Obudziłem się w dziwnej pozycji. Nogi miałem na kanapie, a na mojej klatce piersiowej z każdym oddechem unosiła się i opadała głowa Brook'a. Chłopak najwyraźniej zrobił sobie ze mnie poduszkę. Jakby się mu tak przyjrzeć, to wcale nie jest taką parówką i jedyne czego mu brakuje to sześciopak. Przypomniałem sobie, że coś mnie przecież obudziło. Podniosłem więc wzrok do góry i zauważyłem nieźle wkurzonego Jack'a. Chyba mamy przejebane....
- Jeny uspokój się zazdrośniku - ja i Brook siedzimy przy stole, a Irlandczyk chodzi po kuchni jakby miał pająka w majtkach. Mikey był tak kochany, że postanowił stanąć w naszej obronie. - Przecież oni tylko spali! Nie całowali się tam. Czy o czymś nie wiem?
Teraz brunet spojrzał na nas z uniesioną brwią, a Brooklyn popukał się palcem w czoło, w odpowiedzi na to durne pytanie.
- Skąd mam wiedzieć czy się nie całowali? Idź zobacz jak wygląda dywan! Nawet nie chcę chyba wiedzieć co dokładnie robili w nocy - mam wrażenie, że jeżeli szatyn zaraz się nie uspokoi, kuchnia będzie wymagała wymiany płytek.
Wtedy mnie olśniło. Duff znalazł nas na podłodze w salonie, a dywan jest w plamach od bitej śmietany. Przecież ja z Brooklyn'em tylko rozmawiałem o mojej orientacji, a nie ją sprawdzałem.
- Jeny Jack, czy ty myślisz, że on cię zdradził ze mną? Oszalałeś? Przecież się przyjaźnimy, a on cię kocha.
Chłopak spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. Skierowałem się do salonu i po chwili znalazłem to, czego potrzebowałem w tym momencie. Wróciłem zadowolony do kuchni i postawiłem na blacie opakowanie bitej śmietany.
- Proszę bardzo - Jack spojrzał na ten świetny produkt spożywczy z wymalowanym zdziwieniem na twarzy, a Mikey robił się coraz bardziej czerwony. - Właśnie tym zrobiliśmy te podejrzane plamy na dywanie.
Irlandczyk przeskakiwał wzrokiem ode mnie do Brooklyn'a wyraźnie zszokowany. Po chwili, zażenowany swoimi podejrzeniami, schował twarz w dłoniach i burknął ciche "przepraszam". Kręconowłosy nie mogąc się powstrzymać, roześmiał się, a ponieważ jego śmiech jest zaraźliwy, zrobiłem to samo. Blondyn wciągnął zawstydzonego chłopaka na swoje kolana i pocałował w skroń.
- Jacky nic się nie stało. To rzeczywiście mogło podejrzanie wyglądać - Brook zaśmiał się cicho pod nosem, a szatyn schował twarz między jego barkiem a szyją.
Do kuchni wszedł Andy w za dużej bluzie, należącej zapewne do Cobbana i roztrzepanych włosach. Podobało mi się to. Przytulił się do mojego boku, więc objąłem go ramieniem i złożyłem pocałunek na policzku. Wyczułem na sobie spojrzenie Mikey'a i najwyraźniej blondyn też musiał to zauważyć, ponieważ wypłatał się z moich objęć i przytulił bruneta na powitanie. Ten krótko mu streścił scenkę odwaloną przez Jack'a, przez co chłopak spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem, a Jack'a nazwał małą, zazdrosną suką, na co tamten musiał koniecznie coś odpowiedzieć.
- Zobaczymy, jak ty będziesz się zachowywał w związku.
Andy spojrzał na Mikey'a, czego tamten najwyraźniej nie zauważył, a następnie spuścił wzrok na kolana.
- Co chcecie na śniadanie? - po wymianie porozumiewawczego spojrzenia z Brooklyn'em postanowiłem ratować Fowler'a zmianą tematu.
...
Po kolejnym dniu spędzonym na plaży wszyscy położyliśmy się do łóżek. Przed oczami nadal miałem kąpielówki Brooklyn'a w różowe flamingi, które uznał za mega seksowne i koniecznie musiał je dzisiaj ubrać. Przyciągnąłem do siebie bruneta, leżącego plecami w moją stronę. Objąłem go rękoma w pasie i złożyłem pocałunek za jego uchem, przez co mruknął zadowolony. Wydało mi się to bardzo urocze i stwierdziłem, że mógłbym spać z nim w ten sposób już zawsze, ponieważ było to zadziwiająco wygodne. Po chwili usłyszałem miarowy oddech chłopaka, a za oknem rozpętała się burza. Przestałem wpatrywać się w niebo, kiedy dobiegł mnie dźwięk kroków przy naszych drzwiach.
- Mikey?
Drewniana powłoka uchyliła się, a zza niej wyjrzał blondyn. Jednak nie było szans żeby Cobban mu odpowiedział.
- Andy co się dzieje?
- Ja... boję się burzy - oznajmił to bardzo cicho ze wzrokiem wbitym w podłogę. Mimo zgaszonego światła w pokoju mogłem dostrzec chłopaka - Zawsze podczas niej spałem z Mikey'em lub Brook'iem, ale Jack chyba by mnie zabił, gdybym tam poszedł.
- Chodź do nas. To łóżko wcale nie jest takie małe.
Blondyn niepewnie położył się koło nas. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo roztrzęsiony był. Przyciągnąłem go bliżej nas i okryłem kołdrą. Leżeliśmy teraz twarzami do siebie.
- Andy spokojnie. Nic ci się nie stanie. Jesteśmy tutaj bezpieczni.
Chłopak mimo tego, co powiedziałem, nadal był przerażony, więc złapałem ręką jego biodro i przybliżyłem się do niego na tyle, na ile było to możliwe. Wtulił policzek w moją nagą klatkę piersiową, a nogi splątał z moimi. Mikey najwyraźniej wyczuł, że się od niego odsunąłem, ponieważ po chwili poczułem nogę przekładaną przez moje biodro i ciepły oddech na plecach. Zmieniam zdanie. W ten sposób mógłbym spać już zawsze.
CZYTASZ
Breakthrough holidays | RoadTrip
FanfictionJack, Brooklyn, Andy i Mikey to grupa przyjaciół. Co roku spędzają wakacje w wynajmowany przez nich domku.Tym razem w to miejsce wybiera się z nimi Rye - przyjaciel Jack'a i Mikey'a z akademiku. Czy te wakacje będą inne niż zazwyczaj?