K3, rozdział 31

3K 303 76
                                    

-Uspokój się. - Powtarzała Meg, wbijając mi w ramiona paznokcie. - Musisz leżeć, Gabi. Nie wolno ci siadać, słyszysz?
Wzięłam głęboki wdech. Po moich policzkach płynęły łzy.
-Alex. - Wykrztusiłam cała się trzęsąc. - Muszę go zobaczyć, muszę. Błagam!
Próbowałam się wyrwać, ale dziewczyna nie dawała za wygraną.
-Błagam cię Gabrielo połóż się!
-Nic nie rozumiesz! - Krzyknęłam zrozpaczona. - Coś jest nie tak! Coś jest nie tak!
Żółć podeszła mi do gardła, a niepokój jaki odczuwałam w piersi był coraz silniejszy. Rozchodził się po moim ciele, jakby żyłami, powodując nowe problemy z oddychaniem. Starałam się przełykać wpadające mi do ust łzy, ale wszystko działo się tak szybko, a mój oddech nie chciał współpracować. Raz czy dwa zakrztusiłam się nimi, głośno kaszląc.
-Pójdę po niego. - Szarpała mnie za ramiona. - Słyszysz? Pójdę po niego.
Pokiwałam głową.
Musiałam go zobaczyć.
-On mi się nie śni Meg. Nie śni mi się. - Mówiłam dziwnie zbolałym głosem.
-Już dobrze. - Pogłaskała mnie po policzku. - Pójdę po niego. - Powtórzyła, ale zanim ruszyła się z miejsca ktoś zapukał głośno do drzwi. Raz, drugi, trzeci, a potem nastała chwilowa cisza.
Podskoczyłam niespokojnie na łóżku.
-Może to on. - Podsunęła Megan, a sekundę później pisnęła przerażona.
Zerknęłam w stronę okna.
Intruz dobijał się do szyby.
-Gabi? To ja! - Zawołał Matt.
Zielonooka rozmasowała sobie pierś, po czym bez wahania otworzyła okno.
-Zwariowałeś? - Warknęłam - Mogłam dostać zawału!
Chłopak jej nie słuchał.
Złapał się parapetu i bez czekania na zaproszenie, wślizgnął się do środka.
-Gabi. - Przełknął ślinę, a ja poczułam, jak od nowa zalewa mnie fala paniki. Skurcz w żołądku był tak silny, że aż musiałam pochylić się do przodu, zginając w pół.
Chłopak nie musiał nic mówić.
Wiedziałam, że miałam rację.
Coś było nie tak z Alexem.
-Gabi co się dzieję? - Megan złapała mnie za łokcia i znów próbowała zmusić do leżenia. - Boli cię tak?
-Matt co się dzieje? - Zapytałam słabo.
-Idź po swojego brata! - Pisnęła niemal z płaczem Meg. - Ona nie może jeszcze wstawać!
-Nic mi nie jest. - Oświadczyłam jej prostując się. - Zaufaj mi.
Patrzyła na mnie. Widziałam w jej oczach wahanie, ale zaraz skinęła głową.
-Matt? - Zapytałam ponownie.
-Chyba nie powinienem tego robić, ale...
-Mów do cholery! - Krzyknęłyśmy obie.
Zamrugał, a potem posłał mi jedno z tych spojrzeń, po których człowiek nie usłyszy nic dobrego.
-Alex oszalał.
-Oszalał? - Zapytała moja przyjaciółka. - Tylko tyle?
-Ale nic mu nie jest? - Dopytywałam.
-Tego nie wiem. - Przyznał.
-Opowiedz co się działo, od początku. - Poprosiłam.
Wziął głęboki wdech.
-Nie mamy za dużo czasu. Wziął ścigacza.
-O Boże. - Zakryłam usta dłonią. Miałam bardzo złe przeczucia.
-Wciąż go macie? - Zdziwiła się Megan. - Mówiłeś, że wasza mama chce go sprzedać.
-Jutro miał przyjechać po niego kupiec. - Rzucił. - Nie wiem, co odbiło mojemu bratu, ale powtarzał, że tylko tak się dowie, co jest między wami naprawdę. Mówił coś o tym, że cię zna. - W jego głosie dało wyczuć się napięcie. - Powtarzałem mu, że to nie możliwe, ale nie słuchał.
Spojrzałam na Meg.
-Co zamierza zrobić? - Zapytała, ponieważ ja nie miałam odwagi.
-Pojechał na wyścig.
Słowa chłopaka rozbrzmiewały w mojej głowie raz za razem, jak echo. Wyścig, wyścig, wyścig.
Zakręciło mi się w głowie i przez moment nie byłam pewna czy wciąż siedzę. Wszystko wirowało.
-Co możemy z tym zrobić? - Zapytała Megan. - I jak do cholery to ma mu pomóc sobie przypomnieć?
Westchnął.
-Ubzdurał sobie, że musi znaleźć się w niebezpiecznej sytuacji, żeby wróciła mu całkowicie pamięć. - Przeczesał palcami włosy. - Jadę tam, ale...
Czułam na sobie jego wzrok. Wiedziałam czego chce.
Pokiwałam powoli głową.
-Meg w szafie są kule, podaj mi je proszę.
-Co!? - Dziewczyna zerwała się na równe nogi. - Zwariowałaś?! Ja pojadę! Nie wolno ci wstawać!
-Ciebie nie posłucha! - Oświadczyłam spokojnym głosem, żeby jej nie martwić bardziej swoim stanem. W środku jednak miałam wrażenie, że emocje rozerwą mnie na strzępy.
-Nie zgadzam się!
Spojrzałam prosto w jej oczy.
-Meg błagam cię. - Mój głos jednak nie był błagalny. Mówiłam twardo i stanowczo. - Jeśli coś mu się stanie będzie to moja wina.
-Nieprawda! Sam tam pojechał!
-Mogłam mu powiedzieć. - Mierzyłyśmy się wzrokiem, ale wyraźnie widziałam, że się poddaje.
-Nie mamy czasu. - Przypomniał Matt i w końcu warknęła coś pod nosem, idąc po kule.
-Ale jadę z wami. - Ostrzegła.
-Za nami. - Poprawił ją Matt i bezceremonialnie podniósł mnie do góry.
Pisnęłam, łapiąc go za szyję.
-Nie mamy czasu na jazdę samochodem. - Oświadczył, ruszając ze mną na rękach w stronę drzwi.
-Jeśli zginiecie przyrzekam, że... - Jej słowa zagłuszył trzask drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz.
-Nie zabij nas. - Poprosiłam cicho, patrząc na stojący motocykl.
-Przestrzegam przepisów. - Rzucił, podchodząc bliżej. - Nie jestem wariatem, jak mój brat.
Westchnęłam, pozwalając usadzić się na siedzeniu. Następnie założył mi na głowę kask.
-Dasz radę? - Zapytał. - Jak nogi?
-Chyba dam.
-Oby. - Mruknął i usiadł przede mną. - Obejmij mnie ramionami. Mocno.
Zrobiłam, jak kazał.
Moje ciało przeszedł silny dreszcz. Zamknęłam oczy.
Dasz radę, Gabi - powtarzałam sobie w myślach - dla Alexa.
Chłopak uruchomił maszynę.
Głośny warkot przerwał ciszę nocy. Wyrwało nas w przód.
Pisnęłam, ale mój pisk zagłuszył głośny hałas. Przywarłam do chłopaka mocniej.
***
Czułam, jak pracują jego mięśnie. Przy każdym zakręcie pochylało nas odrobinę w bok. Nie otworzyłam oczu nawet na sekundę. Bałam się, że zwymiotuję.
Chłodny wiatr chłostał moją twarz. Moja miednica trzymała się dobrze. Nie bolała, co wzięłam za dobry znak.
Dwa razy zatrzymaliśmy się na światłach, a potem znów jechaliśmy przez dłuższy czas prosto. W końcu chłopak zaczął zwalniać. I chyba nawet stanął, ale wciąż huczał mi w uszach przeraźliwy warkot, więc dalej trzymałam się go nie otwierając oczy. Warkot i głośna muzyka.
Chwilę później poczułam, że się porusza.
-Jesteśmy. - Mruknął.
-Na pewno? - Zapytałam, bo nadal słyszałam uruchomiony motocykl. I to nawet nie jeden.
-Tak. - Rzucił i łapiąc mnie w pasie, postawił na ziemi.
Otworzyłam oczy, momentalnie tracąc równowagę. Przytrzymał mnie w ostatniej chwili.
-Cholera, nie dobrze.
-Dam radę. - Zapewniłam i jakimś cholernym cudem stanęłam. Było dobrze.
Zeskoczył na ziemie i ściągnął mi kask.
-Nie powinnaś obciążać jeszcze tak bardzo nóg. Leżałaś sześć tygodni.
Spojrzałam na niego.
-Mądrala. - Warknęłam i w końcu odważyłam się obrócić w tył.
Na małym placu, pośrodku rozpadających się kamienic stało około dwudziestu ścigaczy. Ludzi było multum. Jedni pili coś z plastikowych kubków, inni tańczyli do głośniej, ostrej muzyki. Byli też tacy, którzy siedzieli na swoich machinach śmierci wymieniając się między sobą pieniędzmi.
-Zaczęli spisywać zakłady.
Obok nas zahamował samochód. Trzasnęły drzwi.
Zerknęłam na idącą w naszym kierunku Megan.
-Widzicie go?
-Nie. - Pokręciłam głową, a ona podała mi kule.
-Trzymasz się?
Posłałam jej coś na kształt uśmiechu.
-Jak widać.
Rozejrzała się.
-Jeśli z tego wyjdziemy i nie zabije cie matka, ja to zrobię. - Oświadczyła. - Co robimy?
-Czekajcie, znam jednego gościa. - Zawołał Matt. - Zapytam go o Alexa. Nie ruszajcie się stąd.
Patrzyłam z napięciem, jak odchodzi w stronę gościa od zakładów. Skąd on ich znał? Zmrużyłam oczy.
Chłopak wyglądał znajomo.
Stuknęłam łokciem przyjaciółkę.
-Kojarzysz go?
Dziewczyna przyjrzała się blondynowi uważniej.
-Chyba chodzi z Mattem na biologie. - Spróbowała przekrzyczeć hałas. - Ale nie widzę nigdzie twojego chłopaka.
-Ja też nie. - Przyznałam ze strachem w głosie, opierając się na kulach.
Matt coś powiedział do swojego kolegi i odszedł od niego ze zbolałą miną.
Zachwiałam się.
Meg spojrzała na mnie z niepokojem, ale nic nie powiedziała.
-I co? - Wykrztusiłam mając złe przeczucia.
-Pierwszy wyścig już trwa. - Odpowiedział chłopak, podchodząc bliżej.
____________________
No hej hej! Chciałam wam tylko życzyć miłej niedzieli ;)).
Ps.
Wybaczcie, że groch z kapustą, ale chyba coś mnie bierze, bo umieram na gardło ;---;

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz