K3, rozdział 32

3.1K 333 84
                                    

Zimny wiatr owiewał moją twarz. Ludzie dookoła mnie skandowali głośno i cieszyli się z wyścigu. Zastanawiałam się przez moment czy nie są szaleni. Rozumiałam frajdę z jeżdżenia motocyklem. Rozumiałam to naprawdę. Ktoś mógł to kochać, ale nielegalne wyścigi, w których w każdej chwili ktoś może zginąć? Tego nie potrafiłam zrozumieć. Nawet nie chciałam.
Widziałam, jak od czasu do czasu ktoś przyjeżdżał, a piski i krzyki zwiększały się wraz z każdą przybyłą osobą. Pieniądze przelatywały między ludźmi niczym kartki papieru. Zakładom nie było końca. Kto przyjedzie następny? Czy ktoś zaliczy upadek? Kiedy wpadnie policja?
Zaciskałam palce mocno na kulach, opierając się o nie, aby nie upaść. Ledwo się trzymałam, a z każdą nową, przyjezdną osobą modliłam się, aby był to Alex. Za każdym razem, kiedy okazywało się, że był to ktoś inny - czułam rozczarowanie i nową falę przerażenia, napędzaną strachem o jego życie.
-Będzie dobrze. - Megan dotknęła mojego ramienia, uśmiechając się pocieszająco. - Przyjedzie.
Matt odchrząknął.
-Jedzie jego kolega.
Rozejrzałam się i w końcu go zobaczyłam. Czarny ścigacz sunął drogą, by chwilę później ostro wyhamować. Tłum zamarł.
-Co się dzieję? - Zapytałam, próbując dostrzec czy nie jedzie ktoś jeszcze, ale ulica była pusta.
-Nie wiem. - Szepnęła zielonooka.
Chłopak, jak mówił Matt - kumpel Alexa, ściągnął w pośpiechu kask.
-Jeden chłopak wyleciał z drogi! - Zawołał.
Nie. Nie. Nie!
Poczułam mdłości.
Przez tłum przetoczyła się fala szeptów po czym wszyscy, jakby dostali niewidzialny znak - zaczęli się rozchodzić.
-Gdzie jest Alex? - Zawołałam z rozpaczą, próbując obrócić się w stronę Matta, ale rozdzieliły nas przepychające się osoby. - Kto wyleciał z ulicy? - Zapytałam głośniej sama właściwie nie wiedząc kogo.
Panika zalewała moje ciało, paraliżowała umysł. Wiedziałam, że ludzie zbierają się do ucieczki, że prawdopodobnie zaraz pojawi się na miejscu policja, ale nie potrafiłam zmusić się do nawet najmniejszego ruchu.
Alex.
Boże to nie mógł być Alex.
Nagle czyjeś ręce dotknęły moich ramion. Krzyknęłam z przerażeniem.
-To ja! Jestem tu. - Zawołała Meg. - Zaraz nas stąd wyciąganę!
Pokręciłam głową.
-Nigdzie nie pójdę bez Alexa!
W oddali rozległ się głos syren. Karetka była w drodze.
Meg ścisnęła mnie mocniej.
-Musimy...
-Nie. - Zaprotestowałam. - Muszę... - Głos mi się załamał, a oczy zaszły łzami. Nie bardzo wiedziałam, co chcę zrobić, ale szarpnęłam się.
To był zły pomysł.
Straciłam równowagę i nie mając kontroli nad własnym ciałem poleciłam w tył.
Sekundę później zamiast na ziemi, znalazłam się w ciepłych, silnych ramionach.
Moje ciało przeszedł dreszcz.
Poczułam znajomy zapach żelu pod prysznic i przez moment myślałam, że jestem w niebie. Może umarłam? Może jednak naprawdę upadłam, uderzyłam głową w kamień i już? Stało się!
Zaraz jednak zmarszczyłam brwi, bo raczej wątpiłam, że w niebie wciąż słychać będzie warkot ścigaczy.
-Co wy tu do cholery robicie? - Usłyszałam za sobą ostry głos chłopaka.
Moje serce podskoczyło, a ciało zalała ulga. Żył! Dobry Boże on żył!
Obejrzałam się w bok. Chciałam go zobaczyć.
-Jezu Gabi. - Zawołał. - Ledwo stoisz na nogach.
Powinnam była się przejąć, ale jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia. Teraz liczył się tylko on. Tak bardzo bałam się, że miał wypadek, że więcej go nie zobaczę. Wciągnęłam powietrze i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam, że znów oddycham pełną piersią.
-Jak to co!? - Zawołała oburzona Megan, a on wreszcie obrócił mnie w moją stronę. - Szukaliśmy cię!
Był taki idealny.
Ciemne oczy skanowały moją twarz. Mogłam w nich utonąć.
-Alex! - W hałasie rozległ się krzyk Matta. - Jesteś cały?
-Cholera tak. - Odkrzyknął, zerkając na brata. - Zabierajmy się stąd! Zaraz będziemy mieli na głowie gliny!
-Jasne! - Zawołał chłopak i łapiąc za rękę Meg, pociągnął ją w stronę samochodu.
Ciemnooki bez słowa wziął mnie na ręce i ruszył za nimi.
Trzymałam kule pozwalając mu się nieść.
Widziałam, jak Matt wsiada na motocykl i odjeżdża. Następnie Meg uchyliła nam drzwi i chłopak posadził mnie na tyle, po czym sam zajął miejsce obok.
-Jedź! - Zawołał do mojej przyjaciółmi.
Gdzieś z tyłu migały policyjne światła.
Dziewczyna wcisnęła gaz do dechy i z piskiem ruszyła do przodu.
Przez kilka minut jechaliśmy w pełnej napięcia ciszy. Czekaliśmy, aż zacznie ścigać nas policja, ale widocznie musieli zająć się uciekającymi na motorach.
Dopiero z czasem zrozumiałam, że siedzę przyklejona do Alexa. Jego serce biło miarowo, a oddech nieco się uspokoił.
Jego bliskość sprawiała, że czułam się bezpieczna.
-To było niesamowite! - Zaczęła w końcu moja kumpela odrobinę zwalniając. - Cholera, jeszcze nigdy się tak nie bałam, że złapie mnie policja!
Bardziej poczułam, niż zobaczyłam, jak Alex kręci głową.
-Ona nie powinna wstawać. - Wskazał na mnie. - Co wam odbiło?
-Matt wpadł do domu Gabi. - Zaczęła Meg, zwalając wszystko na chłopaka. - Zaczął mówić coś o tym, że zwariowałeś, a potem Gabriela zaczęła świrować, a jeszcze wcześniej jej się śniłeś i w końcu musiałam tu przyjechać i...
-Megan. - Wtrąciłam się. - Oddychaj.
Posłała mi w lusterku wkurzone spojrzenie.
-Zabawne.
Uśmiechnęłam się blado.
Byłam cholernie zmęczona.
Ziewnęłam.
-Zaraz będziesz w domu. - Obiecał cicho.
-To był okropny wieczór. - Wyszeptałam, a on założył mi za ucho zbłąkany kosmyk włosów.
-Dlaczego?
Uniosłam do góry głowę.
-Myślałam, że to ty wyleciałeś z tej drogi.
-Ja też. - Przyznała cicho Meg. - Nigdzie cię nie było, a jakiś koleś powiedział, że się ścigałeś, a potem...
Nawijała, jak Katarynka.
Zachichotałam.
Dziewczyna znów rzuciła mi karcące spojrzenie.
-Przepraszam - Mruknęłam.
Chciałam dodać coś jeszcze, ale Alex dotknął mojego policzka i zgubiłam wątek. Pragnęłam zostać w jego ramionach na zawsze.
Spojrzałam na niego.
-Nie ścigałem się. - Powiedział. - Pomyslalem, że jesli to zrobię bedziesz wsciekła i zrezygnowalem.
Moje serce zamarło.
-Była bym wściekła.
Dotknął kciukiem moich warg.
-Teraz ja jestem zły.
-Za co? - Zapytałam zaskoczona.
-Nie powinnaś wstawać, Gabi. Poważnie. To, co zrobiłaś było cholernie głupie.
Poczułam się, jak małe dziecko.
-Miałam złe przeczucia. - Warknęłam. - Chciałam cię powstrzymać! Poza tym Matt mówił, że zabrałeś ścigacza i... - Urwałam. - A tak właściwie gdzie go masz?
Wzruszył ramionami.
-Sprzedałem.
-Co!? - Zawołałam równo z Meg, a chwilę później dziewczyna wcisnęła hamulec.
Kule spadły na podłogę.
-Sprzedałeś?
-Tak.
-Myślałam, że nadal chcesz jeździć.
Pokręcił głową patrząc prosto w moje oczy.
-Wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Przełknęłam ślinę.
-To znaczy co wiesz? - Zapytałam, ale zanim odpowiedział ktoś otworzył drzwi.
-Nie powinnaś wstawać! - Zawołał wkurzony głos za mną.
Obróciłam się w tył.
Dwie pary oczu ciskały we mnie błyskawice.
Mój lekarz, to znaczy przyrodni brat Alexa wyglądał na wściekłego.
Miałam przechlapane.
-Wniosę ją do domu. - Zaoferował ciemnooki, a ja, jak najbardziej chętna objęłam mocniej jego szyję.
-Tylko ostrożnie. - Warknął Tim i ruszył pierwszy do mojego domu.
-Oby nie wezwał mojej matki. - Jęknęłam, kiedy zniknął razem z Meg wewnątrz.
-Spróbuję z nim pogadać, ale najpierw niech cię zbada.
-Dziękuję.
Wysiedliśmy z samochodu.
Znów niósł mnie na rękach, a potem wchodząc do domu zaśmiał się z czegoś, ale nie wyjaśnił z czego.
Wdychałam jego cudowny zapach póki nie położył mnie na łóżku.
-Boli cię? - Tim, jego brat przeszedł od razu do rzeczy. Ciekawa byłam, jak Alex przekona go do milczenia.
-Nie. - Bąknęłam cicho nie bardzo wiedząc, w którą stronę patrzeć.
Gapiły się na mnie cztery osoby.
Każda z nich miała inną minę.
Matt zbolałą. Megan przerażoną, Tim poważną, a Alex...
Moje serce wykonało potrójne salto w powietrzu.
Na litość, patrzył na mnie zupełnie tak, jak w moich snach. Oczami pełnymi miłości.
____________
Dobranoc 💕💕💕

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz