Rozdział 6

433 38 4
                                    


Rano obudziłem się z blondynem na mojej klatce piersiowej. Przeczesałem ręką jego włosy, na co mruknął zadowolony i podniósł na mnie wzrok.

- Dzień dobry Andy.

- Hej Rye - przywitał się i pocałował mnie w linię szczęki. - Gdzie Mikey?

- Nie wiem, pewnie jest już w kuchni. Chodźmy.

Udaliśmy się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, gdzie tak jak podejrzewałem, znajdowała się reszta chłopaków. Podszedłem do bruneta szykującego tosty i przytuliłem się do jego pleców. Brooklyn posłał mi spojrzenie z serii "wyglądasz jak totalny gej" na co przewróciłem oczami.

- Co dzisiaj robimy? - zapytałem siadając przy stole z kawą, którą podał mi Cobban.

- Idziemy na imprezę do mojej kuzynki - oznajmił szczęśliwy Gibson.

- Mam nadzieję, że jest normalniejsza od ciebie - nie wiem czy w przeciwnym razie to spotkanie może skończyć się dobrze. Jeżeli Brook zachowuje się tak jak się zachowuje na trzeźwo to jestem ciekawy jego stanu po alkoholu.

- Nie był bym tego taki pewien. Zamknęła nas kiedyś w jednym pokoju bo twierdziła, że będziemy idealną parą - do rozmowy wtrącił się Jack.

- Nie przesadzaj. Przecież miała rację - Brook pocałował chłopaka w policzek i wrócił do swojej ulubionej czynności, czyli jedzenia.

Wieczorem wszyscy się przebraliśmy i ruszyliśmy spacerem do domu kuzynki blondyna. Zaraz po wyjściu z domu stwierdziłem, że nie mam nic przeciwko Andy'emu i Mikey'owi w wąskich czarnych spodniach, a wręcz przeciwnie. Mogą ubierać je częściej. Po chwili dotarliśmy do sporej posiadłości i weszliśmy do środka bez pukania. To i tak nie miało by sensu, ponieważ w środku grała głośno muzyka, a korytarz i salon były zapełnione ludźmi. Na wprost zauważyłem szklane drzwi, za którymi znajdował się basen. Poczułem szarpnięcie za rękę, więc spojrzałem w bok. Mikey ciągnął mnie prawdopodobnie w stronę kuchni, a mi absolutnie nie przeszkadzała jego ręka oplatająca mój nadgarstek.

- Napijemy się czegoś - chłopak starał się przekrzyczeć muzykę, co nawet mu się udało.

W kuchni na blacie siedziały trzy dziewczyny. Dwie z nich dyskutowały o tym jakiego koloru powinien być jednorożec ze zdjęcia, który tak naprawdę był nosorożcem ale im najwyraźniej nie robiło to różnicy. Trzecia kiedy tylko nas zobaczyła podbiegła do Jack'a i Brooklyn'a.

- O mój Boże! Jacklyn przyszedł! - a więc to prawdopodobnie jest ta wspaniała kuzynka blondyna. - O, a co to za przystojniak? - spojrzała na mnie i poruszyła sugestywnie brwiami.

- Ryan to jest Victoria. Victoria to jest Rye. Współlokator Mikey'a z akademiku - Jack krótko mnie przedstawił i wtopił się z Brook'iem w tłum. Dziewczyna przywitała się ze mną i wróciła na blat. Byłem zdziwiony, że nie przewróciła się po drodze.

- Gdzie uciekł Andy? - zanim zdążyłem się rozejrzeć blondyn pojawił się przed nami z trzema kubkami.

- Chodźmy na taras. Brook wrzucił Jack'a do basenu - oznajmił rozbawiony blondyn.

Kilka godzin i drinków później siedziałem z Mikey'em w salonie. Zauważyłem, że chłopakowi popsuł się humor. Wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą i zaciskał pięści.

- Mikey? Co się dzieje? - spojrzałem w tym samym kierunku co chłopak i zauważyłem Andy'ego tańczącego z jakimś wyższym blondynem. - Och, czyżbyś był zazdrosny o naszą blondynkę?

Chłopak nie odpowiedział na moje pytanie. Mam wrażenie, że spiął się jeszcze bardziej.

- Mikeeey - przyciągnąłem jego imię zachrypniętym głosem i złożyłem pocałunek na szyi.

Chłopakowi alkohol dodał chyba odwagi. Podniósł się, a następnie usiadł okrakiem na moich udach. Spojrzałem na niego zdziwiony ale nim zdążyłem się odezwać i zapytać co on do cholery wyprawia, wpił się w moje usta. Początkowo chciałem go odepchnąć, w końcu to mój przyjaciel, ale za bardzo mi się to podobało. Zacząłem oddawać pocałunek i przejąłem nad nim kontrolę. Wsunąłem ręce pod koszulkę bruneta i przejechałem paznokciami po jego plecach. Zjechałem dłońmi na jego tyłek i delikatnie ścisnąłem, na co zajęczał mi w usta. Odsunąłem się od niego tylko po to by po chwili zacząć całować jego szyję. Mikey odchylił głowę do tyłu dając mi lepszy dostęp. Zassałem jego skórę, a on wydał kolejny cichy jęk i przycisnął biodra do moich, przez co poczułem jego rosnącą erekcję.

- Ryan - brunet odezwał się cichym głosem tuż przy moim uchu, podczas gdy ja oznaczałem jego szyję - na górze są pokoje.

Tego nie musiał mi powtarzać dwa razy. Wstałem trzymając go pod udami. On oplótł mnie nogami w pasie, a ręce skrzyżował za moją szyją. Całował mnie po lini szczęki kiedy kierowaliśmy się do jednej z sypialni na piętrze. Otworzyłem drzwi nogą i w ten sam sposób zamknąłem je za nami. Położyłem bruneta na łóżku, a następnie zawisnąłem nad nim.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz