Tak samo jak po ostatniej nocy spędzonej w tym domu, obudziłem się z przyjemnym ciężarem na mnie. Jednak tym razem kiedy otworzyłem oczy, nie spotkałem się z czupryną bruneta, lecz blondyna. Wyglądał uroczo z policzkiem wtulonym w moją klatkę piersiową. Wplątałem palce w jego włosy i delikatnie pociągnąłem za ich końcówki. Fowler zamruczał na ten ruch, jednak spał zbyt mocno, żeby mogło go to obudzić. Okręciłem głowę w lewą stronę i zorientowałem się, że brakuje w pomieszczeniu kręconowłosego. Sięgnąłem ręką do kieszeni moich spodni i odetchnąłem z ulgą, kiedy znalazłem w niej mój telefon. Nie miałem ochoty na szukanie go w tym całym syfie. Podejrzewam, że nawet jeśli bym go znalazł, nie byłby już zdatny do użytku. Sprawdziłem godzinę i zacząłem zastanawiać się, jakim cudem Cobban wstał o tak wczesnej porze. Przecież w nocy ledwo dotarł do sypialni. Wypuściłem ciężko powietrze, uświadamiając sobie, że czeka nas rozmowa na temat wczorajszego zajścia. Przez chwilę leżałem wpatrując się w sufit, a ręką przeczesywałem włosy blondyna. Oplotłem jednym kosmykiem palec i zauważyłem, że ta czynność w połączeniu z równomiernym, cichym oddechem Fowlera niesamowicie mnie uspokaja. Stwierdziłem, że reszta osób znajdujących się w domu, zapewne odsypia całonocną zabawę i to najlepsza okazja do rozmowy z Mikey'em.Wysunąłem się spod blondyna, uważając przy tym, żeby go nie obudzić. Andy natychmiast objął rękoma poduszkę i wtulił w nią policzek. Z trudem oderwałem wzrok od tego uroczego widoku i po cichu opuściłem pomieszczenie. Zatrzymałem się na korytarzu przy lustrze, by przeczesać ręką, swoje roztrzepane na wszystkie strony włosy. Następnie skierowałem się do kuchni. Nie słyszałem żadnych dźwięków z łazienki, więc z góry założyłem, że to właśnie na dole znajdę bruneta. Po drodze zajrzałem jeszcze do salonu, jednak nikogo tam nie zastałem. Brook i Jack również musieli zasnąć w jednym z pokoi na piętrze, bo szczerze wątpię, żebym mógł znaleźć ich w wannie. Irlandczyk jest tym rozsądniejszym z ich dwójki i raczej nie pozwoliłby na taką sytuację. Kiedy nareszcie dotarłem do kuchni, musiałem przyznać, że jest w niej większy porządek, niż się tego spodziewałem. Przy umywalce stał brunet. Miał na sobie swoje wczorajsze ubrania i moją bluzę, która była na niego trochę za duża. Odwróciłem głowę w lewą stronę i wyjrzałem przez przeszklone drzwi tarasowe. Nagle niższa temperatura w pomieszczeniu i cieplejszy ubiór Mikey'a stały się mniej absurdalne. Niebo pokryte było ciemnymi chmurami, a drzewami szarpał wiatr. Cobban ze zamarszonymi brwiami wpatrywał się w szklanki, które mył nerwowym ruchem. Musiał intensywnie nad czymś myśleć, ponieważ nawet nie zorientował się, że do niego podszedłem. Stanąłem za chłopakiem, ręce ułożyłem na jego biodrach, a klatką piersiową przywarłem do jego pleców. Wzdrygnął się na nagły kontakt i okręcił głowę w bok, chcąc sprawdzić, kto postanowił go napastować.
- Hej Rye - przywitał się po cichu i uciekł wzrokiem do naczyń, wznawiając ich czyszczenie.
- Hej - odpowiedziałem równie cicho tuż przy jego uchu. - Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać?
- O czym? - zapytał, wycierając mokre ręce w papierowy ręcznik, który następnie wyrzucił do kosza pod zlewem.
- O wczorajszej sytuacji przy basenie - poczułem jak mięśnie chłopaka napinają się, a oddech na chwilę zostaje przez niego wstrzymany. Jeżeli był świadomy, tego, że urwał mu się film, mógł obawiać się tego, co zrobił, nawet o tym nie wiedząc. Możliwe też, że pamiętał co wydarzyło się w nocy i bał się, jakie konsekwencje postanowię z tego wyciągnąć. Może nie określiliśmy konkretnie, co między nami jest, ale ja czułem, że nie w porządku będzie obmacywanie się z kimś innym. Nawet nie odczuwałem takiej potrzeby względem kogoś innego niż Mikey. Może z jednym małym blond wyjątkiem. Andy'm Fowlerem. - Pamiętasz co tam się wydarzyło?
- Tak - odetchnąłem z ulgą, że nie próbował w żaden sposób uciec od odpowiedzialności za to, co wczoraj miało miejsce i przyznał, że był świadomy tego, co się działo. - Ryan, ja naprawdę przepraszam. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby w ogóle wyjść na zewnątrz.
- Dlaczego to zrobiłeś? - starałem się mówić spokojnym głosem i pewnie gdyby to nie Andy był chłopakiem, z którym całował się brunet, to wcale nie byłoby dla mnie takie proste. Mikey wpatrywał się w swoje dłonie i najwyraźniej nie potrafił wydusić z siebie słowa. - Mikey. Dlaczego całowałeś się z Andy'm?
- To nie jest takie proste - głos chłopaka był naprawdę cichy i drżący. Gdyby nie cisza w pomieszczeniu, prawdopodobnie bym go nie zrozumiał.
- Spokojnie - stwierdziłem, że od roztrzęsionego chłopaka i tak niczego się nie dowiem, więc postanowiłem zmienić trochę swoje podejście do niego. Złożyłem pocałunek na jego szyi, a następnie objąłem rękoma w talii. - Chce tylko wiedzieć, dlaczego do tego doszło.
- Nie jesteś na mnie zły? - pyta, bawiąc się nerwowo palcami.
- Byłbym zły, gdybyś obściskiwał się z kimś innym - kiedy to usłyszał wypuścił powietrze, które musiał najwyraźniej wstrzymać, gdy zacząłem mówić.
- Dlaczego w tej sytuacji nie jesteś? - Mikey chyba liczył na to, że uda mu się uniknąć odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak jak mówiłeś wcześniej. Andy to inna sprawa - przypomniały mi się słowa bruneta z galerii i postanowiłem je wykorzystać. - Teraz wytłumacz mi, dlaczego to zrobiłeś. Miałeś ochotę się z kimś przelizać, a alkohol podpowiedział ci, że Andy to świetna opcja?
- To nie tak - brunet pociągnął palcami za końcówki swoich włosów.
- Też chcę się przytulić - gwałtownie odwróciliśmy głowy w kierunku, z którego dobiegł zachrypnięty głos blondyna.
Fowler wchodził właśnie leniwym krokiem do kuchni. Miał przymróżone oczy i włosy w kompletnym nieładzie. Oparł się o blat i spojrzał na Mikey'a.
CZYTASZ
Breakthrough holidays | RoadTrip
FanfictionJack, Brooklyn, Andy i Mikey to grupa przyjaciół. Co roku spędzają wakacje w wynajmowany przez nich domku.Tym razem w to miejsce wybiera się z nimi Rye - przyjaciel Jack'a i Mikey'a z akademiku. Czy te wakacje będą inne niż zazwyczaj?