Rozdział 7

406 39 1
                                    

Obudziłem się z lekkim bólem głowy i pierwsze co zobaczyłem to burza loków na mojej klatce piersiowej. Przeczesałem włosy chłopaka i wyciągnąłem rękę w prawą stronę by sięgnąć po telefon. Albo szafka nocna, na której zawsze leżał dostała nóg, albo to nie nasz pokój. Wtedy dociera do mnie co się wczoraj wydarzyło. Urywki nocy pojawiają mi się przed oczami, a ja czuję jak miękną mi nogi. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę masę zdjęć Jack'a i Brooklyn'a, więc to musi być sypialnia Victorii. Chyba najbardziej boję się spojrzeć na Mikey'a ale w końcu i tak będę musiał to zrobić. Tak jak podejrzewałem chłopak jest całkowicie nagi. Zresztą nie tylko on. Wzdycham i zastanawiam się co powinienem zrobić. Dzisiejszej nocy uświadomiłem sobie, że zależy mi na chłopaku nie tylko jak na przyjacielu, ale nie wiem, czy ja również znaczę dla niego coś więcej. Wczoraj był zdenerwowany, a alkohol tylko to spotęgował. Może chciał jakoś odreagować i ten sposób wydał mu się najlepszy.

- Mikey - szturchnąłem delikatnie chłopaka - musimy porozmawiać.

Brunet otworzył oczy i natychmiast odsunął się ode mnie, a następnie ukrył zażenowany twarz w poduszkach. 

- My...

- Zapomnijmy o tym - te słowa zawisły w powietrzu zanim zdążyłem dokończyć zdanie.

- Okey, dobrze - poczułem, że nie mogę przełknąć śliny przez ucisk w gardle.

Podniosłem się i zgarniając ubrania z podłogi udałem się do łazienki.

Kiedy zszedłem do kuchni byli już tam wszyscy oprócz bruneta. Jack, Brooklyn i Victoria wypoczęci i zadowoleni jak po wczasach, a nie całonocnej imprezie. Andy siedział zaspany przy stole w mojej bluzie. Nie mam pojęcia gdzie ją znalazł ale wyglądał w niej naprawdę uroczo. Po przywitaniu się ze wszystkimi usiadłem koło blondyna, a dziewczyna podsunęła mi pod nos kawę. W tym momencie do kuchni wszedł brunet. Nie miałem ochoty z nim teraz rozmawiać. Bałem się, że zaraz przy wszystkich przyznam się do tego, że nie chcę zapominać o tym co się wydarzyło, bo mi do cholery na nim zależy.

- Mikey przyznaj się. Z kim spędziłeś noc? - po słowach Victorii wstrzymałem oddech i przerażony spojrzałem na Cobbana.

- Nie wiem o co ci chodzi - brunet podszedł do blatu i włączył ekspres do kawy.

- Proszę cię. Chodzisz jak kaczka. Właściwie to myślałam, że jesteś raczej na górze.

Jack zakrztusił się kawą, a blondyni przeskakiwali z niedowierzaniem wzrokiem od dziewczyny do Mikey'a. Ja byłem przekonany, że zaraz zwymiotuje wszystkie wczorajsze drinki.

- Nie wygłupiaj się i ciesz, że nie zrobiłem sobie większej krzywdy pod tym twoim durnym prysznicem. Było ślisko i się przewróciłem.

Jakim cudem on zachował taki spokój? Musiał chyba wiedzieć, że ktoś zada mu to pytanie i przećwiczyć odpowiedź wcześniej. Gdybym nie wiedział co tak naprawdę działo się w nocy, sam bym uwierzył w bajeczkę z prysznicem.

- Jack ostatnio tak chodził podczas przerwy zimowej. Też twierdził, że się przewrócił, bo schody były oblodzone. Wszyscy dobrze wiemy, że to nieprawda bo osobiście posypałam je solą.

Zadowolona szatynka spojrzała na Duffa, który zabijał wzrokiem swojego chłopaka. Po chwili Brooklyn dostał z dłoni w tył głowy. Blondyn trzymając się za obolałe miejsce spojrzał z wyrzutem na chłopaka.

- Za co znowu?

- Za mój tyłek - odparł Irlandczyk przywracając oczami.

- Jesteś ostatnio coraz bardziej agresywny. Może trzeba pójść z tym do weterynarza?

- Vica muszę cię zmartwić ale w moim przypadku nie masz racji - Mikey przerwał dziwną rozmowę Jack'a i Brooklyn'a.

Pieprzona oaza spokoju. Chciałbym chociaż w połowie być tak opanowany.

Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem typu "i tak wiem swoje" i usiadła na blacie, wyciągając przy okazji telefon.

- Chodź kaczko - rozbawiony wymianą zdać Andy wskazał na krzesło - siadaj. Dzisiaj ja zrobię śniadanie. Tamci najwyraźniej już jedli.

Pozostała trójka przytaknęła, a ciemnowłosy niepewnie zajął miejsce obok mnie. Miałem ochotę objąć go ramieniem i złożyć pocałunek na jego skroni ale wydało mi się to nieodpowiednie w tym momencie. Po chwili blondyn postawił przed nami omlety za co podziękowałem mu buziakiem w policzek. Starałem się stwarzać pozory, że między mną a brunetem wszystko w porządku, więc od czasu do czasu zaczepiałem się w niego, tak jak zwykle miałem w zwyczaju. Jednak to wszystko było sztuczne i wymuszone na pokaz przed całą resztą, przez co czułem się jeszcze gorzej.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz