K3, rozdział 22

3.2K 302 75
                                    

Księga 3; Na zawsze.
Rozdział; 22

Jedyne co zapamietałam to okropny ból i twarz Alexa biegnącego w moją stronę, potem musiałam stracić przytomność, bo kiedy znów otworzyłam oczy leżałam już na sali. Zamrugałam kilka razy.
Musiałam przebywać w szpitalu. Ściany pomieszczenia pomalowane były na biało, w rogu wisiał telewizor, a po lewej stronie mojej głowy coś irytująco piszczało.
Szklane drzwi prowadziły na korytarz, na którym siedziała mama. Spróbowałam unieść dłoń, żeby do niej pomachać i dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem podłączona do jakiś okropnych rurek.
Poczułam mdłości.
Nienawidziłam igieł, ale żyłam, prawda? Otworzyłam oczy, więc nie mogło być tak źle.
Wreszcie kobieta dostrzegła, że nie śpię. Przetarła palcami twarz i wstając, weszła cicho do sali.
-Obudziłaś się. -  W jej głosie dało słyszeć się ulgę.
-Tak. - Mruknęłam, krzywiąc się. - Och cholera.
Poczułam silny ból w okolicy miednicy. Spróbowałam poruszyć nogą. Nic z tego. Zgięłam tylko prawą, ale przy każdej próbie podniesienia jej do góry odczuwałam okropny ból. Lewa była czymś owinięta.
-Mamo? - Zapytałam spanikowana, podnosząc do góry kołdrę.
Leżałam na dziwacznym łóżku. Pod kolanami miałam górkę, ale mój tyłek leżał w dołku. Dziwne.
Zerknęłam niżej.
Okej. Lewa noga miała założony gips. To wyjaśniało dlaczego była tak ciężka i nie mogłam jej zgiąć. Nie rozumiałam jednak dlaczego nie mogę podnieść do góry prawej nogi. Zginałam ją w kolanie bez problemu, ale nic poza tym.
-Nie ruszaj się! - Zawołała kobieta. - Pójdę po lekarza. - Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że w jej głosie było słychać rozpacz.
-Poczekaj! - Próbowałam ją zatrzymać, ale uciekła.
Westchnęłam i nie mając nic innego do roboty, spróbowałam wstać. Ból w okolicy miednicy znów dał o sobie znać. Wciągnęłam z sykiem powietrze. Co do jasnej cholery?
Zanim zaczęłam panikować na dobre do sali wszedł młody lekarz. Mama szła za nim, unikając mojego wzroku.
Poczułam w brzuchu skurcz.
Coś było nie tak.
-Dzień dobry. - Przywitał się facet w białym kitlu. - Nazywam się Tim Novak i to ja robiłem Pani badania po przyjęciu do szpitala.
-Dzień dobry. - Odpowiedziałam. - Jak źle jest?
Odwrócił się do mojej mamy.
-Konkretna pacjentka.
Mama uśmiechnęła się słabo, ale nie skomentowała mojego zachowania.
Wrócił do mnie wzrokiem.
-Pamiętasz co się stało? - Zapytał, podchodząc bliżej i biorąc moją twarz w dłoń, zaświecił mi w oko latareczką czy cokolwiek to bylo. Skrzywiłam się, próbując zamknąć oczy. 
-Potrącił mnie samochód. - Rzuciłam, a on wystawił mi przed twarz palca.
-Patrz na niego. - Polecił, więc posłusznie podążałam wzorkiem to w prawo, to w lewo. -Jak się nazywasz?
-Gabriela Williams.
-No dobrze. - Odsunął się, chowając do kieszeni na piersi latarkę. - Jak zauważyłaś masz złamaną nogę, ale nie jest to nic skomplikowanego. Kilka tygodni w gipsie powinno załatwić sprawę.
Pokiwałam głową.
Miał ciemno niebieskie oczy i wory pod oczami, jakby zszedł właśnie z nocnej zmiany.
-Uraz głowy był niewielki, ale byłaś dość długo nieprzytomna, wykonaliśmy więc kilka dodatkowych badań w tym tomografię. Masz lekki wstrząs mózgu, ale to również nic groźnego. Gdybyś odczuwała ból, albo zawroty zgłoś to mamie lub pielegniarce, a one przyjdą z tym do mnie.
-Dobrze. - Zgodziłam się.
Zwilżył wargi językiem.
-Jesteś też dość mocno pozdzierana, ale tym się nie przejmuj. Siniaki poznikają.
Zacisnęłam palce na pościeli. 
-Czego mi Pan nie mówi?
-Na pewno odczuwasz ból w okolicach miednicy.
Pokiwałam głową.
-Złamanie nie jest poważne, ale...
-Złamanie? - Weszłam mu w słowo.
-Tak. - Przytaknął. - Masz połamaną miednicę.
Zamrugałam.
Mama wciąż stała za nim i unikała patrzenia w moją stronę, jak ognia.
-Co to znaczy? - Mieliśmy coś o tym na biologii, ale nie byłam pewna czy dobrze pamiętałam.
-Jak już mówiłem złamanie nie było poważne, ale powikłania jakie się z tym mogą wiązać nie są najlepsze. Nie mówię, że w każdym przypadku jest źle, ale złamania miednicy są same w sobie groźne.
Przełknęłam ślinę.
-Wszystko zależy od tego, jak się zrosną kości.
-A jeśli źle? - Zapytałam, zła na siebie, że pozwalałam sobie na te wszystkie uczucia przy mamie i obcym mężczyźnie. Nic jednak nie mogłam na to poradzić. Głos mi drżał, a w głowie układały się same czarne scenariusze.
-Myślę, że narazie...
-Chcę wiedzieć. - Warknęłam, czując łzy płynące po policzkach. - Nie będę mogła chodzić, tak?
Westchnął.
-W tak wczesnych dniach ciężko mi to określić, ale w najgorszym wypadku tak właśnie może się stać. - Przyznał. - Może Pani nie chodzić. Może też się zdarzyć, że stanie Pani na nogach, ale będzie utykać. Nie wykluczam wad postawy, problemów z zajściem w ciążę czy też z urodzeniem dzieci. To wszystko może stać się, jeśli kość się źle zrośnie. I nie mówię tego, aby kogokolwiek straszyć. Chcę po prostu, aby potraktowała Pani poważnie leżenie w łóżku bez prób wstawiania.
Wzięłam głęboki oddech.
-Ale są jakieś szanse? - Wytarłam policzki grzbietem dłoni. - To znaczy na to, że wyzdrowieję całkowicie?
Uśmiechnął się.
-Szanse są zawsze, jeśli będzie Pani stosowała się do moich zaleceń. Jestem dobrej myśli.
Jego słowa jakoś mnie nie przekonały. I mamy chyba też nie, bo zbladła jeszcze bardziej.
Widząc nasze miny dodał łagodnie.
-Miałaś dużo szczęścia. Nie masz uszkodzonych narządów jamy brzusznej czy też pęcherza moczowego. Możesz odczuwać drętwienie w nogach i pachwinach, ale to normalnie.
W mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światełko.
-A co z chodzeniem do toalety?
Pokręcił głową.
-W grę wchodzi tylko łóżko.
Poczułam, jak zalewa mnie fala przerażenia. Miałam załatwiać się do basenu?! Nie ma mowy!
Podjęłam decyzję w jednej chwili.
-Kiedy mogę wyjść do domu?
-Gabi! - Jęknęłam mama, ale nie miałam zamiaru tu zostać ani minuty dłużej, a już z pewnością nie miałam zamiaru sikać przy obcych ludziach do basenu.
-Musi Pani mieć specjalistyczne łóżko i stała opiekę, proponuję zo...
-Będę miała łóżko. - Oświadczyłam. - Jeśli będę je miała to czy mogę leżeć w domu?
-Nie stać nas. - Wtrąciła się moja rodzicielka, ale nie miałam zamiaru ustąpić.
-Oddam pieniądze na studia. - Oświadczyłam, a dla podkreślenia swoich słów wyciągnęłam z ręki wenflon.
-Teraz jesteś na lekach przeciówbólowych. - Zaczął lekarz, jakbyśmy przeszli na ty. - Jeśli cię puszczą...
-Więc niech mi Pan przepisze coś na ból i wypisze do domu. Na własne rządanie.
Mama była już bledsza, niż ściana za nią.
Mierzyłam się z mężczyzną wzrokem, ale to on przegrał te walkę.
-No dobrze. - Zgodził się. - Jak tylko będziecie Panie w posiadaniu specjalistycznego łóżka, puszczę Panią do domu.
-Dziękuję.
Przeniosłam wzrok na przerażoną kobietę. 
-Wypłać wszystkie pieniądze, jakie mam na koncie i kup to łóżko.
-Gabi, powinnaś...
-Zrób chociaż raz w życiu to, o co cię proszę i kup to cholerne łóżko! - Warknęłam, a ona skuliła się w sobie i kiwając głową, ruszyła do wyjścia. Nigdy jej takiej nie widziałam. Cichej i wystraszonej. Dzięki Bogu wyglądała na trzeźwą.
Doktorek pisał coś jeszcze w karcie, a kiedy kobieta zniknęła za drzwiami, rzucił mi pełne wyrzutów spojrzenie.
-Myślisz, że sobie poradzi z opieką nad tobą?
Wkurzył mnie.
Co on mógł o nas niby wiedzieć? Nic. Skoro miała siłę pić, powinna też mieć siłę zająć się chorą córka. Zresztą, miałam to gdzieś. Chciałam po porostu stąd wyjść.
-Przez ostatnie lata to ja, opiekowałam się nią. Pora, żeby w końcu zaczęła zachowywać się, jak należy.
Pokiwał głową.
-Czeka cię siedem tygodni leżenia. Będę zaglądał od czasu do czasu, żeby sprawdzić czy ci się nie pogarsza. Gdybyś miała jakieś problemy lub ból byłby nie do wytrzymania dzwoń na pogotowie, jasne?
-Tak jest. - Rzuciłam niby wesoło, ale w głębi serca czułam, jak rozpadam się na drobne kawałki. Jeśli miałam nadzieję na odzyskanie Alexa wszystko legło w gruzach. Nie chciałam, żeby mnie taką oglądał. Nie chciałam nikogo skazywać na los z kaleką.
Zamknęłam oczy.
Mogłam nie chodzić.
Być przykuta do łóżka.
Wizja ta była tak przerażająca, że lewo mogłam oddychać. Przygniatała mi pierś i łamała żebra. Próbowałam pocieszać się myślą, że chociaż żyłam. Zawsze mogło być gorzej, ale to nie działało.
Zniosłam w życiu tak wiele, ale tym razem było inaczej. Czułam się złamana. Czułam, że coś we mnie pękło. Co prawda były jakieś szanse na zdrową przyszłość, ale ogrom możliwych powikłań przytłoczył mnie tak bardzo, że nie mogłam się z pod niego wykopać.
Siedem tygodni leżenia i czekania na ostateczną diagnozę.
Byłam pewna, że zwariuję.
_________
Miłego wieczoru!

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz