K1, rozdział 5

3.8K 302 56
                                    

Usiadłam na łóżku, włączając sobie w telefonie grę. Musiałam przecież zabić jakoś czas. Słyszałam, jak matka chodzi po salonie i krzyczy. Wyzywała mnie od niewdzięcznic, i z pewnością otworzyła już wino.
Starałam się ignorować ją z całych sił i cieszyłam się naprawdę bardzo, że miałam pokój z łazienką. Wolałam nie wchodzić jej już dzisiaj w drogę.
Jakiś czas później usłyszałam ciche pukanie w szybę.
Otworzyłam więc okno i wyciągnęłam rękę, aby pomóc przyjaciółce.
-Mamy szczęście, że twój dom nie jest piętrowy. - Powiedziała, kiedy w końcu znalazła się w środku.
-Co ty tu robisz? - Zapytałam, krzyżując ręce na piersi. - Zaraz masz imprezę.
-A co ja będę tam robiła bez ciebie?
Udałam, że się zastanawiam.
-No nie wiem. Może poderwiesz Aarona?
Prychnęła.
-Na oczach mojego brata? - Pokręciła głową. - Odpada. Chcę jeszcze trochę pożyć. Poza tym siedzenie z tymi snobami, sam na sam, nie jest dla mnie. Z tobą mogłabym się, chociaż trochę pośmiać.
Westchnęłam.
Niby miała rację. To była nasza tradycja. W szkole zawsze siadałyśmy na ławkach i między sobą komentowałyśmy zachowania naszych szkolnych gwiazdek. I szczerze mówiąc? Nie wypadały najlepiej. Weźmy na przykład taką Amandę Day, jednego dnia założyła tak krótką spódniczkę, że było jej widać cale majtki. I może nie byłoby w tym nic zabawnego, gdyby nie fakt, że były grube i babcine.
-Masz rację. - Przyznałam. - Ich imprezowe ubrania mogłyby być dobrym tematem.
Prychnęła.
-Chyba ich brak.
Uśmiechnęłam się do niej.
Zawsze wiedziała, jak poprawić mi humor.
Usiadłam z powrotem na łóżku.
-Więc, co będziemy robić?
Rozejrzała się po pokoju, ale zanim wymyśliła, co dalej, ktoś zapukał w szybę.
Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Zapraszałaś kogoś? - Zapytała.
Pokręciłam głową, a potem obie ostrożnie podeszłyśmy do okna.
-Co się tak gapicie? - Zapytał Jacob, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Co tu robisz? - Pisnęłam i dałam mu znak, żeby wszedł do środka. Jeśli moja matka go zobaczyć, zabije nas wszystkich.
Chłopaka podskoczył, złapał się parapetu i podciągnął, wchodząc do środka.
-Coś ty taki wymuskany? - Zażartowała Meg, kiedy wreszcie się wyprostował.
-Miałem iść na imprezę do Aarona.
Nagle z salonu dobiegł głośny trzask.
Westchnęłam.
-I co nie idziesz?
Jacob spojrzał na mnie, przyglądając się mojej twarzy, a potem twarzy Meg.
-Jared powiedział, że was nie będzie.
Zmarszczyłam brwi.
-A skąd on to wie?
-Podarłam zaproszenia. - Przyznała Megan, wzruszając ramionami.
-Gabriello! - Niespodziewanie mama zapukała do drzwi, a może pukanie było zbyt delikatnym określeniem. - Masz szlaban! Nie będziesz się tak do mnie odzywała. - Bełkotała.
Przewróciłam oczami.
-Ciekawe na co szlaban, jak nie wychodzę nigdzie poza szkołą i pracą? - Zapytałam cicho przyjaciół.
Dziewczyna skrzywiła się, ale Jacob złapał mnie za nadgarstek zdecydowanym ruchem.
-Ubieraj się.
-Co?
-I zgaś to cholerne światło! - Wydarła się matka i w końcu odeszła.
-Pójdziemy na tą imprezę.
Spróbowałam mu się wyrwać.
-Nie mogę, nie słyszałeś?
-Jacob ma rację. - Powiedziała Meg, stając po jego stronie. - Nie zostaniesz tu.
-Muszę pilnować mamy.
-Zaraz się tak opije, że nigdzie nie pójdzie. - Stwierdził szatyn. - A ty potrzebujesz się rozerwać.
Spojrzałam na przyjaciółkę.
Pokiwała głową.
-No nie wiem...
-Będzie fajnie. - Stwierdziła, podchodząc do mojej szafy. - Masz gdzieś sukienkę, którą ci pożyczyłam?
-Oddałam ci ją.
Uderzyła się dłonią w czoło.
-No tak. Jacob? Damy radę jeszcze zahaczyć o mój dom?
-Najwyżej się spóźnimy.
-Halo, halo! - Zawołałam, stając między nimi. - Jeszcze się na nic nie zgodziłam! Poza tym Meg porwała zaproszenia.
-Widziałaś ile wisiało ich w szkole? Jared na pewno ma jeszcze jakieś.
-Poza tym, kto będzie je sprawdzał?
Westchnęłam.
-No nie daj się prosić. - Dziewczyna złożyła dłonie, jak do modlitwy.
Miałam mieszane uczucia. Jeszcze nigdy nie wymykałam się z domu, poza tym co z Alexem? Mówiłam mu, że zobaczymy się później, ale tęskniłam...
-Gabi, prosimy. - Zaczął Jacob. - Mam uklęknąć?
-Nie, to było by głupie.
-Więc się zgódź, bo on to naprawdę zrobi.
Wzięłam głęboki wdech.
Przecież też mi się coś należało od życia, prawda? A nie tylko ciągłe pilnowanie matki.
-No dobra. - Rzuciłam. - Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.
-Nie będziesz! - Obiecała mi.
***
Oczywiście wydostaliśmy się oknem i drogę do domu Meg pokonaliśmy biegiem. Chcieliśmy złapać jej brata i najwyraźniej dzisiejszego dnia dopisywało nam szczęście.
-Jared! - Brunetka wpadła do domu, krzycząc na cały głos.
-Gdzie wasi rodzice? - Zapytałam.
-Poszli do znajomych.
-Czego chcesz? - Warknął chłopak, wychodząc z pokoju. Zapinał właśnie koszulę, a mój wzrok padł automatycznie na jego nagi tors.
Och, cholera. Wyglądał naprawdę dobrze. Wiedziałam, że ćwiczy, ale dawno już nie widziałam go bez koszulki i zdecydowanie, kiedy działo się to po raz ostatni nie wyglądał, aż tak... seksownie.
Zamrugałam podnosząc do góry wzrok i omal nie wyskoczyło mi z piersi serce. Patrzył na mnie, mrużąc zielone oczy.
Zaczerwieniłam się, obracając w bok głowę.
-Mam jeszcze zaproszenia. - Odpowiedział na zadane widocznie wcześniej przez siostrę pytanie. - To jednak idziecie?
-Tak. - Dziewczyna pokiwała głową. - Udało się.
-Zabiorę was. - Mruknął. - Wolę mieć cię na oku. Zaraz będzie Vincent.
-Dobra. - Meg pociągnęła mnie za dłoń. - To my przebierzemy Gabi, a ty Jacob, zabaw się trochę z moim bratem.
-Robi się. - Zażartował, a potem przyjaciółka wcisnęła mnie do pokoju i niemal od razu, otworzyła szafę.
-Czemu właściwie mi ją oddałaś? - Zapytała grzebiąc w ciuchach wiszących na wieszaku.
Jej pokój był mały, ale przytulny. Ściany były pomalowane na pomarańczowo, a meble z jasnego drewna idealnie pasowały do paneli.
-A gdzie miałabym w niej chodzić? - Zapytałam, siadając na krześle.
-Mam! - Pisnęła, wyciągając śliczną, niebieską sukienkę. - Załóż, a potem cię uczeszemy.
Uśmiechnęłam się.
-No dobra, tylko się odwróć. - Nie lubiłam, kiedy ktoś patrzył na moje pocięte uda. Co prawda ślady były stare, ale były.
Kiedyś kaleczenie siebie było dla mnie czymś w rodzaju ulgi, teraz żałowałam każdej kreski jaką zrobiłam. Przypominały mi tylko chwile, o których nie chciałam pamiętać.
Sukienka pasowała na mnie idealnie. Miała cieniutkie ramiączka i trochę większe wycięcie na plecach, ale zakrywała co trzeba, dzięki czemu nie czułam się, jak pierwsza lepsza dziwka.
-I jak?
-Jest super! - Megan klasnęła w dłonie. - No dobra, robimy koka czy mam się brać za makijaż?
-Makijaż. - Powiedziałam zdecydowanie. - Myślę, że moje włosy dziś wyglądają w miarę dobrze.
-Racja.
***
Nie całe dziesięć minut później wyszłyśmy na korytarz. Otworzyłam drzwi i wpadłam prosto w klatkę piersiową Vincenta. Chłopak złapał mnie odruchowo w pasie, żebym nie upadła, a kiedy podniosłam na niego wzrok, odrobinę skrępowana tą bliskością, zauważyłam w jego szarych oczach zdumienie.
Trzymałam dłonie na jego torsie, a moje serce odrobinę przyspieszyło. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko jego twarzy. Miał naprawdę ładne usta.
-Możesz mnie już puścić. - Szepnęłam, a on, jakby wracając do rzeczywistości, odsunął się w tył.
-Jasne, przepraszam. Nie widziałem cię, nic nie jest?
-Nie. - Uśmiechnęłam się, obracając do stojącej za mną przyjaciółki.
Gapiła się na nas, marszcząc zabawnie brwi.
-Idziemy? - Zapytałam.
-Tak. - Uśmiechnęła się. - Cześć Vin'c.
-Cześć, gdzie Jared? - Zapytał unikając patrzenia w moją stronę, jak ognia.
-Pewnie u siebie. - Zdążyła powiedzieć, a chłopaki wyszli z pokoju.
-Jedziemy? - Rzucił brat dziewczyny, ale zaraz zatrzymał wzrok na mojej osobie. - No nieźle, mała.
-Dzięki.
Jacob przepchnął się obok Vin'ca i objął mnie ramieniem, a drugim przyciągnął do siebie Meg.
-Ale mam dziś farta. - Zagwizdał. - Takie dwie piękności moje.
Zaśmiałam się.
Ruszyliśmy do wyjścia.
Pożyczone od Megan szpilki były dość wysokie i teraz w końcu byłam odrobinę wyższa.
-Jacob będziesz prowadził? - Zapytał Jared, mijając nas.
-Jasne. I tak nie piję.
Wyszliśmy przed dom.
Mój przyjaciel i Vincent wcisnęli się na przód, a Meg i mnie rozdzielił na tyle Jared.
Do domu Aarona mieliśmy jakieś dwadzieścia minut jazdy, ale ja już po dwóch pierwszych wiedziałam, że droga będzie męczarnią.
Brat mojej przyjaciółki obrał sobie za cel doprowadzanie mnie do szału. Zdążyliśmy wyjechać z ulicy, a on dyskretnie musnął moją nogę. Początkowo myślałam, że przypadkiem, ale potem znów się to powtórzyło.
Moje ciało przeszedł silny dreszcz, a do głowy znów napłynęły wspomnienia naszych pocałunków.
I nie było nikogo, kto by go zajął czymś innym.
Megan rozmawiała z kimś przez słuchawki, w ogóle nie patrząc w naszą stronę, a Vin'c i Jacob rozmawiali głośno, słuchając radia.
Spróbowałam się odsunąć, ale nie miałam już gdzie.
Poczułam, że na mnie patrzy, więc zebrałam się w sobie i posłałam mu wkurzone spojrzenie.
-Przestań. - Szepnęłam cicho tak, by nikt nas nie słyszał. - Mówiłam, już mam chłopaka.
Nie odpowiedział nic. Po prostu złapał moją dłoń i ukrywając to między naszymi nogami, trzymał mnie tak przez całą drogę.
Nic z tego nie rozumiałam.
Próbowałam nawet się wyrwać, ale nie pozwolił mi na to.
Popatrzyłam na siedzącego przede mną Vincenta.
W co oni grali? Obaj.
________________
A dzis co sądzicie o Vincencie i Jaredzie?
Miłej niedzieli ❤. A co tam u Was? U mnie dziś chłodno i deszczowo ;< gdzie jesteś słońce!?

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz