- Oszaleliście? W każdej chwili może ktoś tu wejść - Jack byłby idealną matką. Czuję się, jakby ochrzaniała mnie moja rodzicielka, za sikanie w klasie, a nie przyjaciel za obmacywanie się z innym. - Cieszcie się, że to byłem ja, a nie Brooklyn czy Andy.- Nie jesteś zaskoczony tym, co właśnie zobaczyłeś? - niedowierzałem, że chłopak praktycznie olał fakt, że właśnie wkładałem Mikey'owi ręce pod koszulkę, bez żadnych protestów z jego strony.
- Co w tym zaskakującego? - popatrzył na mnie z kpiącym uśmiechem i założył rękę na biodro.
- To, że dwójka twoich przyjaciół obmacuje się w toalecie w chińskiej restauracji? - zapytałem nie pewnie.
- Że w toalecie w chińskiej restauracji to rzeczywiście dziwne. Prędzej podejrzewałbym o to siebie i Brook'a, ale że to akurat wasza dwójka, to wcale nie jestem zaskoczony.
Spojrzałem na Mikey'a z uniesionymi w zdziwieniu brwiami. Chłopak odwzajemnił moje pełne zakłopotania spojrzenie.
- Co masz na myśli? - brunet zadał pytanie wracając wzrokiem do Jack'a.
- Podejżewałem was o takie akcje już w pierwszym miesiącu na studiach. Niesamowicie się do siebie kleicie - szatyn skrzywił się sztucznie. W normalnej sytuacji rozśmieszyłoby mnie to, jednak to w stu procentach nie była normalna sytuacja.
- Przez cały rok do niczego między nami nie doszło - poczułem, że muszę wyprostować tą sprawę, żeby nie stwarzać dodatkowo niepotrzebnych nieporozumień.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - głos Mikey'a wyraźnie wskazywał na to, że chłopak jest zdenerwowany. Złapałem go za dłoń i zacząłem delikatnie gładzić kciukiem.
- Co niby miałbym zrobić? Przez cały rok podejrzewałem was o związek albo coś w rodzaju przyjaźni z korzyściami. To drugie miałoby w sumie większy sens i tłumaczyłoby, dlaczego mnie o tym nie poinformowaliście. Nie powiedziałem o tym nikomu do teraz i nadal nie zamierzam tego robić - po usłyszeniu tych słów, wypuściłem powietrze, które nieświadomie wstrzymałem. - Wroćcie teraz z łaski swojej do tamtej dwójki, bo Brooklyn wam wszystko zje. Swoją drogą, nie ma was przy stoliku stanowczo za długo, jak na odbieranie telefonu i korzystanie z toalety.
W głębi duszy podziękowałem za to, że ten Irlandczyk jest tak wspaniałą osobą i to on wszedł w tym momencie do toalety.
Spojrzałem na Mikey'a, kiedy ten zeskakiwał z blatu. Szatyn w tym czasie zniknął za drzwiami jednej z kabin. Położyłem dłoń na dole pleców bruneta i razem skierowaliśmy się do drzwi. Zanim jednak wyszliśmy z pomieszczenia, zerknąłem na chłopaka.
- Wszystko w porządku Mikey?
Kręconowłosy skinął głową, a ja ucałowałem jego policzek.
Do domku dotarliśmy, kiedy zaczęło się ściemniać. Blondyni zgodnie stwierdzili, że ognisko na plaży będzie świetnym sposobem na spędzenie wieczoru. Nie chcąc robić im przykrości, mimo niechęci naszej trójki, zabraliśmy koce i ruszyliśmy w stronę morza. Zastanawiałem się, skąd weźmiemy potrzebne nam drewno, ale Brooklyn przyleciał z nim, zanim zdążyłem o to zapytać. Nie chciałem wiedzieć, skąd on to wziął, bo za nieświadomy udział w zbrodni poniósłbym chyba mniejsze konsekwencje od niego. Ułożyliśmy koce i rozpaliliśmy ognisko, a Andy wrócił jeszcze do domku po swoją gitarę. Jack oparł się plecami o Brooklyn'a naprzecieciw nas. Ja siedziałem między pozostałą dwójką. Spędziliśmy miło czas na świeżym powietrzu. Kiedy zrobiło się już późno, Irlandczyk postanowił wróci do naszego tymczasowego lokum, a jego chłopak poleciał za nim. Andy stwierdził, że jeszcze nie jest śpiący, ale widziałem, że z każdą minutą był coraz bliższy uśnięcia nawet na siedząco.
- Andy, - chłopak podskoczył na mój głos, który przerwał trwającą od dłuższego czasu ciszę - chodź tutaj.
Blondyn wstał i podszedł do nas chwiejnym krokiem. Rozłożyłem ręce w zapraszającym geście, z czego ten z chęcią skorzystał. Usiadł okrakiem na moich udach, a rękami owinął moją szyję, w którą następnie wtulił policzek. Spojrzałem na Mikey'a, jednak chłopak na szczęście nie próbował zamordować mnie wzrokiem. Brunet oparł się o moje ramię i chwycił za moją dłoń, by chwilę później splątać nasze palce. Usmiechnąłem się na ten gest. Kiedy usłyszałem równomierny oddech Andy'ego, odwróciłem głowę w stronę kręconowłosego i musnąłem delikatnie jego wargi swoimi.
- Wracajmy już - Mikey zarządził podnosząc się z koca, przeciągając przy okazji niczym kot. - Zrobiło się naprawdę późno.
- Trzeba ugasić ogień i zwinąć koce.
- Daj mi go i zajmij się tym.
Podniosłem się z blondynem na rękach i przekazałem brunetowi. Ten złapał go pod udami, by mu się nie zsunął. Chyba nawet nie było takiej możliwości, bo Fowler uczepił się go jak miś koala.
- Ryan - z transu wyrwał mnie dopiero głos chłopaka - pośpiesz się. On nie jest jakoś super lekki.
Zaśmiałem się pod nosem z tego komentarza odnośnie blondyna i zabrałem za zasypywanie ogniska.
CZYTASZ
Breakthrough holidays | RoadTrip
FanfictionJack, Brooklyn, Andy i Mikey to grupa przyjaciół. Co roku spędzają wakacje w wynajmowany przez nich domku.Tym razem w to miejsce wybiera się z nimi Rye - przyjaciel Jack'a i Mikey'a z akademiku. Czy te wakacje będą inne niż zazwyczaj?