56.To już jest jakiś szczyt, panie Karaszewski.

6K 250 21
                                    

Swój poranny makijaż zakończyłam naklejeniem plastra na niewielką już ranę na czole. Sparwnie ułożyłam włosy i wyszłam z łazienki mijając się w drzwiach z Baśką. Weszłam do kuchni sięgając po kubek herbaty stojący na blacie i upiłam duży łyk sekundę później wstawiając kubek do zlewu. W mieszkaniu od samego rana panował zamęt, a wszystko przez to, że była o jedna osoba więcej i nie zdążyliśmy opracować grafiku poruszania się po lokum. Na szybko wrzuciłam do torby teczkę z potrzebnymi mi dokumentami i założyłam płaszcz oraz buty zaraz po tym zarzucając torbę na ramię.

- I tak wyjdziesz bez pożegnania? - głos Łukasza zatrzymał mnie kiedy położyłam dłoń na klamce

Wywróciłam oczami jednocześnie odwracając się na pięcie i szybko podeszłam do mojego chłopaka składając na jego ustach czuły pocałunek.

- Uważaj na siebie. - uśmiechnął się 

- Oczywiście. - odpowiedziałam mu tym samym i zapięłam przed ostatni guzik jego jasnoniebieskiej koszuli po czym opuściłam mieszkanie z szerokim uśmiechem na twarzy

Łukasz

- Ona jest po prostu świetna. - powiedziała Baśka wychodząc z łazienki i jednocześnie wycierając ręcznikiem włosy

- Kto? - spytałem jak głupi potrząsając głową i jednocześnie wyrywając się z transu wpatrywania się w drzwi wejściowe

- Jak kto? - prychnęła - Karolina. To jakiś cud, że ty na nią trafiłeś. 

- Wiem. - pierwszy raz od bardzo dawna o ile nie pierwszy raz w życiu zgodziłem się z moją siostrą w kwesti jakiejś poważnej sprawy

- W dodatku totalnie zgłupiałeś na jej punkcie. Jeszcze bardziej niż na punkcie Ani w gimnazjum! - posłałem kobiecie mordercze spojrzenie postanawiając jednocześnie nie odnosić się do jej słów

- Wychodzę. - oznajmiłem wyciągając z szafy czarny płaszcz i założyłam go na siebie po czym złapałem w dłoń tego samego koloru torbę - Klucze masz na stole.

- Oczywiście, braciszku! - krzyknęła z łazienki - A do tematu Ani jeszcze wrócimy, bo ostatnio ją widziałam!

Westchnąłem opuszczając mieszkanie i ekspresowo pokonałem schody kierując się do samochodu. Godzinę później byłem już w szkolę wraz z nauczycielką hiszpańskiego sprawując dyżur na przerwie, której długości nawet nie znałem.

- Jak się trzyma Karolina? - spytała nagle Monika 

- Wydaje mi się, że jest nieźle. Znaczy się teraz jest świetnie, ale najgorzej jest wieczorem, wiadomo. Wtedy wszystko do niej wraca i nie może spać. - oznajmiłem zaraz po tym ruchem ręki zatrzymując biegnących uczniów

- Z czasem i sen jej się ureguluje, ale... nawet nie wiesz jak się cieszę, że się trzyma. Ona ma ogromną tendecję do zamartwiania się wszystkim, więc to jakiś cud, że normalnie funkcjonuje. Obawiałam się, że będzie potrzebowała psychologa, terapii, a wystarczyłeś jej ty. Stanąłeś na wysokości zadania, Łukasz. 

- Zawsze staję. - uśmiechnąłem się szeroko sprawiając, że prychnęła kręcąc z niedowierzeniem głową

- Cieszę się, że humor się ciebie trzyma. - zaśmiała się - Wiesz co z Anitą? Jakaś ostatnio dziwna. Nawet o ciebie nie pytała. 

- Dałem jej kosza na wycieczce i do tamtej pory nie gadamy. - wzruszyłem ramionami 

- A znacie już sprawcę tego całego wypadku? - spojrzałem na nią zdziwiony zadanym pytaniem

- Jeszcze nie. - pokręciłem przecząco głową - Myślisz, że to może być... Anita?

- Nie wiem, ale po tej kobiecie spodziewałabym się wszystkiego, naprawdę wszystkiego. Jest nieobliczalna. 

Były nauczyciel || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz