3

3.5K 219 20
                                    

-No koniec tego leniuchowania. Zabieramy się za trening – lisica obserwowała jak na twarzy dziecka pojawia się szeroki uśmiech.
-A czego mnie nauczysz? Ognistego smoka? A może nauczysz mnie znikać tak, jak robi to Kaszalot-san? – zapytała na jednym oddechu, skacząc po ogonie, na którym stała. Kuramie stanął przed oczami jej poprzedni Jinchuriki, kiedy prosiła swoją matkę o nauczenie jej jakichś technik.
-Spokojnie lisiczko, do tego jeszcze dojdziemy. Najpierw trochę podstaw, ale nie za dużo, bo i tak nauczą cię tego w szkole. A po co odbierać im pracę? Wiesz co to czakra? - dobrze wiedziała, że Naruko nigdy nie miała kogoś, kto nauczył by jej podstaw, ani nie chodziła do biblioteki, żeby sama się pouczyć, ale nie mogła się jej dziwić. Przecież gdziekolwiek by nie poszła, to witały ją wyzwiska, lecące w jej stronę kamienie i spojrzenia pełne nienawiści. Aż dziwne, że mała nie chce zrównać tej wiochy z ziemią.

-To magiczna moc pozwalająca używać technik przy pomocy tych śmiesznych znaków, robionych rękami – lisica parsknęła śmiechem na taką odpowiedź, ale musiała przyznać, że nie jest aż tak daleka od prawdy
-Czakra jest niezbędna nawet do najbardziej podstawowej techniki, polegającej na formowaniu fizycznej energii, znajdującej się w każdej komórce ciała oraz energii duchowej, uzyskanej z ćwiczeń i doświadczeń. Kiedy zostanie uformowana, może zostać skierowana, układem krążenia czakry, który jest dla czakry tym, czym dla krwi jest układ krwionośny, do dowolnego z punktów wyzwalania czakry. Te śmieszne znaki, o których wspominałaś to pieczęcie, dzięki którym możemy uwolnić czakrę w technikach. Jeżeli wyczerpujesz całą swoją czakrę, możesz umrzeć.
-Skomplikowane – stwierdziła mała, pocierając w zamyśleniu podbródek – moja wersja jest lepsza
-Ale mniej dokładna. Podstawy za nami. Teraz nauczę cię Henge, może się przydać, żebyś mogła chodzić po Konosze nie musząc unikać kamieni – dziewczynka mimowolnie skrzywiła się na wspomnienie lecących z różnych stron kamieni, a zdarzały się nawet shurikeny – Pieczęcie to pies, dzik i baran – Naruko nie wiedząc co ma dokładnie zrobić stała i patrzyła wyczekująco – Zejdź z ogona – dziewczynka wykonała polecenie, a po chwili miejsce, w którym jeszcze chwilę temu leżała lisica, uniósł się dym.

Wyszła z niego kobieta, która spokojnie mogła konkurować z najpiękniejszymi kunoihi świata o tytuł Miss Shinobi. Piękne płomienno rude włosy sięgały jej do łopatek. Na sobie miała luźne, białe kimono z pomarańczowymi płomieniami u dołu i znakiem kanji oznaczającym liczbę dziewięć. Kimono nie ograniczało  ruchu i sięgało lekko pod kolana, w pasie obwinięte było szerokim, białym pasem, na którym złotymi nićmi wyszyte były biegające lisy. Pod kimonem było widać przylegające do ciała czarne spodnie z rozciągliwego materiału, które podkreślały kształt jej nóg. Na stopach miała typowe sandały shinobi. Wszystkie paznokcie miała pomalowane na kolor identyczny z kolorem jej włosów, a na twarzy lekki makijaż tylko podkreślający jej urodę. Blondynka nie mogła oderwać wzroku od starszej kobiety, na co ta tylko się uśmiechnęła

-Halo lisica do Naruko – odezwała się po chwili machając dziecku przed twarzą ręką
-Jesteś taka piękna – powiedziała bezwiednie zachwycona dziewczynka
-No wiesz, miałam dwa tysiące lat na naukę dbania o siebie. Tego też muszę cię nauczyć. Przecież nie mogę pozwolić żeby moja mała lisica wyglądała jak jakieś straszydło. Ale teraz wróćmy do twojej nauki – wykonała powoli trzy pieczęcie i zmieniła się w idealną kopię, stojącej przed nią dziewczynki.

Odwołała technikę i po kolei pokazała ponownie wymagane pieczęcie, a za nią zaczęła powtarzać dziewczynka, której błędy na bieżąco poprawiła starsza.

Przez piętnaście minut wykonywała odpowiednie pieczęci i kiedy Kurama stwierdziła, że robi już to wystarczająco dobrze, zaczęła dodawać czakrę, mówiąc cicho Henge. Lisica widząc, że młoda radzi sobie nawet dobrze, była bardzo zadowolona, ale najwięcej radości dawał jej fakt, że mała zamiast krzyczeć na całe gardło nazwę techniki, mówi ją po cichu, a to bardzo przydatne dla ninja przyzwyczajenie. Po pół godzinie tworzenia i odwoływania karykatur, które nijak nie przypominały człowieka, młoda dziewczyna wykonała technikę perfekcyjnie, a przed lisicą stanęła jej prawie idealna kopia.

-Udało się! – krzyknęła zadowolona blondynka
-Brawo mała. Tylko nie pamiętam, żebym miała pomarańczowe oczy
-Przepraszam. Nie umiem zrobić takich oczu jak twoje – powiedziała trochę speszona i pokazała efekt jej prób.

Jej oczy miały odpowiedni odcień czerwonego, ale zamiast jednej, pionowej źrenicy, miała dwie prostopadłe do siebie i odchylone od pionu o czterdzieści pięć stopni. Kurama patrzyła z zainteresowaniem w oczy swojej Jinchuriki i stwierdziła, że te oczy są już same w sobie przerażające i mogą być pomocne w czasie walki. Skoro jej, wielkiej, dziewięcioogonoastej lisicy wydają się one straszne, to jak zareaguje jakiś zwykły shinobi?

-Nic takiego. Te też są niezłe, a nawet powiem, że straszne
-Straszne? – zapytała nie rozumiejąc
-Hai. Mogą się kiedyś przydać, więc zapamiętaj jak je wykonać.
-Dobrze - ucieszona blond włosa, która zdążyła się przemienić z powrotem prawie krzyknęła
-Nie krzycz mała. Kobiecie wypada krzyczeć tylko na swojego faceta, w innym wypadku jest to tylko niepotrzebne uszkadzanie sobie głosu - uśmiechnęła się do siebie, na wspomnienie Kushimy krzyczącej na Minato, a widok wielkiego Czwartego Hokage, uciekającego przed swoją żoną sprawił, że po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko starła.
-Coś się stało? - z zamyślenia wyrwał ją głos małej blondynki
-To nic takiego. Po prostu wspomnienia - po jej policzku spłynęła kolejna łza, ale tym razem pozwoliła jej opaść do wody.

Była demonem i nie powinna tak rozpamiętywać śmierci swojego więzienia, ale Kushima była inna. Ona jako pierwsza zobaczyła w Kuramie kogoś więcej niż broń, albo demona, można powiedzieć, że były nawet przyjaciółkami. A teraz lisica musiała wychować dziecko Kushimy, z którą dzieliła ekscytację na wieść o ciąży, wszystkie emocje w trakcie oczekiwania i strach, kiedy ten zamaskowany człowiek z sharinganwm chciał zabić niemowlę. Ten sharingan śnił jej się do teraz. Ciągle pamiętała, jak pod jego wpływem zabijała niewinnych i jak przebiła przyjaciółkę i jej męża swoim pazurem. Wtedy właśnie kontrola zniknęła, a ona patrzyła z przerażeniem na wszystko co zrobiła. Zanim została zapieczętowana w niemowlęciu zdążyła powiedzieć "Przepraszam Kushima", a pierwszym co usłyszała w nowym więzieniu, było "Proszę zajmij się Naruko". Zaraz po tym poczuła, że czakra czerwonowłosej znika, a ona zaczęła płakać po raz pierwszy od śmierci Mędrca.

Kurama stała w bezruchu przez dłuższy czas i rozpamiętywała przeszłość, aż nagle poczuła uścisk w okolicy brzucha. Zdziwiona spojrzała w dół i zobaczyła niebieskie oczy, wtulonego w nią dziecka.

-Proszę, nie płacz - odezwała się mała, patrząc w oczy lisicy
-Dziękuję Naruko. Tego było mi trzeba - dziewczynka chciała puścić kobietę, ale ta chwyciła ją mocno i przytuliła

___
Podoba się taka Kurama?
Jeśli ktoś znajdzie jakieś błędy, to je poprawię.
Do następnego.

Naruko - Lisia Kunoichi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz