Rozdział 24

383 34 2
                                    

Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi i w pierwszej chwili wystraszyłem się, że ktoś może nas zobaczyć. Przez ukrywanie się z Mikey'em, weszło mi to w nawyk. Jednak po chwili uświadomiłem sobie, że po pierwsze: wcale nie musimy się już przed nikim ukrywać i po drugie: to nawet nie były drzwi od sypialni, w której się znajdowaliśmy. Ktoś wszedł do pomieszczenia obok pokoju Andy'ego, czyli łazienki. Od razu przeszło mi przez myśl, że musi to być Jack, bo nie chciało mi się wierzyć, że Brooklyn wstałby przed nim.

Puściłem talię blondyna i przetarłem oczy ręką. Następnie podniosłem się do siadu, by móc spojrzeć, na nadal śpiących chłopców. Mikey musiał przesunąć się w nocy, ponieważ policzek blondyna był teraz wtulony w jego klatkę piersiową. Ten widok był tak uroczy, że złapałem telefon, leżący na szafce nocnej i upewniając się uprzednio, że lampa błyskowa jest wyłączona, a dźwięk urządzenia wyciszony, zrobiłem im zdjęcie. Musiał on należeć do Fowlera, ponieważ mój leżał prawdopodobnie w innej sypialni, a Cobbana znajdował się w kieszeni jego spodni. Z trudem oderwałem od nich wzrok i wstałem, z zamiarem udania się do mojego pokoju po jakieś czyste ubrania.

Kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi, wpadł na mnie Irlandczyk, który właśnie wyszedł z toalety. Był ubrany w czarne spodnie z dziurami na kolanach i kraciastą koszulę z krótkim rękawkiem. Natychmiast odsunął się ode mnie i posłał mi pełne zdziwienia spojrzenie.

- Co ty tam robiłeś? - zadając to pytanie, wskazał palcem na drzwi od sypialni Andy'ego.

Chyba sam domyślił się jaka jest odpowiedź, ponieważ przyłożył dłonie do ust i cicho zapiszczał.

- Nie wierzę. Udało się? - mówił bardzo podekscytowanym głosem. Nie dziwiłem mu się, ponieważ miał w to w końcu spory wkład.

Kiedy tylko przytaknąłem ruchem głowy, rzucił mi się na szyję. Przez siłę z jaką to zrobił musiałem objąć go w talii i zrobić krok w tył, abyśmy nie wylądowali na podłodze.

- Zaraz zrobię się zazdrosny.

Zaskoczeni obecnością kolejnej osoby na korytarzu, spojrzeliśmy w stronę bruneta, który właśnie zamykał drzwi. Odsunąłem się od Jack'a, w chwili gdy Mikey podszedł do nas, a następnie złożył pocałunek na moim policzku. Razem z Duffem skierował się do kuchni, w której zaraz po założeniu spodni i koszulki znalazłem się również ja. Szatyn zdążył już usiąść ze swoim jogurtem przy stole, a Cobban stał przy blacie, szykując kanapki. Postanowiłem zająć się przygotowaniem kawy dla nas wszystkich. Podejrzewałem, że pozostała dwójka również niedługo wstanie. Kiedy podszedłem do stołu i postawiłem Jack'owi przed nosem kubek z parującym napojem, do kuchni wpadł Brooklyn. Miał włosy w kompletnym nieładzie i przeskakiwał wzrokiem ode mnie do bruneta.

- Wy - tutaj wskazał palcami na naszą dwójkę - gdzie byliście w nocy?

- Niby gdzie mielibyśmy być? - spojrzałem na niego niezrozumiale.

- Na pewno nie u siebie w sypialni - uniosłem brew do góry, więc ten wytłumaczył, o co chodzi. - Chciałem was obudzić. Wchodzę do waszego pokoju, a tam pościelone łóżko. Wy nie ścielicie rano łóżka. Czeka tak do południa, albo aż Jack się nad wami zlituje i zrobi to za was.

Przewróciłem oczami przez jego dociekliwość i postanowiłem odpowiedzieć zgodnie z prawdą.

- Spaliśmy u Andy'ego.

Brooklyn uniósł brwi, najwyraźniej nie rozumiejąc co mogliśmy tam robić. Jednak zanim zdążył mnie zasypać pytaniami o to, do pomieszczenia wszedł zaspany blondyn. Przywitał się cichym "hej" i zwrócił uwagę na stojącego na środku pomieszczenia Gibsona. Zauważyłem, że uparcie unikał spojrzenia na mnie i Mikey'a. W pierwszej chwili pomyślałem, że być może rozmyślił się z wchodzenia w relację tego typu z naszą dwójką, jednak po chwili domyśliłem się, że tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego. Rano obudził się bez nas i mogło mu się wydawać, że to co wczoraj miało miejsce, nie wydarzyło się naprawdę tylko przyśniło mu się. Dlatego teraz był zmieszany i nie wiedział w jaki sposób się zachować. Postanowiłem uświadomić go, że nasza rozmowa rzeczywiście miała miejsce, więc podszedłem do niego i objąłem rękoma w pasie.

- Hej skarbie - powiedziałem cicho w blond włosy, które następnie przeczesałem ręka, a na jego czole złożyłem pocałunek.

Odsunąłem się od chłopaka i zauważyłem, że kąciki jego ust uniosły się do góry. Położyłem rękę na jego plecach i pchnąłem go delikatnie w stronę Mikey'a, który nadal znajdował się przy blacie. Blondyn podszedł do niego i nieśmiało przytulił do jego boku. Cobban uśmiechnął się przez to i objął go ręką w talii. Odwrócił głowę w jego stronę, a następnie nachylił się, by złożyć krótki pocałunek na jego ustach. Policzki Andy'ego nabrały czerwonego odcienia, przez co mimowolnie usmiechnąłem się. Brooklyn obserwował całą zaistniałą sytuację wyraźnie zaskoczony, a Jack zadowolony.

- O co tutaj do cholery chodzi?

- Nie udawaj, że niczego się nie domyślałeś - odpowiedziałem krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz