem z Jaredem i rodzicami, Francję i Włochy. Kochała podróże.
-Jasne, szkoda tylko, że nie możesz poznać Alexa. Polubiła byś go.
-Ale ja już go lubię! - Zawołała, wyrzucając w górę ręce.
-To nie to samo. - Mruknęłam.
-Wiem, wiem. - Szturchnęła mnie biodrem. - Uprzedź go, że w piątek zobaczycie się nieco później. Wiesz już w co się ubierzesz?
Wydałam z siebie coś na kształt jęku.
-Meg! Błagam tylko nie to! Ty też?
-Ona też, co? - Usłyszałyśmy za swoimi plecami, więc obie obróciłyśmy się w kierunku męskiego głosu.
Za nami stał Aaron Cremer.
Kątem oka zauważyłam, jak Megan prostuje ramiona i posyła mu czarujący uśmiech.
Nie ma co, miała talent do wciskania niewidzialnego guzika z napisem "flirtowanie".
-Cześć Aaron, słyszałam, że wygraliście mecz do wyższej ligi.
-Tak. - Rzucił niby normalnym tonem, ale w jego zielono brązowych oczach widać było podekscytowanie. - Szkoda, że was nie było.
Uniosłam brwi.
Mnie z pewnością było szkoda. Lubiłam czasem posiedzieć na trybunach i po patrzeć, jak grają, ale jemu? Czy on w ogóle kojarzył nasze imiona? Dobra, może Meg tak. W końcu jej brat był szkolnym ciachem numer dwa, ale do tego jeszcze wrócimy.
-Szkoda. - Moja przyjaciółka pokiwała głową.
-No cóż. - Uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że przyjdziecie na moją imprezę. Im nas więcej tym lepiej.
Wciąż patrzył na Megan, ale jakoś nie mogłam pojąć tej liczby mnogiej.
-Dlaczego Aaronie, przecie... - Urwałam, bo moja stuknięta koleżanka zakryła mi dłonią usta.
-Jasne, że będziemy! - Rzuciła, a on puścił jej oczko i odwracając się do nas plecami, zniknął gdzieś między regałami.
-Auuuuć! - Warknęłam odpychając dziewczynę. - Co ty wyprawiasz!?
-Na Boga! Serio chciałaś zadać tak głupie pytanie!?
Zmrużyłam gniewnie oczy.
-Moje pytanie było głupie!?
-Tak! - Wzniosła oczy ku niebu. - Na miłość! Gabi, kiedy ktoś taki, jak Aaron Cremer zaprasza cię na imprezę - nie pytasz o powód, po prostu tam idziesz!
Pokręciłam głową.
-Jak uważasz!
***
Do domu wróciłam akurat na obiad. Ściągnęłam buty i udałam się prosto do kuchni, wybadać sytuację.
Mama stała akurat przy kuchence, mieszając zupę. Mało kiedy gotowała, więc było to dobrym znakiem.
Zerknęłam na kota. Zajadał się jakimiś mięsem.
-Mamo? - Zapytałam niepewnie, chcąc sprawdzić w jakim jest stanie, a kiedy kobieta obróciła się w moją stronę poczułam, że zalewa mnie ulga.
-Coś się stało? - Zapytała, ale nie wyglądała na ani trochę zainteresowaną.
-Chciałam się o coś zapytać...
-Pytaj. - Rzuciła krótko, znów obracając się w stronę kuchenki.
Przygryzłam wargę.
-Albo wiesz, co? Już nie ważne.
-Jak uważasz.
Pokiwałam głową i zabierając ze sobą plecak, udałam się do pokoju.
Bezpieczniej było zapytać ją przed samą imprezą. Gdyby zgodziła się teraz, za pewne zmieniłaby zdanie jeszcze tysiąc razy.
Odłożyłam plecak na biurko i ściągając przez głowę koszulkę, marzyłam już tylko o tym, aby położyć się spać.
Żałowałam, że muszę jeszcze odrobić lekcje, ale przynajmniej miałam czym zabić czas.
Zarzuciłam na siebie bluzkę po domu i związując kręcone włosy w koczek, zabrałam się do odrabiania pracy domowej.
Czas płynął. Geografia i angielski poszły nawet szybko, ale matematyka była drogą przez mękę. Głowiłam się nad nią przynajmniej dwie godziny, aż wreszcie odsunęłam od siebie zeszyt i poddając się, rzuciłam na łóżko.
Byłam wykończona.
Psychicznie.
Powinnam wstać i się umyć, ale to mogłam zrobić trochę później.
Powinnam wstać i coś zjeść, ale to też mogłam zrobić trochę później.
Teraz, chciałam już tylko go zobaczyć, chociaż na moment.
Zamknęłam powieki.
I nic.
Mój mózg, jak na złość nie chciał zasnąć. W głowie wciąż miałam cholerna ułamki.
Przekręcając się w bok, zerknęłam na zegarek. Pięć po szóstej. Świetnie.
Spróbowałam pomyśleć o czymś miłym. Oczywiście od razu w głowie pojawił mi się Alex. Możecie wierzyć lub nie, był cudowny. Nie byłam do końca pewna tego, co mam myśleć o tych snach, ale z pewnością mi na nim zależało. Czułam się tak, jakbym żyła w dwóch światach.
Bycie z nim nie było dla mnie problemem. W rzeczywistości nikt nie umawiał się ze mną na randki. Żałowałam tylko, że nie ma go tu przy mnie, ale przecież był gdzieś tam i zawsze na mnie czekał.
Wreszcie poczułam na karku znajome mrowienie i coś pociągnęło mnie w dół.
Otaczała mnie czerń, a ja spadałam i spadałam, aż wreszcie wyczułam wokół siebie silne, ciepłe ramiona.
-Jesteś. - Mruknął chłopak, przyciskając mnie mocniej do swojego rozgrzanego ciała.
Uśmiechnęłam się, otwierając oczy.
-Tęskniłeś?
-Zawsze za tobą tęsknię. - Stwierdził, pocierając nosem o mój policzek.
Popatrzyłam w jego czekoladowe oczy, a moje serce niemal od razu rzuciło się do szaleńczego galopu.
Jak to bywa w snach, Alex był idealny.
Zauważył, że mu się przyglądam.
-Wszystko w porządku? - Zapytał, stawiając mnie na ziemi, ale wciąż nie wypuszczał z objęć. 
Dotknęłam dłońmi jego silnych ramion, i aż zadrżałam z zachwytu.
-Tak. Wciąż tu jesteś, więc tak.
-Nie mam zamiaru nigdzie odchodzić.
Uśmiechnęłam się.
-Mam taką nadzieję.
Rzucił mi łobuzerskie spojrzenie, a potem z figlarnym błyskiem w oku, jednym ruchem podniósł mnie w górę.
Posłusznie oplotłam go w pasie nogami.
-Nie wierzysz mi? - Uniósł brwi i bez wahania, pochylił się, aby połaskotać mnie drobnym zarostem, zdobiącym jego szczękę.
Pisnęłam, odchylając się w tył.
-Na miłość! To swędzi!
Nie dawał za wygraną. Broniłam się, jak mogłam. Nic z tego. Mój śmiech rozniósł się echem po otaczającym nas lesie. Byliśmy sami. Mogliśmy robić, co tylko nam się podoba. Czułam tę wolność całą cząsteczką siebie.
Kiedy jakiś czas później jego zaczepki przerodziły się w gorące pocałunki na mojej szyi, coś sobie przypomniałam.
-Alex. - Mruknęłam, a on oderwał się ode mnie, z powrotem stawiając mnie na ziemi.
-Tak?
Przewróciłam oczami, szczypiąc go w brzuch.
-Nie miej takiej miny, jakbym zaraz miała oświadczyć ci, że jestem w ciąży!
Zmarszczył brwi.
-Nie jestem! - Pisnęłam, a on wykrzywił wargi w coś na kształt uśmiechu.
Uderzyłam go w ramię.
-Zgrywasz się. - Powiedziałam i usiadłam w trawie.
-Może trochę. - Przyznał i usiadł na wprost mnie. - Chcesz o czymś porozmawiać?
Przygryzłam wargę.
Chciałam? No dobra.
Wziąłem głęboki wdech.
Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji i nie bardzo wiedziałam, jak się zachować. Powinnam go pytać o pozwolenie? Czy moje życie tam jest tylko i wyłącznie moją sprawą?
Dotknął mojego policzka.
-Po prostu to z siebie wyrzuć.
No dobra. A co mi tam!?
-Zastanawiam się tylko, czy miałbyś coś przeciwko, gdybym poszła razem z Meg na imprezę.
-Imprezę? - Zapytał zaskoczony.
Pokiwałam głową.
Dlaczego tak bardzo się stresowałam?
Przyglądał mi się w skupieniu, skanując czekoladowymi oczami moją twarz. Wiedziałam, o czym myśli. Nie, nie czytałam mu w myślach, ale to było widać. Zastanawiał się, za pewnie co to znaczy dla nas. Nigdy, przecież nie chodziłam na żadne imprezy. Może zastanawiał się też czy kogoś poznałam? Cóż o to, akurat bać się nie musiał. Nikt ze szkoły ani poza nią, nie był mną zainteresowany. No i przecież miałam jego! Nie chciałam nikogo innego.
-Nie będę miał nic przeciwko. - Oświadczył wreszcie. - Żałuję tylko, że zobaczymy się później, niż zwykle.
Moje serce zgubiło rytm.
To było w tym wszystkim najgorsze.
-Dziękuję. Postaram się wrócić do ciebie, jak najszybciej.
Wyciągnął dłoń, a potem przyciągnął mnie bliżej siebie tak, żebym mogła oprzeć się o jego pierś. Następnie oplótł mnie ramionami, całując w czubek głowy.
Wzięłam głęboki wdech.
Lubiłam robić to w naszym śnie, ponieważ tylko tu czułam, że oddycham pełną piersią. Nie czułam ciągle ściskającej mnie guli w gardle i tego okropnego niepokoju, który towarzyszył mi przez cały dzień, kiedy nie miałam na oku matki.
__________________
No i mamy drugi! Sny będę zapisywała pochyłą czcionką ;). I jak podoba się Wam Alex?

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz