Rozdział 11

383 34 3
                                    


- Nie rób tego.

- Niby dlaczego nie? - blondyn był wyraźnie oburzony.

- Brooklyn, nie możesz zamówić wszystkiego z karty. Nawet jeśli ci to podadzą, nie będziemy w stanie tego zjeść - Andy starał się spokojnie mu przekazać, że nie planujemy kupić wyżywienia dla całego schroniska, tylko zjeść późny obiad.

Brook spojrzał oburzony na Jack'a, jakby ten miał mu w jakikolwiek sposób pomóc. Nie mam pojęcia, jakim cudem ten chłopak przeżył bez niego cały rok, ale na pewno musiało być ciężko. Szatyn uderzył kilka razy palcem w swoje czoło i kazał mu wybrać wreszcie, co ma ochotę zjeść.

Przecież to Brooklyn. On ma ochotę zjeść wszystko z karty.

Jack dogadał się z nim, jeszcze zanim zdążyliśmy wejść do restauracji, a Brook zapomniał o całej sytuacji szybciej, niż zrozumiał, o co w niej chodziło.

Jacklyn siedział po jednej stronie stolika, a drugą zajmowała nasza trójka. Z racji tego, że siedziałem między Mikey'em i Andy'm, mogłem zaczepiać się w bruneta i nikt tego nie zauważył.

Kiedy złożyliśmy zamówienie, a mi znudziło się czekania i słuchanie rozmowy Jack'a i Andy'ego na temat paznokci, moją ręka znalazła się na kolanie bruneta. Poczułem na sobie jego wzrok, jednak sam patrzyłem w drugą stronę, żeby nie było to podejrzane. Palcami zacząłem kreślić kułeczka, a kręconowłosy w żaden sposób nie protestował. Chłopak pogrążył się w rozmowie z blondynem naprzeciwko niego. W tym samym czasie oparł się o mnie Andy, więc objąłem go ręką w tali, nie zaprzestając ruchów drugą. Kolejny raz poczułem na sobie wzrok kręconowłosego, kiedy przesunąłem dłoń trochę wyżej i ścisnąłem delikatnie jego udo. Chłopak strzepnął moją rękę, przez co niekontrolowanie parsknąłem rozbawiony. Chłopcy ucichli i spojrzeli na mnie. Odczekałem chwilę, udając, że nie mam pojęcia, o co im chodzi, a kiedy zaczęli rozmowę, moja dłoń ponownie znalazła się na udzie Cobbana. Przesuwałem ją coraz wyżej i ściskałem co jakiś czas. Kątem oka dostrzegłem, że jego twarz z każdą sekundą rumieniła się coraz bardziej. Brooklyn to zauważył i przeniósł spojrzenie na mnie. Nie dałem jednak niczego po sobie poznać, a moja dłoń w końcu znalazła się na kroczu chłopaka. Mikey zakrztusił się wodą, kiedy ścisnąłem przez materiał jego rosnący problem. Brunet gwałtownie wstał od stołu i oznajmił, że musi iść do toalety.

Siedziałem więc przy stoliku z Andym opartym o mnie i kombinowałem, co by tu zrobić, żeby pójść za Mikey'em. Koniec końców wpadłem na genialny pomysł. Postanowiłem ustawić budzik w telefonie i kiedy tylko ten się odezwał, uciekłem od stolika tłumacząc się, że koniecznie muszę odebrać. Ruszyłem szczęśliwy z mojej pomysłowości do łazienki.

Kiedy otworzyłem drzwi, natychmiast zauważyłem kręconowłosego. Stał przed umywalką i przemywał zaczerwienioną twarz. Stanąłem za nim, a następnie złapałem za biodra. Drgnął zaskoczony i podniósł wzrok, dzięki czemu zobaczył mnie w lustrze. Oparłem głowę o jego ramię, kiedy wycierał dłonie w papierowy ręcznik.

- Chyba nie jesteś o to zły słońce? - przerwałem ciszę między nami, ponieważ zaczęła robić się niezręczna.

Brunet głośno wypuścił powietrze z ust i odwrócił się przodem do mnie.

- Jak mam nie być zły po takiej akcji? - spojrzał na mnie z uniesioną brwią, a następnie ukrył twarz w dłoniach. - Mam nadzieję, że nie widzieli mojego problemu.

- Chętnie ci z nim pomogę - powiedziałem, pochylając się nad jego szyją, którą następnie musnąłem ustami. Cobban zadrżał, a jego policzki ponownie zaczęły nabierać czerwonego odcienia.

Podobało mi się to, że brunet tak łatwo mi ulegał. To, że ma tatuaże, niesamowicie ciemne włosy i z reguły ubiera się na czarno, czym sprawia pozory niegrzecznego chłopca, nakręcało mnie jeszcze bardziej. Pokochałem widok tego buntownika całkowicie zdanego na mnie.

Podniosłem chłopaka za biodra i posadziłem na blacie przy umywalce. Rozsunąłem jego nogi, by móc stanąć między nimi. Złapałem go w talii, a następnie pocałowałem za uchem i przygryzłem jego płatek. Mikey ścisnął mnie kolanami i przylgnął całym ciałem do mojej klatki piersiowej. Włożyłem mu ręce pod koszulkę i gładziłem rozgrzaną skórę na plecach, kiedy on swoimi owinął moją szyję. Oparł czoło o moje ramię i rozchylił usta, gdy składałem pocałunki na jego szyi.

Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, więc spojrzeliśmy w tamtą stronę. Odskoczyłem od Mikey'a, kiedy chłopakiem, który właśnie wszedł do toalety okazał się być znany nam szatyn. Irlandczyk jednak zdążył zobaczyć nas w dość jednoznacznej sytuacji.

- Jack, my ci wszystko wytłumaczymy.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz