Rozdział 4

397 43 8
                                    

Rozdział specjalnie na życzenie zuziaaaaaaaaa :)
..................................................

- Rye! Zostaw mnie! Puszczaj!

Właśnie zadowolony i szczęśliwy niosę przerzuconego przez moje ramię Andy'ego w kierunku wody, a ten się rzuca jakbym chciał go zgwałcić. Nie rozumiem człowieka.

- Ryan! Natychmiast mnie puść!

- Nie ma sprawy - wrzuciłem chłopaka do wody, a ponieważ byliśmy już całkiem głęboko, cały się znużył.

Złapałem go za biodra i podniosłem. Spanikowany blondyn oplutł mnie nogami w pasie, a ręce skrzyżował za moją szyją.

- Hej, co się stało? Nie umiesz pływać? - uczepiony mnie blondyn chyba nie planował na to odpowiadać. Ręce umieściłem pod jego udami, żeby na pewno nie spadł.

Wróciłem z nim na plażę i usiadłem na kocu. Chłopak nadal kurczowo się mnie trzymał więc pocałowałem go w szyję, licząc na to, że się uspokoi.

- Przepraszam - po chwili odezwał się cichym głosem.

- To raczej ja powinienem cię przeprosić. Nie wiedziałem, że aż tak boisz się wody.

- Nic się nie stało.

Blondyn zszedł z moich kolan i usiadł obok. Tego akurat nie musiał robić, bo bardzo mi się to spodobało. Za to pani obok nas nie była tym już tak zachwycona. Po jakimś czasie dołączyli do nas chłopcy. Andy był zmuszony zostać z Jacklynem, żeby nie zrobili niczego niestosownego na plaży pełnej dzieci, kiedy ja zdecydowałem się pójść z Mickey'em po lody. Brunet oczywiście po chwili był brudny więc złapałem go za szczękę i zlizałem je z jego policzka. To oczywiście spotkało się z kolejnym niezadowolonym spojrzeniem pani obok i albo mi się wydaje, albo Andy zabija nas właśnie wzrokiem.

W końcu postanawiam opuścić to towarzystwo tylko po to, żeby wrócić tutaj z wielkim dmuchanym jednorożcem. Wszyscy patrzą na mnie jakbym właśnie wjechał tu na dinozaurze albo oznajmił, że rozważam operację zmiany płci. No prawie wszyscy, bo Andy chyba zobaczył najlepszą rzecz na świecie.

- Skąd masz to cudo? - Jasne, że mu się podoba.

- Kupiłem ci, żebyś mógł na nim pływać - oznajmiam dumny z mojego jakże świetnego pomysłu.

Chociaż wcale nie mam nic przeciwko żebyś trzymał się mnie w wodzie. I nie tylko w wodzie.

Andy rzuca się mi na szyję i ciągle powtarza "dziękuję" i jak bardzo mu się podoba. Całuje mnie w policzek z czego oczywiście jestem bardzo zadowolony. Za plecami blondyna pozdrawiam naszą kochaną sąsiadkę środkowym palcem.

Do domku wróciliśmy dopiero późnym wieczorem, a Fowler był tak zmęczony, że zrobił sobie z Cobbana środek transportu. Jack i Andy położyli się do łóżek, a my zdecydowaliśmy obejrzeć film. Wkrótce Mikey też się poddał i poszedł spać, więc zostałem sam z Brook'iem. Wpadliśmy na świetny pomysł obejrzenia kreskówki i zjedzenia bitej śmietany. Jakoś tak wyszło że ubrudziliśmy nią dywan, na którym siedzieliśmy.

- Brook? Możemy porozmawiać? - może chociaż od niego uda mi się czegoś dowiedzieć.

- Jasne. O co chodzi?

- O Andy'ego - cały ten czas kiedy Jack i Mikey byli ze mną w akademiku ta dwójka spędziła ze sobą, powinien więc chyba coś wiedzieć. - Czy on coś czuje do Mikey'a?

- Prosił mnie żebym mu o tym nie mówił ale przecież ty nim nie jesteś - no co ty Sherlocku? - Kiedy Mikey wyjechał na studia Fowler cały czas panikował, że tamten znajdzie sobie chłopaka, a on pójdzie w odstawkę. Andy nie przyzna się do tego ale widać, że ciągnie go do Cobbana tak samo bardzo jak to jedzenia. Myślałem, że zaraz się na was rzuci, kiedy zlizałeś Mikey'owi lody z policzka. Swoją drogą to było całkiem gorące.

- Dobra, stop! - poczułem, że schodzimy na niebezpieczny temat. - Nie wiem co może być w tym gorącego, nawet nie jestem gejem.

- Jak to? - Brook przychylił głowę w lewą stronę i spojrzał na mnie jakbym właśnie mu oznajmił, że lubię czasami nosić spódniczki. Chociaż nie. Jego takie coś chyba by nie zaskoczyło. - Przecież jesteś tak spedalony, że nie zaskoczyłbyś mnie chodząc z tęczową flagą po ulicy.

- Nigdy nie myślałem o tym, że w ogóle mógłbym być gejem ale od kiedy tu przyjechałem nie jestem już pewien swojej orientacji.

- Wyglądałeś dzisiaj tak uroczo z Andy'm na kolanach, że każdy wziąłby was za parę. Przemyśl to.

Breakthrough holidays | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz