Rozdział 3

435 40 9
                                    


- Jasne. O co chodzi? Jeżeli o te potłuczone jajka, to ja wcale nie próbowałem ich wysiedzieć - uniosłem dłonie w obronnym geście.

- Chciałem zapy... JAKIE POTŁUCZONE JAJKA? - ocho, no to się wkopałem - Dobra nieważne. Nie o tym chciałem rozmawiać. Nigdy nie rozmawialiśmy o naszej orientacji i jeżeli przeszkadza ci, że...

Tym razem chłopak nie dał rady dokończyć zdania, bo przerwał mu mój głośny śmiech.

- Mikey jak ma mi to przeszkadzać, kiedy jesteś najlepszym przyjacielem i nie wiem jak przeżył bym ten rok bez ciebie i Jack'a?

- Naprawdę?

- Nie, na niby - przewróciłem oczami. - Jasne, że naprawdę.

- Uh to dobrze. Bałem się, że to będzie jakiś problem.

- Zamknij się już głupku i chodź spać.

Przytuliłem do siebie chłopaka, a palce wplątałem w jego włosy, które tak uwielbiam głaskać. Mikey to taka fajna puszysta owca. Tak więc moja puszysta owca objęła mnie rękoma, a jedną nogę wsadziła między moje i po chwili usłyszałem równy cichy oddech. Ten chłopak to zdecydowana przylepa, którą uwielbiam.

Rano o dziwo nie zostałem obudzony krzykiem, więc jest jeszcze jakaś szansa, że dożyję trzydziestki z w miarę sprawnym słuchem. Muszę wyplątać się z objąć bruneta żeby móc wstać, a ta tarantula trzyma dosyć mocno. Mimo wszystko, o wiele przyjemniej budzić się w ten sposób, niż ze stanem przedzawałowym spowodowanym krzykiem. Po kilku próbach udaje mi się to, więc udaję się do kuchni, w której zastaje Brooklyn'a z kubkiem przy stole i Jack'a siedzącego na blacie z kanapką w ręce. Jestem w szoku mając przed sobą taki widok, bo w końcu od doby nie widziałem ich w dalszej odległości od siebie niż metr i spodziewałem się raczej zastać ich w podobnej sytuacji do wczorajszej.

- Witam najbardziej niewyżytą parę roku - kulturalnie mówię, kiedy opuszcza mnie szok i przyzwyczajam się do sytuacji.

Chłopcy również się ze mną witają. Brook po raz kolejny roześmiany, a Jack czerwony na twarzy. Biorę więc do ręki pomidora i przykładam do jego twarzy.

- Wiedziałem, że nie jesteś normalny, ale myślałem że jeszcze nad tym panujesz - chłopakowi chyba nie spodobał się mój pomysł.

- Brook jak myślisz?

Blondyn udał, że zastanawia się nad odpowiedzią.

- Zdecydowanie Jack wygrywa.

Tym sposobem dowiedzieliśmy się, że zdenerwowany Irlandczyk i pomidor dadzą nam plamę na ścianie, którą byłem zmuszony wyczyścić. Postanowiłem zrobić sobie kawę, więc włączyłem czajnik i oparłem się rękoma o blat. Po chwili poczułem ręce oplatające mnie w talii. Odwróciłem się w uścisku i zauważyłem Mikey'a w mojej koszulce. Chłopak przywitał się ze mną i poprosił o kawę.

- Co zrobić Andy'emu?

- Też kawę. Zrobię śniadanie. Jakieś specjalne życzenia?

- Wszystko tylko nie jajecznica - po pomieszczeniu rozszedł się zachrypnięty głos, chwilę wcześniej wspomnianego chłopaka.

Podałem mu do ręki kubek z kawą, za który cicho podziękował i pocałował mnie w policzek, po czym usiadł przy stole. W tym momencie musiałem przyznać się sam przed sobą, że chyba jednak nie jestem tak stuprocentowo hetero. Za bardzo mi się to podobało. On za bardzo mi się podoba.

- Pójdźmy dzisiaj na plażę. Trzeba zacząć korzystać z tych wakacji - pomysł Brooklyn'a był tak kreatywny, że pewnie nikt z nas by na to nie wpadł, mając plażę kilkaset metrów od domku. Musieliśmy więc skorzystać z tego przebłysku inteligencji naszego przyjaciela.

Jack i Brook poszli rzekomo do pokoju, by się przygotować do wyjścia, ale zapewne skończy się na czymś innym. Mikey zrobił kanapki, więc usiedliśmy razem przy stole. Brunet potargał włosy zaspanemu blondynowi i położył rękę na jego ramionach.

- Ej, kochanie nie śpij - w tym momencie robię się zazdrosny, ale nawet nie wiem czy o to, że to mnie Mikey czasami tak nazywa, czy o to, że ten uroczy blondyn się w niego wtulił.

Po zjedzonym śniadaniu, podczas którego starałem się nie zabić żadnego z nich wzrokiem, przygotowaliśmy się do wyjścia. Kiedy tylko dotarliśmy na plażę postanowiłem z Mikey'em ruszyć do wody. Rozebraliśmy się do kąpielówek po czym usłyszałem głośne "O Kurwa". Podniosłem więc wzrok i zobaczyłem Brooklyn'a wpatrującego się w mój brzuch. Już po chwili leżał twarzą w piasku, ponieważ jego chłopak rzucił w niego butelką.

- Jack zabijesz mnie!

- To po co się w niego wpatrujesz?

- Uspokój się zazdrosna księżniczko - Brook przewrócił oczami podnosząc się z ziemi. - Nie mów, że na tobie nie robi to żadnego wrażenia.

- Nie robi bo widziałem to niezliczoną ilość razy - naburmuszony Irlandczyk również zaczął się rozbierać.

- I nawet nie wysłałeś mi zdjęcia? - czy Brooklyn właśnie zapytał się swojego chłopaka, dlaczego ten nie wysłał mu zdjęcia jakiegoś innego faceta w bokserkach?

- Jakbyś się w końcu za siebie wziął i zaczął ćwiczyć, nie potrzebowałbyś takich zdjęć - brawo Jack. Świetny sposób żeby zachęcić tą parówkę do ćwiczeń.

Brooklyn tylko machnął na to ręką i ściągnął spodnie, oznajmiając przy okazji, że on jest seksowny dzięki jedzeniu. Chłopcy ruszyli do wody, a ja spojrzałem na siedzącego na kocu Andy'ego.

- A tobie kochanie trzeba pomóc wejść do wody? - myślę, że chłopak wygrałby konkurs nie tylko z pomidorem, ale też z Jack'iem.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz