K2, rozdział 19

3.4K 307 76
                                    

Kolejnego dnia podchodząc do okna nie patrzyłam za mamą. Mój wzrok od razu skierował się w stronę domu na wprost. Chciałam go zobaczyć. Poczuć ten przyjemny skurcz w brzuchu, który pojawiał się za każdym razem, kiedy tylko chłopak przebywał w moim pobliżu.
Spojrzeć na niego i zobaczyć ten cudowny uśmiech, który pobudzał wszystkie nerwy w moim ciele.
Usłyszeć głos, którym zawsze szeptał, że mnie kocha, ale jego nie było, a dom wyglądał na pusty.
Zauważyłam za to idącą do mnie Meg, więc odsunęłam się od parapetu i popędziłam na przedpokój. Tym razem byłam bardziej skłonna poddać się jej zabiegom. Pierwszy raz od dawana pragnęłam zrobić coś dla siebie. Nawet nie dla Alexa. Po prostu chciałam poczuć się sama ze sobą lepiej. Uwierzyć w to, że jestem lepszą osobą, niż moi rodzice.
Powinnam zadbać o swój wygląd. I nie miałam tu na myśli robienia z siebie wymalowanej lalki, ale przyszedł czas na poznanie własnych pragnień. Zrozumienie metodą prób i błędów czego chcę. Dorastałam i jeśli chciałam poradzić sobie w życiu, musiałam w pierwszej kolejności zrozumieć kim jestem. I może Alex mnie nie pamiętał, ale byłam mu wdzięczna, bo to właśnie dzięki niemu, dzięki temu, że pojawił się w moim świecie zapragnęłam wyjść ze swojej skorupy. Poznać życie.
Jak mogłabym być na niego zła?
Dał mi w życiu tyle szczęścia. Może tylko w snach, ale mimo wszystko sprawił na pewien czas, że czułam się kochana, a to było dużo więcej, niż sobie mogłam wyobrażać.
***
Nie było go w szkole. Chłopcy (i nie tylko) wciąż oglądali się za mną, a Jared przyczepił się, jak rzep ogona. Przychodził do nas na każdej przerwie. A tam, gdzie szedł on - była też uwieszona na jego ramieniu Kelly. Jej nos wyglądał coraz lepiej.
Nie wiedziałam, co oboje chcieli osiągnąć swoim zachowaniem i nie miałam zamiaru zgadywać. Przez większość czasu byłam po prostu oderwana od rzeczywistości. Siedziałam obok, ale w głowie wciąż wyobrażałam sobie, jak mogłoby przebiec moje kolejne spotkanie z Alexem. I chociaż fantazjowałam o tym na tysiące sposobów - z pewnością nie sądziłam, że dojdzie do tego w kawiarni, gdzie pracuję.
Oczywiście, jak w każdy czwartek udałam się po szkole do pracy. Przebrałam w fartuszek, przywitałam z szefem, a potem przygotowałam dla Jacoba kawę. Zajrzała też Megan, przynosząc mi obiad, ale zaraz musiała się zmyć na korepetycję.
Obsłużyłam siedzących przy stołach klientów, w tym - niestety, Kelly, po czym wróciłam za bar.
Mój przyjaciel poprosił o dolewkę, więc dolałam mu kawy i stawiając przed nim filiżankę, poczułam, że ktoś mnie obserwuje.
Uniosłam zaciekawiona głowę i momentalnie zalała mnie fala gorąca. Stał dwa stoły dalej.
-Alex! - Zawołał Aaron, ale chłopak machnął mu tylko ręką i ruszył w moją stronę.
Jacob obejrzał się w tył, ale nic nie powiedział. Musiał zrozumieć kim jest idący do nas chłopak.
-Tak myślałem, że to ty. - Odezwał się Alex, siadając na taborecie przy barze.
-Tak?
-Przechodziłem obok i zobaczyłem cię przez okno. - Wyjaśnił. - A potem przypomniałem sobie, że przecież spotkaliśmy się na tyłach.
Pokiwałam głową czując, że trzęsą mi się ze stresu dłonie. Ukryłam je za plecami.
-W czym mogę ci pomóc? - Wypaliłam, momentalnie czerwieniejąc. No świetnie! Tekst godny Oskara! Co się ze mną do cholery działo? Czy musiałam robić z siebie taką idiotkę?
Unosił sugestywnie brwi.
-Podać ci coś? - Zmieniłam temat, zabierając się za wycieranie blatu.
-Właściwie to chciałem cię przeprosić.
Zamarłam, rzucając mu pytające spojrzenie.
-No wiesz, za nasze pierwsze spotkanie. - Uśmiechnął się. - Chciałem przeprosić już w szkole, ale twój chłopak nam przeszkodził.
Usłyszałam, jak Jacob się krztusi. Alex spojrzał w jego stronę.
-Jared nie jest moim chłopakiem! - Oświadczyłam stanowczo. Jak mógł tak nawet pomyśleć!?
-Nie? - Wyglądał na zdziwionego.
-Zdecydowanie nie! - Powiedzieliśmy równo z Jacobem.
Spojrzałam na przyjaciela, posyłając mu wdzięczny uśmiech.
Alex ponownie zerknął w jego stronę.
-Chodzimy razem na treningi? - Zapytał, a chłopak pokiwał głową.
-Tak.
-Nie mogę zapamiętać jeszcze tych wszystkich imion i osób. - Wyjaśnił ciemnooki. 
-Nic nie szkodzi. - Zapewnił szatyn, a Alex uśmiechnął się i spojrzał prosto w moje oczy, pozbawiając mnie powietrza. O matko, ale on miał cudowne usta! I to spojrzenie... Był taki przystojny! Nie sądziłam nigdy, że tak trudno będzie mi rozmawiać z nim w realnym świecie. W snach często mówiłam mu, że bardzo bym się stresowała, a potem oboje się ze mnie śmialiśmy.
-Chciałem tylko przeprosić.
-Nic się nie stało. - Zapewniłam. - I Jared naprawdę nie jest moim chłopakiem.
Cholera, robiłam z siebie kretynkę. 
-Gabriela? - Zapytał nagle młody chłopak, pojawiając się znikąd i podchodząc do blatu, z bukietem tulipanów.
-Tak. - Odpowiedziałam. - Coś podać?
-To dla ciebie. - Wyciągnął w moją stronę kwiaty.
Zamrugałam, przyjmując prezent.
-To chyba pomyłka.
-Jesteś Gabi? - Upewnił się.
-Tak.
-Więc są dla ciebie. - W jego głosie dało wyczuć się przekonanie.
-Od kogo?
-Liścik jest w środku. - Uśmiechnął się i już miał odejść, kiedy Alex obrócił się w jego stronę.
-Ona woli róże. - Rzucił pewnym siebie głosem, przenosząc na mnie swoje zamyślone spojrzenie. - Nie wiem skąd to wiem, ale wolisz róże, prawda?
Miałam wrażenie, że pęknie mi serce. W moich oczach stanęły łzy. On naprawdę był moim Alexem. Był nim, chociaż o tym nie wiedział.
-Tak mam przekazać? - Zapytał posłaniec.
-Podziękuj. - Z trudem oderwałam wzrok od chłopaka.
-Spoko.
Alex wstał.
Od razu rzuciłam kwiaty w bok.
-Nie zamówisz nic?
Pokręcił głową.
-Mam do załatwienia kilka spraw. - Jego oczy przyglądały się uważnie mojej twarzy. - Do zobaczenia.
-Cześć. - Wykrztusiłam słabo patrząc, jak odchodzi, a kiedy wyszedł dosłownie opadłam na krzesło.
Jacob posłał mi współczujące spojrzenie.
-To musi być straszne, kiedy ty patrząc na niego widzisz wszystkie wasze wspólne chwile, a on...
-Róże. - Mruknęłam.
-Co?
-Powiedział, że wolę róże. -  Czułam, że się uśmiecham. - Rozumiesz?
Pokręcił głową.
-Nie bardzo.
-Ja naprawdę wolę róże.
***
Wychodząc z pracy znów musiałam przejść przez ciemność, ale tym razem nie czułam strachu. Wciąż miałam w głowie moje pierwsze w prawdziwy życiu spotkanie z Alexem. To, jak przyciągnął mnie do siebie. Jak powiedział, że przyjemnie pachnę. Poprawiłam wiszącą na ramieniu torbę i dzielnie ruszyłam drogą, by chwilę później, wychodząc z ciemności, skręcić w lewo.
Nagle bez żadnego ostrzeżenia wyrosła przede mną postać. Dość wysoki, młody chłopak, którego rysy twarzy znałam tak dobrze, jak własne. Opierał się plecami o ścianę.
Zatrzymałam się, a moje serce wręcz przeciwnie. Rzuciło się do szaleńczego biegu. Miałam wrażenie, że dostanę zawału.
-Wystraszyłem cię? - Zapytał niskim, seksownym głosem, ruszając w moją stronę.
-Nie. - Wykrztusiłam. - Co tu robisz?
Uśmiechnął się.
-Dotrzymuję słowa.
Nie rozumiałam.
-Obiecałem, że następnym razem cię odprowadzę. - Wyjaśnił, a ja poczułam, jak na moje usta wkrada się mimowolny uśmiech.
-Nie musisz.
-Ale chcę.
Przygryzłam wargę.
Czy byłam gotowa pokazać mu, gdzie mieszkam? A może już wiedział? Podjęłam ryzyko. Przecież takie były fakty. Musiałam się z nimi zmierzyć. Prędzej czy później pozna, że coś nie gra, albo ktoś mu o tym powie.
-W takim razie chodźmy. - Zgodziłam się.
-Mogę cię o coś zapytać? - Zaczął, kiedy ruszyliśmy.
-Pytaj o co chcesz.
-Od kogo były tulipany?
Wzruszyłam ramionami, chcąc pokazać, że to nic takiego.
-Od Vincenta.
Uniósł brwi.
-To ten kolega Jareda?
Pokiwałam głową.
-Wooow. - Zagwizdał. - Zawsze masz takie branie?
Zaśmiałam się.
-Właściwie to nie. - Przyznałam, a potem wskazałam na sukienkę. - Ubrałam się ładniej i im totalnie odbiło.
Popatrzył na mnie.
-Nie lubisz sukienek. - Powiedział pewnie i było widać, że zaskoczył tym sam siebie.
-Nie. - Potwierdziłam. - Nie lubię.
Resztę drogi rozmawialiśmy o ludziach ze szkoły. Opowiadałam mu tyle ile umiałam o osobach, o które pytał, a on mówił mi co o nich myśli po pierwszych spotkaniach. Wspomniał też coś o Kelly, ale tak bardzo podniósł mi tym ciśnienie, że przyspieszyłam i potykając się o nierówny chodnik o mało nie upadłam na ziemię.
Złapał mnie w ostatniej chwili.
Po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze, ale zaraz mnie puścił i wszystko zniknęło.
Wyprostowałam się.
-Tutaj mieszkam. - Wskazałam na dom za sobą. - Dzięki za odprowadzenie.
Wyglądał na mocno zdziwionego.
-Mieszkasz tutaj!?
-Tak. - Zadarłam do góry głowę, modląc się, aby nie skreślił mnie przez mamę.
-Fajnie. - Jego uśmiech wydawał się szczery. - To do jutra?
-Do jutra. - Zgodziłam się z ulgą, serce wciąż biło mi, jak szalone.
Następnie póki jeszcze miałam na to siłę, obróciłam się w stronę domu i biegiem rzuciłam do drzwi, by chwilę później znaleźć się w środku.
Jeśli stałabym z nim dłużej nie dałabym rady powstrzymać swoich odruchów. A uwierzcie mi miałam ochotę wytargać go za te cudowne włosy.
Wytarłam spocone dłonie w sukienkę i cała roztrzęsiona z emocji, poszłam zobaczyć co z mamą.
***
Tej nocy obudziły mnie czyjeś krzyki. W pierwszej chwili wystraszyłam się, że to mama, ale kiedy byłam już w połowie drogi do drzwi, zrozumiałam, że krzyki dochodzą z zewnątrz.
Zawróciłam i podwijając do góry roletę, zerknęłam w stronę domu na wprost.
Moje biedne serduszko zgubiła rytm. Alex szedł chodnikiem, a osobą, która krzyczała była drobna kobieta biegnąca za nim.
-Alex, stój! Słyszysz? - Krzyknęła. - Wracaj do domu!
Chłopak nawet się nie odwrócił. Przyspieszył, by chwilę później zniknąć w ciemności.
-Alex! - Zawołała ostatni raz i ze spuszczoną głową wróciła do domu.
____________
Czyżby nasz Alex nie był taki grzeczny, jak w snach? Miłego dnia :).

Chłopiec Ze Snów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz