Rozdział 21

342 29 8
                                    


Odwróciłem się w stronę szatyna, który właśnie wchodził do kuchni. Miał na sobie czarne spodnie i za dużą na niego bluzę, należącą zapewne do jego chłopaka. Stwierdziłem, że wygląda w niej uroczo, ale przecież to Jack. On chyba zawsze wygląda uroczo.

- Ryan, o co chodzi? - zapytał przechylając głowę w lewą stronę.

- O nic. Nie musisz się przejmować.

Szatyn podszedł do mnie i złapał za mój nadgarstek. Skierował się do salonu, a ja, nie mając większego wyboru, podążyłem za nim. Usiedliśmy na kanapie po turecku, twarzami do siebie. Nie byłem pewien, czy powinienem z nim rozmawiać o tym, co miało miejsce na plaży i przy basenie, dopóki sam jakoś nie rozwiążę tej sprawy.

- Ryan masz mi powiedzieć co się dzieje. Jestem twoim najlepszym przyjacielem i chcę ci pomóc.

- Od kiedy niby jesteś moim najlepszym przyjacielem?

Zawsze mogłem liczyć na Irlandczyka i gdyby tylko miał jakiś problem na pewno bym mu pomógł, ale nigdy nie mówiłem, że jest moim najlepszym przyjacielem. Właściwie to o wiele więcej czasu spędzałem z Cobbanem. Przede wszystkim ze względu na to, że dzielimy pokój, ale przyczyniło się do tego także ciągłe przesiadywanie szatyna z telefonem.

- Od kiedy Mikey został twoim chłopakiem. Teraz ja zajmuje miejsce najlepszego przyjaciela - musiałem przyznać, że wymyślił całkiem dobry argument. - Nie mogę dłużej patrzeć na to, jak między waszą trójką jest coś nie tak. Przecież wiesz, że możesz mi zaufać, prawda?

Jack to osoba, której zdecydowanie można powierzyć swoje prywatne sprawy. O tym, co jest między mną a Mikey'em, nie powiedział nawet własnemu chłopakowi. Chociaż w stu procentach przyczyniło się do tego to, że wie, jak niewyparzony język ma blondyn.

- Wiem Jacky, ale myślałem, że sam dam sobie z tym radę.

- Nie zmuszam cię do opowiadania mi w szczegółach o tym, co jest między wami, ale może chociaż jakoś ci doradzę.

Szatyn położył rękę na moim kolanie i delikatnie je potarł. Wypuściłem głośno powietrze, podejmując decyzję, że chyba rzeczywiście potrzebuję czyjejś pomocy, żeby dobrze to rozegrać. Sam nie miałem przecież żadnego pomysłu, co powinienem zrobić.

- Okey, masz rację. Potrzebuję twojej pomocy.

- W takim razie wytłumacz mi, co się dzieje.

- Na ostatniej imprezie zapytałem cię, czy widziałeś Mikey'a, bo uciekł mi gdzieś, kiedy byłem w łazience - chłopak przytaknął głową na moje słowa. - Kazałeś mi poszukać go na zewnątrz i rzeczywiście go tam znalazłem. Tyle, że nie był sam. Całował się z Andy'm, a ja nie wiedziałem co zrobić. Zabrałem ich do pokoju, bo byli w niezaciekawym stanie. Myślałem, że nie będą o tym pamiętać następnego dnia, ale Mikey przyznał, że wie, co się działo.

- Jesteś przez to zły?

- Nie jestem. Dzisiaj Andy poprosił mnie, żebym z nim porozmawiał i wyznał mi, że też pamięta o ich pocałunku. Przecież wiesz, że Fowler podkochuje się w Mikey'u - ściszyłem głos, ponieważ było możliwe, że blondyn wyszedł już z łazienki.

- Od dawna - szatyn przewrócił oczami, kiedy odpowiadał. - Jest głupi, jeżeli myślał, że tego nie zauważymy, a Cobban jeszcze głupszy, jeżeli to do niego nie dotarło.

Zgromiłem go wzrokiem przez to co powiedział na temat tej dwójki i wróciłem do opowiadania o całej sytuacji.

- Jednak boi się, że Mikey o tym nie pamięta, a nawet jeśli by pamiętał, że nie odwzajemni jego uczyć.

- Przecież rozmawiałeś z nim. Wiesz dlaczego się wtedy całowali?

- Nie wiem, bo Andy nam przerwał rozmowę i do teraz jej nie dokończyliśmy.

- Coś jeszcze się wydarzyło? - zapytał splatając swoje palce, a łokcie opierając o kolana. Wyglądał, jakby intensywnie myślał, próbując zrozumieć, co się działo za jego plecami.

- Dzisiaj na plaży... - zawachałem się na chwilę, ale stwierdziłem, że Jack chce tylko pomóc i na pewno nie wykorzysta tego w żaden sposób. - Całowałem się z Andy'm. Chciałem mu powiedzieć, że możemy o tym zapomnieć, bo w końcu to ja pocałowałem go, bez jego zgody, ale on wyznał, że coś do mnie czuje.

- Ty też coś do niego czujesz? - Jack zadał to pytanie z takim spokojem, że poczułem się jak na wizycie u całkiem dobrego psychologa. Polecam go serdecznie.

- To jest dziwne i nie potrafię tego zrozumieć, ale zależy mi na nim. Pomimo tego, że znamy się tak krótko.

- Sam jestem zdziwiony tym, co wymyśliłem i nie wiem, jak na to zareagujesz, ale zanim coś zrobisz w tej sprawie, musisz się dowiedzieć, co czuje Mikey.

- Jest już późno - oznajmiłem sprawdzając godzinę na telefonie. - Może lepiej jeżeli porozmawiam z nim jutro.

- Nie. Idź teraz - rozkazał stanowczym głosem. - W nocy ludzie są szczerzy. Jest zmęczony i nie będzie miał ochoty, wykręcać się od odpowiedzi.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz