K3, rozdział 34

3.8K 338 92
                                    

Otworzyłam chłopakowi drzwi, a ten powitał mnie szerokim uśmiechem. Przez myśl przeszło mi, że nawet nie obmyłam po nocy twarzy, ale z drugiej strony czego miałam się wstydzić? Przez ostatnie tygodnie widział mnie bez mycia i makijażu codziennie. W dodatku wylewał mój mocz. Gorzej być nie mogło, prawda?
-Cześć. - Przywitałam się.
-Wow. - Zaczął, wchodząc do środka. - Wyglądasz naprawdę groźnie z tymi kulami.
Przewróciłam oczami.
-Ha ha. - Rzuciłam z sarkazmem, krzywiąc się. - Bardzo zabawne.
-Mówię poważnie!
Ruszyłam korytarzem.
-Wyobrażam sobie, jak komuś nimi przywalasz prosto w krocze. - Żartował, idąc za mną.
Prychnęłam.
-Nie musisz się kryć, Alex. - Powiedziałam. - Dobrze wiemy kogo sobie wyobrażasz.
Zaśmiał się.
-Koleś sam się o to prosił. Od samego początku.
Nie kłóciłam się. Wiedziałam, że Jared potrafił grać na nerwach. Na moich zagrał nie raz.
Kuśtykałam o kulach korytarzem i już chciałam skręcić do salonu, kiedy poczułam obejmujące mnie od tyłu ramiona.
Zdezorientowana zachwiałam się i puściłam jedną kulę.
-Cholera. - Mruknęłam. - Jeszcze się do nich nie przyzwyczaiłam.
-Zostaw. - Oddech chłopak owiał skórę na mojej szyi. Włoski na karku stanęły mi dęba. Jego dłonie splotły się na moim brzuchu przyciągając mnie jeszcze bliżej gorącego ciała za mną. Zrobiło mi się jakoś tak ciepło, a moje biedne serce rzuciło się do szaleńczego biegu. Miałam ochotę krzyknąć za nim "stój! Gdzie biegniesz?", ale dobrze wiedziałam, gdzie się spieszyło. Pędziło, by oddać stojącemu za mną chłopaki część mnie.
-Alex... - Wymówiłam jego imię, ale zaraz się zamknęłam. Mój głos brzmiał zbyt piskliwie.
-Tak? - Zapytał, przejeżdżając wargami po mojej szyi.
Zadrżałam puszczając kolejną kulę.
Trzymał mnie mocno w pasie, robiąc coraz śmielsze posunięcia. Jego wargi dotknęły mojego obojczyka, by chwilę później znów przenieść się wyżej, atakując zębami płatek ucha.
Jęknęłam i chociaż ugięły się pode mną nogi nie panikowałam. Dobrze wiedziałam, że to nie miednica. To Alex. To on sprawiał, że krew huczała mi w uszach, oddech przyspieszał, a całe ciało stawało się watą.
Przepadłam.
Zakręciło mi się w głowie i już wiedziałam. Moje serce wcale nie pobiegło oddać mu kawałka mnie tylko całą resztę, której jeszcze nie wziął. Bo przecież większość mnie już dawno należała do niego. A teraz miał mnie w całości.
Znów jęknęłam. Nie mogłam tego opanować.
-To mi się podoba. - Wyszeptał do mojego ucha sprawiając, że przez moment mnie zamroczyło.
Realne poczucie bliskości było tysiąc razy lepsze niż te, które czułam w snach, a przecież tylko mnie obejmował składając na mojej szyi delikatne pocałunki.
Wzięłam głęboki wdech.
-M-musimy... - Zająknęłam się.
Westchnął.
-Wiem, wiem. - Zamruczał. - Musimy pogadać, ale ciężko mi się od ciebie odsunąć.
Przełknęłam ślinę.
Chciałam powiedzieć, żeby w takim razie się nie odsuwał, ale nie zdążyłam. Złapał dłońmi moje biodra i bezceremonialnie obrócił mnie przodem do siebie.
Oczywiście straciłam równowagę i wylądowałam mu ramionach. Wciąż poruszałam się powili po tak długim leżeniu, więc moje nogi były za słabe, aby utrzymać ciało w pionie przy tak szybkim obrocie.
Zaśmiał się, pocierając delikatnie czubkiem nosa o mój policzek. Zaciągnęłam się przyjemnym zapachem męskiego żelu pod prysznic i gumy miętowej. Cytrusy drażniły moje nozdrza, rozpalając zmysły. Dłonie Alexa wolno sunęły po biodrach pozostawiając po sobie obietnicę słodkiej przyjemności, cudownej namiętności.
Pieprzyć rozmowę.
Zarzuciłam mu dłonie na szyję i nie czekając na nic więcej po prostu go pocałowałam.
Zareagował na to delikatnym drżeniem i cichym, gardłowym mruknięciem.
Całowaliśmy się zachłannie i szczerze mówiąc pierwszy raz miałam wrażenie, że Alex wie czego chce. Nie, żeby przy wcześniejszych naszych realnych pocałunkach nie wiedział. Chodziło mi raczej o to, że wcześniej wciąż mnie badał, próbował, a dziś robił dokładnie to samo co w snach. Jego ruchy i pocałunki były pewne, gwałtowne, namiętne.
Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam płakać, ale kiedy tylko się zorientował wziął mnie na ręce i zaniósł prosto do mojego pokoju. Następnie usiadł na sofie pod oknem, a ja wylądowałam na jego kolanach.
Wciąż obejmowałam go za szyję i prawdopodobnie brudziłam koszulkę łzami, ale miałam to w nosie.
Musiałam sobie popłakać w jego ramionach tak, jak robiłam to w snach.
-Już cicho. - Szeptał, głaskając mnie po plecach. - Już cicho.
-T-tak bardzo ba-bałam się, że ciebie stracę! - Zawołałam z rozpaczą, jąkając się przy każdym pociągnięciu nosem. - M-myślałam, że... - Głos mi się załamał. Nocne wydarzenia wciąż przelatywały przez moją głowę nie dając mi spokoju.
-Już cicho. - Poprosił. - Przecież jestem tu, nie straciłaś mnie.
-Ale boję się, że znikniesz! - Pożaliłam się.
-Tak, jak z twoich snów?
Zamrugałam, przestając momentalnie płakać. Zbił mnie z tropu.
-Co?
W kącikach jego warg błąkał się uśmiech.
-Wsiadłem na ścigacza pierwszy raz od wypadku. - Zaczął, odgarniając mi z policzków włosy. - Początkowo nic się nie stało, ale kiedy przyspieszyłem adrenalina zrobiła swoje. Przed oczami przeleciały mi wszystkie nasze wspólne chwile, ale nie te tutaj. - Jego głos wydawał się coraz bardziej spięty. - Tylko w snach.
Milczałam gapiąc się na niego. Nie wiedziałam co powiedzieć. Cieszyłam się, że sobie przypomniał. Byłam z tego powodu cholernie szczęśliwa. Tak bardzo, że dosłownie odjęło mi mowę.
Uśmiechnął się niepewnie.
-Powiedz coś. - Zażądał.
Przełknęłam ślinę.
-Alex to...
-Wiem. - Przerwał mi. - To kompletne wariactwo, ale ja naprawdę byłem tu już wcześniej i nie, nie potrafię tego wytłumaczyć. - Pokręcił bezradnie głową. - Ale czy tego chcesz czy nie, to ty każdej nocy pojawiasz się w moich snach. - Pogłaskał mnie po policzku. - Sprawiasz, że szaleję na twoim punkcie.
Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. Z emocji drżały mi całe ręce, ale jakimś cudem zdołałam unieść je do góry i dotknąć jego twarzy.
-Pamiętasz. - Wyszeptałam.
-Tak. - Przytulił mnie do siebie. - I jest mi cholernie źle.
-Dlaczego? - Zaskoczył mnie.
-Ponieważ nie dotrzymałem słowa.
Zmarszczyłam brwi.
Uśmiechnął się smutno.
-Obiecałem ci, że nigdy mnie nie stracisz, a straciłaś. Wsiadłem na ten pieprzony ścigacz i wszystko zniszczyłem. - Oblizał językiem wyschnięte wargi. - Gdybyśmy się tu nie przeprowadzili prawdopodobnie nigdy bym sobie ciebie nie przypomniał.
-Przestań. - Warknęłam. - Gdyby nie to, że na niego wsiadłeś pewnie nigdy byśmy się nie poznali w realnym świecie. - Wzięłam głęboki wdech. - A tak poza tym może jedną obietnice złamałeś, ale drugiej dotrzymałeś.
Unosił pytająco brwi.
Wzruszyłam ramionami.
-Jesteś tu prawda? - Zapytałam bawiąc się kołnierzykiem jego koszulki. - Znalazłeś sposób by się spotkać.
Skrzywił się.
-Fatalny sposób.
-Nie ważne. - Rzuciłam. - Mimo wszystko cieszę się, że tu jesteś.
Unósł mój podbródek.
-Dlaczego wybiegłaś wtedy na ulicę?
-Matt powiedział mi o twoim wypadku i ja... - Przygryzłam wargę.
-Chciałaś mi powiedzieć? - Zgadł. Zawsze zgadywał. Znał mnie zbyt dobrze. Czasem nawet za dobrze.
Pokiwałam głową.
-Nie bardzo wiedziałam, jak bo przecież to całkowicie szalone, ale tak, chciałam w końcu to z siebie wyrzucić.
Zaśmiał się.
-Czułem się, jak kompletny wariat wiedząc o tobie różne rzeczy, których nie powinienem wiedzieć.
Zachichotałam.
-To akurat było urocze.
Przewrócił oczami.
-Akurat! - Zawołał i dobrze wiedząc, że mam łaskotki złapał mnie za bok.
Krzyknęłam głośno.
-Nie! - Starałam się go odepchnąć, a jednocześnie nie spaść na podłogę. - Nie, nie możesz... - Próbowałam się nie śmiać.
-Nie co? - Zapytał rzucając mi rozbawione spojrzenie.
-Nie możesz mi tak robić! - Wydarłam się. - Jeszcze nie wyzdrowiałam!
-Jak na moje oko wyglądasz całkiem zdrowo. - Stwierdził, ale chyba wziął sobie do serca moje słowa, bo przestał mnie łaskotać i ku mojej radości złożył na moich wargach długi pocałunek, znów przyprawiając moje biedne serce o palpitacje.
-Zaczekaj! - Poprosiłam. - Chciałam wyjaśnić coś jeszcze.
Jęknął, ale odrobinę się odsunął, żeby na mnie spojrzeć.
-Jareda i mnie nie łączy nic poza przyjaźnią.
Skrzywił się.
-I całowaniem. - Gwizdnął. - Już wiem czemu na sam jego widok pierwszego dnia w szkole miałem ochotę mu przywalić.
Tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Teraz twoja kolej.
-Moja?
-Kelly. - Podpowiedziałam z niecierpliwością.
-Tylko ją uczyłem. - Zapewnił bez wahania.
Zasępiłam się.
-Powinnam ci uwierzyć.
-Nie powinienem tego przemilczeć.
-A ścigacz? - Pytałam dalej. - O tym też mi nie wspomniałeś, nigdy.
-Nie było o czym. - Wydawał się szczery. - Miałaś na głowie i tak za dużo spraw, nie chciałem, żebyś martwiła się jeszcze o mnie. Kilka razy wspominałaś podczas naszych spotkań, że nie lubisz wyścigów.
-Rzeczywiście, ale wolałabym wiedzieć.
-Więc od dziś żadnych tajemnic?
Przytaknęłam.
-Tak chyba będzie najlepiej.
-No dobrze. - Przyjrzał mi się uważniej. - Więc na czym to stanęliśmy?
Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
-Nie mów, że zapomniałeś?
Uśmiechnął się.
-Szczerze mówiąc, jak tak o tym teraz myślę to w snach byliśmy dużo dalej.
-Znacznie dalej. - Objęłam go mocniej, wplatając palce w ciemne włosy.
-Może powinniśmy do tego wrócić?
-Zdecydowanie. - Mruknęłam pozwalając mu się całować.
Jego dłonie zawędrowały w stronę stanika.
-Kocham cię. - Cichy szept sprawił, że na moment zamarłam.
Chłopak zerknął na mnie zaniepokojony.
-Coś nie tak?
-Nie, tylko... Powiedziałeś mi to pierwszy raz. - W moim głosie dało wyczuć się fascynacje.
-Nie prawda.
-Prawda. Tu i teraz w realnym świecie to jest twój pierwszy raz.
Otworzył szerzej oczy.
-Wobec tego do tej pory byłem idiotą.
Zachichotałam.
-Byłeś, ale też cię kocham.
Uśmiechnął się szeroko.
-Mam chyba nawet pomysł, jak możemy to uczcić. - Jego wzrok mówił wszystko.
Pocałowałam go w usta.
-O tak. Mamy jeszcze wiele innych rzeczy do nadrobienia w realnym świecie.
-Zdecydowanie. - Przyznał, odpinając mi stanik.
__________________
Wzięło mnie na słodkości.
"Ale czy tego chcesz czy nie, to ty każdej nocy pojawiasz się w moich snach. Sprawiasz, że szaleję na twoim punkcie" 💜❤ - życzę Wam wszystkim tak pięknej miłości, jaką mają Gabriela z Alexem.
Miłego dnia 🙈🙈🙈.

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz