Rozdział 20

435 14 7
                                    

~Violetta

Właśnie jemy kolację, cały czas próbuje coś powiedzieć lecz zawsze ktoś mi przerywa.

-Mam dość!-mówię wstając

-Co się dzieje Violu..?-pyta zielonooki , patrząc się na mnie

-Nie jestem już dla ciebie Violą...nie znam cię i nie chcę widzieć tej parszywej gęby...-poniosło mnie...Zdjęłam z jego twarzy maskę

-Dziadku, babciu czy on nie wygląda wam znajomo..?-pytam zdziwioną kobietę w starszym wieku, a potem kieruje wzrok na zezłoszczonego  moim zachowaniem mężczyzny siedzący na środku

-Co to w ogóle za zachowanie Violetto..!?

-Normalne...nie mogę uwierzyć, że mnie tak oszukaliście..!

-Masz się pakować i zniknąć z tego zamku...przez ciebie są tu same problemy młoda damo!!!-mówi wstając i pokazując mi drzwi...

-I tak chciałam to zrobić już wcześniej, do widzenia na zawsze...a ty Leon, ty byłeś moim jedynym tu przyjacielem...nawet może kimś ważniejszym...ale teraz masz u mnie ogromnego minusa, gdybyś przyznał się wcześniej sam to może bym była skłonna do wybaczenia Ci...-wybiegłam z sali z płaczem, usłyszałam za sobą głos mojego kuzyna, który biegł za mną. Zaczęłam się pakować będąc w mojej już nie długo byłej komnacie..

-Violetta, dziadek nie mówi prawdy...Dzięki tobie ten zamek wzbudził się do życia...

-Dzięki Diego szkoda tylko, że dopiero teraz dowiedziałam się o tym że jednak posiadasz serce..

-A ty zawsze szczera do bólu..-zaśmiałam się pod nosem...

-Diego możesz nas zostawić..?-pyta szatyn

-No sorry gościu...nie zostawię jej samej z tobą..

-Diego , wszystko okey...-przytaknęłam głową, a on wyszedł-Czego chcesz..?

-Violetta ja kocham cię...

-Tylko po to tu przyszedłeś..?-pytam wkładając bluzki do walizki, nie chciałam patrzeć mu  w oczy...nie mogłam mu powiedzieć o tym co do niego czuję.

-To nie było tak, po prostu...bałem się okey..? Mój ojciec pewnego dnia mnie spakował i powiedział znalazłem ci żonę...masz się ustatkować..Założyłem tą maskę, bo nie chciałem zrobić na tobie złego wrażenia...gdyż nie byłem grzecznym chłopcem. Dzień przed twoim przyjazdem oberwałem w oko od jakiegoś kolesia. Na początku byłem sceptycznie nastawiony do tego małżeństwa, myślałem że będziesz jakaś okropna...ale kiedy cię zobaczyłem nie mogłem powstrzymać się od dalszego patrzenia Ci w oczy, te dwie małe czekoladowe iskierki mnie zahipnotyzowały. Miałem Ci powiedzieć od razu, ale nie miałem odwagi. Obawiałem się , że uciekniesz, nie będziesz chciała mnie słuchać...

-W sumie masz rację, nie chcę cię słuchać...-przerwałam mu

-Kiedy usłyszałem twój głos, pokochałem go. Jesteś wspaniała...

-Wyjdź...-ponownie mu przerwałam ,gdyż mogłam nie wytrzymać

-Wiem , że zwaliłem sprawę, ale proszę cię..

-Wyjdź stąd, trzeci raz nie powtórzę...-wyszedł

Nie wiem, ale nie potrafię mu wybaczyć. Może robię błąd i będę tego żałować, no ale nie rozumiem tego wciąż , czemu mnie okłamywał...Spakowana schodzę na dół, żegnam się z Fede, babcią i Diegiem oraz o dziwo moją ciocią. Wchodząc do taksówki widzę mojego dziadka w jednym z okien, a w drugim Leona. To koniec muszę zapomnieć o tym miejscu i tych ludziach...

---------------------------------------------------------------------------------

Hello tu znów ja<33 Jak sądzicie czy to jest właśnie koniec, czy na tym skończę tę historię..?Komentujcie, głosujcie<33 Bajo do następnego<<333




Leonetta :Ja księżniczką..to chyba jakiś żart..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz