Do celu została nam jeszcze jakaś godzina drogi, a ja właśnie staram się nie wyskoczyć przez zamknięte okno. Jack co jakieś pięć minut (od dobrej godziny) pyta: "Daleko jeszcze?" i być może jest szansa, że w końcu by odpuścił, gdyby Mikey z łaski swojej mu odpowiedział albo przynajmniej przestał sobie zdzierać gardło przy każdej piosence, żeby Irlandczyk usłyszał moją odpowiedź. Jack oczywiście nie może się doczekać spotkania ze swoją dziewczyną, która jest powodem ciągłego molestowania przez niego telefonu.
-Rye! - jeszcze jedna taka pobudka i chyba będę musiał udać się do laryngologa. Jest jeszcze opcja żeby pójść do apteki i poprosić o coś na uspokojenie dla tego kręconowłosego głupka.
Postanowiłem nie ryzykować, że tym razem zechce wyrzucić mnie z auta. Otwieram oczy i widzę twarz mojego przyjaciela niebezpiecznie blisko mojej. Uśmiecha się szeroko i oznajmia mi, że jesteśmy na miejscu.
- Andy i Brooklyn przyjechali
z samego rana więc jesteśmy już wszyscy. Chodź! Musisz ich poznać - ten chłopak spędził właśnie około trzech godzin za kierownicą bez przystanków, a zachowuje się jakby porządnie się wyspał i wypił z trzy kawy.- Okey, już. Wezmę tylko swoją torbę - to jest moment, w którym zaczynam się denerwować. Przecież jeżeli się z nimi nie dogadam to spędzimy miesiąc w niezaciekawej atmosferze.
Brunet chyba widzi, że coś jest nie tak bo kiedy tylko wstaje przyciąga mnie do siebie i oplata rękoma w pasie. Wtulam się w niego i czuję, że się rozluźniam. Mikey zdecydowanie jest świetnym przyjacielem i zawsze zauważa moje negatywne emocje. W akademiku kiedy któryś z nas miał gorszy dzień spędzaliśmy wieczór w łóżku na przytulaniu i rozmowach.
- Nie martw się. Jeżeli ja cię polubiłem to oni na pewno też stwierdzą, że jesteś świetną osobą.
- Cieszę się, że cię mam.
Puszczam bruneta i rozglądam się po okolicy. Samochód jest zaparkowany przed jednym z kilku identycznych, parterowych domków. Brakuje mi tutaj jednej rzeczy. Gdzie ten wiecznie wpatrzony w telefon dzieciak?
-Jack jest już w domku. Chodźmy - zaczynam się zastanawiać czy Mikey nie czyta mi w myślach ale te rozważania zostawię może na później.
Zabieram swoją torbę i ruszamy do naszego tymczasowego lokum. Brunet zaraz po wejściu tłumaczy mi, że kuchnia połączona z salonem znajduje się na lewo, na wprost łazienka, a po prawej stronie trzy pokoje. Z salonu wida... chwila. Trzy pokoje. Nas jest pięciu. Mam nadzieję, że chociaż są tam dwuosobowe łóżka.
Odkładam torbę w korytarzu i ruszam z Mikey'em do kuchni. I okey, tego, co tam widzę, nigdy bym się nie spodziewał. Na białym blacie siedzi Jack, a między jego nogami stoi chłopak z zafarbowanymi na blond włosami, ręce trzyma na jego biodrach. Mało tego. Oni się całują. Jestem w szoku więc stoję tam i nie wiem, czy powinienem się odezwać. Czy on przypadkiem nie miał dziewczyny?
- Rozumiem, że nie widzieliście się dosyć długo, ale zamiast wymieniać ślinę z Brook'iem mógłbyś Jack przedstawić go Rye'owi - Mikey po raz kolejny ratuje niezręczną dla mnie sytuację.
- To ty nie masz dziewczyny? - Lepszego sposobu na zawarcie nowej znajomości nie mogłem chyba znaleźć, ale powiedziałem to zanim zdążyłem się nad tym dobrze zastanowić.
Jack spojrzał na mnie zszokowany, a Brooklyn skierował podobne spojrzenie na (prawdopodobnie) swojego chłopaka.
- Co? Nie. Nigdy przecież nic takiego nie powiedziałem.
- Przepraszam. Z góry założyłem, że to dziewczyna jest powodem twojego ciągłego grzebania w telefonie. Nigdy nie zapytałem o twoją orientację.
- Hej, przecież nic się nie stało. Drobne nieporozumienie - do rozmowy w końcu postanowił wtrącić się Brook. - Jestem Brooklyn i najwyraźniej jestem też dziewczyną Jack'a. Chociaż raczej on jest bardziej kobietą w tym związku.
Blondyn zaśmiał się co rozładowało napiętą atmosferę, a szatyn zarumienił więc ja i Mikey parsknęliśmy śmiechem. W tym momencie do kuchni wbiegł kolejny farbowany blondyn i rzucił się na szyję bruneta.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę - powiedział po dłuższej chwili podduszania chłopaka i pocałował go w policzek.
Blondyn odsunął się od mojego przyjaciela i wyciągną w moim kierunku rękę.
- Hej, jestem Andy, a ty pewnie musisz być Rye - kiedy to mówił uśmiechnął się do mnie.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie pomyśleć tak o chłopaku, ale cholera, ten uśmiech był naprawdę uroczy.
- Miło mi cię poznać - odpowiedziałem podając mu rękę. - zaskoczyło mnie, że dziewczyna Jack'a tak naprawdę jest chłopakiem ale nie wiedziałem, że Mikey też jest w związku.
Teraz to Andy i Mikey wpatrywali się we mnie z szeroko otwartymi oczami, a Jack i Brooklyn się uśmiechali. Co ja głupiego znowu powiedziałem?
![](https://img.wattpad.com/cover/158350427-288-k53491.jpg)
CZYTASZ
Breakthrough holidays | RoadTrip
FanfictionJack, Brooklyn, Andy i Mikey to grupa przyjaciół. Co roku spędzają wakacje w wynajmowany przez nich domku.Tym razem w to miejsce wybiera się z nimi Rye - przyjaciel Jack'a i Mikey'a z akademiku. Czy te wakacje będą inne niż zazwyczaj?