K1, rozdział 11

3.4K 309 47
                                    

-Poradzisz sobie? - Zapytał Alex, odgarniając mi włosy z twarzy.
-Nie mam wyjścia. - Przyznałam. - Żałuję tylko, że nie ma cię obok.
-Tego też żałuję. - Pocałował mnie w czoło. - Ale znajdę sposób, obiecuję.
Westchnęłam.
-Ostatnio ciągle o tym mówisz.
-Bo czuję, że cię tracę.
Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
-To nie prawda! - Zawołałam oburzona. - Przecież wiesz, że cię kocham.
Uśmiechnął się smutno.
-Nie w takim sensie. - Powiedział spokojnie, wciąż głaskając mnie jedną dłonią, uspokajająco po plecach. Jego dotyk koił moje nerwy. Był, jak lekarstwo na ból. - Marniejesz w oczach, Gabrielo. To wszystko cię przerasta. Nie pozwolę na to.
-Alex...
-Zresztą. - Wszedł mi w słowo. - Ile możesz żyć tak ze mną, co? Tylko w snach. To nie ma sensu.
Pokręciłam głową.
-Dla mnie ma sens. - Zapewniłam. - Wolę mieć cię w snach, niż nie mieć wcale. W prawdziwym życiu mam Meg i Jacoba.
Słysząc imię chłopaka, zmrużył niezadowolony oczy.
-Alex, nie możesz być zazdrosny o Jacoba, to przyjaciel!
-Chyba jednak mogę. - Droczył się ze mną.
-Nie masz o co. - Zapewniłam.
-Mam. - Rzucił pewnie. - On jest tam, może być przy tobie ciągle, a ja?
-Ty dajesz mi dużo więcej. - Przytuliłam go mocniej. - O wiele więcej, niż tylko sny. Przy tobie zapominam. Jestem naprawdę szczęśliwa.
-Znajdę sposób. - Stał twardo przy swoim postanowieniu.
Nie byłam do końca zadowolona. Nie, żebym nie chciała Alexa w swoim świecie. Ja po prostu się bałam. Bałam się, że przy jakichkolwiek próbach pójdzie coś nie tak i stracę go na zawsze.
-Kocham cię, Gabrielo i obiecuję ci, że znajdę cię. - Powiedział mi do ucha, skradając na szyi pocałunek. Po moim ciele rozszedł się przyjemny dreszcz. - Odnajdę cię w prawdziwym świecie i zadbam o twoje życie, jak należy.
Rano obudził mnie głośny trzask drzwi. Zdziwiona zerwałam się na równe nogi. Podciągnęłam roletę i wyjrzałam za matką. Codziennie zaskakiwała mnie swoją siłą. Po takim piciu powinna mieć ogromnego kaca, a ona, jak co rano szła dzielnie do pracy. To jedno wychodziło jej w życiu najlepiej. Dziękowałam za to Bogu i każdego dnia modliłam się, by jej nie wyrzucili.
Piętnaście minut później wsiadłam do samochodu brata Megan. Vincent natychmiast odwrócił się w moją stronę, ale ja, widząc współczucie w jego oczach, uciekłam wzrokiem w kierunku przyjaciółki. Nie potrzebowałam tego.
-Widziałaś? - Dziewczyna wskazała na dom naszej byłej koleżanki. - Gdzie tabliczka na sprzedaż?
Wzruszyłam ramionami.
-Chyba go sprzedali.
-Będziesz miała nowych sąsiadów? - Zapytał Jared, zerkając na mnie w lusterku.
-Na to wychodzi. - Mruknęłam, odrobinę się krzywiąc. - Ale nikogo jeszcze nie widziałam, więc nie wiem kogo.
-Może to jakieś ciacho!? - Ożywiła się Meg, chociaż w jej głosie dało słyszeć się nutkę rozczarowania.
-Zajmij się lepiej nauką. - Skarcił ją brat, ruszając.
Pokazała mu język.
-Umiesz coś na dzisiejszy test? - Zagadnęłam, zmieniając temat.
-Nie. - Jęknęła. - Nie miałam czasu na książki.
-Zajęta była oglądaniem serialu. - Rzucił Vin'c, a ja zdziwiona uniosłam brwi. - Nie, żebym podglądał.
-Nawet nie musieliśmy! - Zapewnił zielonooki. - Piszczała tak głośno, że nawet sąsiedzi słyszeli.
Dziewczyna przewróciła oczami.
-Główny aktor to takie ciacho, że inaczej się nie dało.
-Znajdź sobie kogoś prawdziwego. - Zażartował Vincent.
-Tylko nie Aarona! - Rzucił ostrzegawczo Jared.
-Czyli mogę nawet Vin'ca? - Podchwyciła.
Wybuchnęłam śmiechem, widząc minę chłopaków.
-Ja cię nie chcę!
Westchnęła.
-Nie znacie się na żartach.
Szturchnęłam dziewczynę łokciem.
-Możemy pouczyć się w czasie lunchu w bibliotece.
-Jasne, dobry pomysł. - Zgodziła się, a ja dobrze wiedziałam dlaczego. Aaron miał dziś w tym czasie trening i nie będzie go na stołówce. Wiem, wiem. Mówiła, że z nim koniec, ale kto w to wierzył? Jeśli moje przeczucia się sprawdzą, brat ją zabije.
Chłopak zaparkował tam, gdzie zwykle, więc wysiadłyśmy ruszając na lekcję. Czas przetrwać kolejny dzień.
Ach, zapomniałabym o pewnym szczególe.
Kelly nie było w szkole. Moja przyjaciółka musiała mocno ją uszkodzić.
Wczoraj przez stan matki nie poszłam do pracy, więc musiałam odrobić te kilka godzin dziś po szkole. Na szczęście w środy był taki tłum, że nie miałam nawet chwili na myślenie o mojej rodzicielce. Nikt jednak nie pokazywał mi jej zdjęć, leżącej gdzieś pod domem, więc zakładałam, że dotarła bezpiecznie do łóżka. I tak też się stało. Kiedy wróciłam do mieszkania po ósmej spała spokojnie na kanapie w salonie.
Zajrzałam do kuchni, chcąc zjeść jakąś kolację, ale widząc stos butelek po winie postanowiłam najpierw je wywalić. Spakowałam wszystko w ciemną torbę na śmieci, aby wścibska sąsiadka nie miała używania i wyszłam na zewnątrz. Doszłam do kosza, wrzuciłam butelki i już miałam wracać do domu, kiedy moją uwagę przykuły pudła leżące przed domem Grace.
Naprawdę ktoś kupił dom mojej przyjaciółmi.
Przez moment stałam przytłoczona smutkiem. Teraz, kiedy pozbyli się domu, marzenia o ich powrocie prysnęły, niczym bańka mydlana. Jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.
Nagle ktoś otworzył drzwi, więc zakryłam kosz na śmieci pokrywą i uciekłam do domu. Nie chciałam, żeby wiedzieli, że tu mieszkam, jeśli wprowadził się ktoś ze szkoły. Nie zniosłabym tego. Przecież on lub ona mogliby codziennie zdawać relacje Kelly, a ona zadbałaby już o to, aby wszyscy wszystko wiedzieli.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Jakoś straciłam apetyt.
Pobiegłam prosto do pokoju, aby odrobić lekcje. Miałam nadzieję, że nie zajmie mi to długo i tak faktycznie było, ale potem zadzwoniła do mnie Meg i jakoś nie mogłyśmy przestać rozmawiać.
Usiadłam na parapecie i plotkowałam z przyjaciółka, póki nie usłyszałam matki.
-Muszę kończyć. - Jęknęłam.
-Co jest?
-Nie jestem pewna. - Przyznałam.
-Dzwoń, gdyby coś.
-Jasne, dzięki.
Zeskoczyłam na podłogę i cicho wyszłam na przedpokój. Kobieta opierała się o ścianę.
-Mamo? - Zapytałam ostrożnie wiedząc, że jeśli jest wciąż wstawiona to mogę oberwać.
Spojrzała w moją stronę.
-Nie mogę znaleźć telefonu. - Wykrztusiła, ale poznałam po głosie, że nie jest pijana.
Podeszłam do niej bliżej i ujęłam ją pod ramię.
-Chodź, chyba widziałam go w kuchni.
Pozwoliła mi poprowadzić się kawałek, a potem sama dowlokła się do krzesła.
-Przepraszam. - Mruknęła, ale udałam, że tego nie słyszę. Jej nic nieznaczące przeprosiny słyszałam już miliony razy.
-Mam! - Oświadczyłam, podając jej komórkę.
-Dzięki.
-Coś jeszcze czy mogę iść się położyć?
Zmarszczyła brwi.
-Dużo ostatnio sypiasz.
Zamrugałam.
-Wydaje ci się.
Wstała, przytrzymując się stołu.
-Jadłaś kolację?
Pokręciłam głową.
-Nie jestem głodna.
-Kupiłam brokuła. - Zaczęła. - Przygotuję go, powinnaś coś zjeść.
Zawahałam się.
-Mamo...
Ruszyła powoli w stronę lodówki. Garbiła się strasznie, a jej ruchy były wolne i ospałe. Ciekawa byłam, jak radzi sobie w pracy. Co prawda pakowała tylko kosmetyki do pudeł, ale to też wymagało jakieś koncentracji czy siły.
Otworzyła lodówkę i trzęsącymi się z przepicia dłońmi, wyjęła warzywa.
-Pomogę ci. - Zaoferowałam i już miałam podejść bliżej, kiedy z jej dłoni wypadła siatka i cała jej zawartość upadła na ziemię.
Zapadła cisza.
Kobieta gapiła się na leżące pod jej stopami brokuły, a ja skupiłam wzrok na niej. Wciąż czekałam na moment, aż wybuchnie.
I w końcu nadszedł.
Zamknęła lodówkę i opierając się o jej drzwi, zaczęła płakać.
-Moje życie nie ma sensu. - Wyszlochała, chowając twarz w dłonie.
Przeskoczyłam warzywa i znów czując przypływ żalu, objęłam ją ramionami.
-Już cicho, mamo. - Głaskałam ją po plecach. Byłyśmy tego samego wzrostu. - Odpocznij, jesteś zmęczona po pracy. - Okłamywałam nas obie, ale co innego mogłam powiedzieć? Masz rację? Jesteś alkoholiczką i nie długo zaczniesz wegetować? To pogorszyłoby sprawę. - Ja zrobię nam kolację.
Pokiwała głową.
-Ale zjemy razem?
-Tak.
Ten wieczór nie należał do łatwych. Był spokojny i cieszyło mnie to, ale boleśnie przypominał mi to, za czym tęskniłam. Normalność.
Mama śmiała się i nawet żartowała sobie. Przeprosiła mnie też za to, że nie poszłam na imprezę. Trochę było mi głupio, bo przecież i tak na niej byłam, ale nie mogłam cofnąć czasu.
Do pokoju wróciłam z uśmiechem na twarzy i po raz pierwszy od dłuższego czasu, zasnęłam bez płaczu.
Co mogę powiedzieć?
Tak właśnie zaczął się początek końca wszystkiego.
________
Dziękuję za tyle gwiazdek i wyświetleń! Jesteście niesamowici!

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz