1

499 13 0
                                    

Perspektywa Colla:

Ktoś nagle skoczył na mnie, tym samym budząc mnie z pięknej czynności zwanej snem. Nie zajęło mi długo odgadnięcie kto to był, ponieważ kto inny śmiałby mnie budzić?

-Daj jeden dobry powód, żebym wstał.
Ona zaśmiała się tylko i cichutko powiedziała mi do ucha.
-zrobiłam ci kawę i jak zaraz nie wstaniesz zjem twoje zapasy oreo.
Jak to usłyszałem od razu pobiegłem do kuchni. Możecie uznać mnie za wariata, ale uwierzcie ta kobieta jest zdolna do wszystkiego.

Perspektywa Kaysi:

Jaki debil i tak zjadłam mu połowę zapasów może się nie skapnie...
-Kaysi!
Czyli jednak się zorientował...
-Czego się tak drzesz?
-Czy ja ci wyżeram twoje słodycze!
-No nie ale to była kryzysowa sytuacja
-Niby jaka?
-Byłam głodna nie było nic w lodówce a ty spałeś, więc.. Tak samo wyszło -uśmiechnęłam się słodko
-Ja z tobą nie wytrzymam- złapał się za skronie
-Niestety musisz braciszku
Na moje słowa przekręcił tylko oczami.
-Nie jesteś zły?
-Nie nie jestem. Tylko jedno cię usprawiedliwia
-To, że byłam/ś głodna- powiedzieliśmy chórkiem a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem
-Idziemy załatwić coś do żarcia jestem..
-Nie kończ haha wiem, o co chodzi. Pewnie chodź.

Perspektywa Colla:

Po całej akcji jak zawsze wróciliśmy do naszego domu i zrobiliśmy sobie mini ucztę. Męczyła mnie jednak pewna sprawa co do mojej siostry..
-Dzisiaj to już przesadziłaś
-O co ci chodzi?
-Kaysi mogłaś ich zabić
-Błagam cię normalny człowiek bez tlenu wytrzyma 3 minuty.
-Dobrze, ale oni byli przerażeni i..
Same to słowo nie przechodzi mi przez gardło
-Jeden z nich prawie zmarł wiem. Miałam pozwolić cię postrzelić?
-Nie o to chodzi, wiesz, że obiecaliśmy sobie...
-A o co?!
-O to, czy cię to później nie dręczy?
-Dręczy? Wole zabić kilka osób niż... Sam wiesz
Odsunęła krzesło i wyszła z kuchni. Wiedziałem, że ją to boli. Wspomnienia to najgorsza rzecz, jaka może istnieć dla niej. Może niepotrzebnie przetaczałem ten temat? Moje myśli przerwały dźwięki zza okna, kiedy przez nie wyjrzałem widok po prostu mnie przeraził.
Szybko zamroziłem drzwi. Nie cierpi, kiedy tak robię, ale niestety to dla bezpieczeństwa.
-Co jest?- wybiegła z pokoju
-Jest tu Sentinel!
-Jezu i czemu tak wariujesz jesteśmy najsilniejszymi mutantami a ty boisz się kilku żołnierzy z karabinami? A sorki ty jesteś pacyfistą i muchy nawet byś nie skrzywdził.
Popatrzyłem na nią gniewnie, ale szybko przegoniłem myśli o zemście za te słowa. Trzeba ratować tyłki.
-Wyskakuj przez drugie okno.
Popatrzyła się na mnie jak bym miał coś nie halo z głową.
-Skacz albo sam cię wyrzucę.
Po tych słowach wyskoczyła i nagle krzyknęła. Podchodzę do parapetu i widzę ponad 40 żołnierzy Sentinela celujących w Keysi. Cholera..

Perspektywa Kaysi:

-Jak choćby jeden we mnie strzeli i zniszczy mi moją nową skórzaną kurtkę to spalę wszystkich żywcem- warknęłam
-Kay uszy!- szybko je zatknęłam a Coll krzyknął, szyby w domach i autach popękały i wszyscy żołnierze padli na ziemie i krzywili się z bólu. Popatrzyłam się jak mój brat powoli schodzi z piętra. Od zawsze bał się wysokości. Potem zaczęliśmy uciekać, ale nagle za nami zaczęło jechać kilka samochodów.

-Col mamy ogon.
-Wiem mam pomysł.
Złapał mnie i zaczął zamrażać teren pod nami i jechał po nim jak na łyżwach. Po 10 minutach uciekania zgubiliśmy Sentinel.
-Możesz już ze mnie zejść.
-Nie chce mi się wygodnie mi tu.
-Dam ci paczkę skitchelsów.
Od razu zeszłam i wystawiłam rękę czekając na moją ulubioną przekąskę, ale się nie doczekałam, bo znowu nas znaleźli.

-Ilu ich jest! Krucze mam tego dość Coll robimy chmurę albo po prostu ich wszystkich pozabijajmy.
Po tych słowach Coll złapał mnie za rękę, skupiliśmy się i do około nas pojawiała się gęsta mgła, przez którą nic nie było widać. Poczułam, że brat szarpnął mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę jakiejś uliczki.

Perspektywa Colla:

-Wbiegliśmy do ślepego zaułka!
-Psia krew.
Kaysi mnie walnęła w ramie, ale nic nie poczułem a ona zaczęła zwijać się z bólu.

-Ciesz się debilu, że masz twarde ciało.
Zacząłem się śmiać, za co zgromiła mnie wzrokiem.
-Akcja ze schodami ok?- popatrzyłem na nią niepewnie
-Spoko tylko pośpieszmy się, bo jak nas znajdą to będziemy mieli problem.

Zacząłem tworzyć schody i uśmiechnąłem się wiedziała czemu się tak szczerze. Kiedyś w ten sposób dostawaliśmy się do domu, który był naszym schronieniem. Zacząłem wchodzić po schodach a ona je topiła.
Byliśmy już na drugim końcu ulicy, choć i tak jeszcze nie zbyt bezpieczni.
-Widzisz te lodowe schody zawsze nam ratowały życie.- brunetka poklepała mnie po plecach.

Kaysi popatrzyła się na mnie z uśmiechem i nagle przed nami pojawił się portal a za nim stała jakaś dziewczyna z facetem, który wyszedł z tego portalu i kazał nam do niego
wchodzić.
Siostra popatrzyła się na mnie niepewnie, Sentinel ponownie nas otoczył...

Perspektywa Kaysi:

-Coll wchodź tam ja ich czymś zajmę.

Popatrzyłam się na niego z szyderczym uśmieszkiem i zaczęłam ciskać ognistymi kulami w żołnierzy.

Coll zaczął mnie wołać, żebym wchodziła do portalu więc szybko się odwróciłam i zaczęłam biec, ale nagle jakiś pieprzony żołnierz strzelił we mnie paralizatorem. Usłyszałam jak dziewczyna, która tworzyła portal krzyczy, że nie da rady. I w tym momencie jeden z nich strzelił a jedyna droga ucieczki właśnie się zamknęła.
Krzyknęłam, a potem po prostu zamknęłam oczy.

×××××
Witam witam, taka oto nowa historyjka. Mam nadzieje, że wam się spodoba. ❤

nietypowe rodzeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz