Rozdział 27 | Czy to koniec?

785 67 26
                                    

Dwa dni, sześć dni, tydzień, dwa tygodnie, dwa i pół, trzy i dalej. Jutro mija miesiąc. Po co ci to było?

Już chyba nie raz przemyślałaś kwestię niedokonanej zemsty. Teoretycznie Tord siedzący pod nadzorem już twojej armii był sukcesem, ale praktycznie wciąż coś siedziało ci na sercu. Non stop żołnierze przychodzili z pytaniem kiedy karmelowowłosy pożegna się życiem. Nie lubiłaś tego tematu, więc powoli wszyscy się z tym wycofywali. Z twoimi przyjaciółmi kontakt się urwał, a bardziej to ty wszelkie wiadomości od nich ignorowałaś. Najpierw musiałaś poukładać i to zakończyć, żeby móc się cieszyć oraz świętować. Tak, ale czy na pewno to da ci radość?

Przechodząc przez korytarz po niemal tygodniach czasu stanęłaś przed drzwiami, których na zmianę Patryck oraz Paul pilnowali na warcie. Pomieszczenie to śmiało można było nazwać celą specjalną. Obecny Paul, popatrzył na ciebie z lekkim szokiem.

-Tak, chcę wejść... - odpowiedziałaś na bezsłowne pytanie mężczyzny. Kiedy przekręcił zamek, posłał ci spojrzenie pełne pewności siebie, na które twoją twarz ozdobił pewny uśmiech. Znikł jednakże w ciągu chwili po przekroczeniu progu i usłyszeniu trzasku potężnych drzwi. Twoje serce nie chciało tego momentu, ale nie wiadomo kiedy ciągłe rozmyślenia przemieniłyby cię w szaleńca.

W tym pomieszczeniu zapach metalu połączonego z zimnem nie dosyć, że przeszywał cię po plecach to przyprawiał o mdłości. Jedyne co tutaj się znajdowało to łóżko zawieszone o ścianę, jakiś stolik z taboretem oraz małe pomieszczenie z toaletą, prysznicem i umywalką. Typowo. Wszędzie biało, a na materacu wpatrzony w podłogę Tord. W czarno-czerwonym stroju wyróżniającym się pośród pokoju. Kiedy tylko weszłaś spojrzał na twoją osobę błagalnie, jego skute ręce przyprawiały cię o skurcze żołądka i niepohamowany ból.

Pamiętasz?

Kiedy telewizja z dupy cię namierzyła i wszyscy odkryli twój sekret ten bezduszny chłopak cię pocieszał mając na sumieniu tysiące jak nie miliony ofiar.

Kiedy nie zostawił cię w cholernej pracowni, gdy przeziębienie wbiło ci nóż w plecy.

Kiedy zaskoczona zauważyłaś pierwszy znak głupiego zakochania, gdy przebierałaś się w toalecie.

Kiedy twój mózg nie zamierzał się pogrążyć w śnie, a ciepła ręką objęła cię z miłością.

Kiedy po raz pierwszy obdarowałaś go pocałunkiem, żałując tego co zrobiłaś.

Kiedy wreszcie szczerze się przyznałaś, że się zakochałaś.

I kiedy się poddał szepcząc tylko ciche ,,Przepraszam kochanie".

Oddech z twych ust był nierównomierny, a z każdą sekundą patrzenia mu w oczy pragnęłaś zmienić całą tą historię. Cokolwiek nie zrobisz ktoś ucierpi. Przyszłaś tutaj z mniej-więcej ułożoną wypowiedzią, ale teraz nawet nie umiałaś ułożyć słów w głowie. Jakichkolwiek. Wstał powoli mając podkrążone oczy. Zebrałaś się na odwagę.

-Wszyscy chcą cię stracić...

-Dziwisz się? - mogłaś odpowiedzieć ,,nie", bo był to fakt, ale tak bardzo wolałabyś mieć w tej chwili piętnaście lat i uciekać z nim przez uliczki z maskami na twarzy oraz po jednym spray'u w ręce, gdzie drugie były razem splecione.

-Nie wiem... - nie oczekiwał tak ogólnej odpowiedzi.

-To moja wina, wiem kochanie, ale może uda nam się to jakoś naprostować! - jego zakute ręce i bezsilność w oczach w postaci łez łamała ci serce.

-Myślisz, że jeśli uciekniesz to coś się zmieni? -bez opamiętania cofnęłaś się z zaskoczonego przerażenia, gdy jego stojąca postawa, wręcz biegła w twoją stronę. -Tor-! - nie wiedziałaś czy krzyczeć, czy uciekać, stałaś w miejscu. Uderzyłaś plecami o ścianę, a twoje ramiona były trzymane przez dłonie Norwega, na których nie było śladu po łańcuchu łączącego kajdanki, wyglądały jak rozerwane bransoletki. Ile on musiał mieć siły?

-Tak! Wyjedziemy do Norwegii, zaręczymy się, będziemy mieć dzieci, jak normalni ludzie! - łzy spływały mu po twarzy, jak wodospad, a patrząc mu w oczy widziałaś to perfekcyjne życie. Ostrożnie się zbliżał, żeby móc złączyć wasze usta w pocałunku. Tego ci brakowało, oparłaś własne dłonie na jego barkach, przymykając oczy. Mimo, że w celi było okropnie zimno, znalazłaś ciepło. Brakowało ci takich momentów. Musiałaś to jednak przerwać. Spojrzał tylko na ciebie jakby był teraz nadmiernie winny.

-Nie zasypiaj dziś... - to były ostatnie słowa, gdy opuszczałaś celę zostawiając zakłopotanego chłopaka. Przed drzwiami stał Paul.

-Odpocznij, dziś nie ma dłużej warty... - udało ci się przybrać surowy wyraz twarzy, jednak w oczach miałaś troskę.

-Liderko! To...

-Wiem kto to, nie martw się... Nic się nie stanie. - pełna przekonania przytaknęłaś głową, gdy milczał.

-Zatem wypełnię polecenie... Bądź bezpieczna [Twoje imię]! - oddalił się niezbyt przekonany, ty także skierowałaś się, ale do twojego biura. Otworzyłaś wcześniej piecyk. Podchodząc przeszukiwałaś szafki z dokumentami odnośnie Tord'a, wszystkie jego zdjęcia, każdy formularz o jego winie chwyciłaś na raz i wrzuciłaś do ognia. Z twoimi było ciężej, gdyż szlajały się po całym pomieszczeniu, ale także spaliłaś je w ogniu. Zamykając drzwiczki z kieszeni jeszcze pozbyłaś się telefonów twojego i chłopaka. Zdjęłaś mundur wieszając go na fotelu. Nic ci nie trzeba więcej. Ostatni raz usiadłaś na fotelu, patrząc w sufit. Będzie dobrze, to chodziło ci po myśli. Nie ważne czy robisz dobrze czy źle, życie pisze takie scenariusze jakie akurat mu wpadną na myśl. Zwroty akcji, tanie ,,love story'', targanie się na życie. To wszystko się miesza. Zegar - 22:22. Idealna godzina. Wstałaś na równe nogi, poprawiając wszystko tak by wyglądało na niedotykane. Obok ciebie były drzwi do pomieszczenia z kamerami. Usunęłaś ostatnie zapisy i kliknęłaś wyłącznik prądu, teraz liczyła się każda sekunda. Twoje kroki były niesłyszalne, ale żwawe i szybkie. Otworzyłaś celę Tord'a jednym z dwóch kluczy, na szczęście chłopak nie spał. Nie zdążył nawet zapytać o nic kiedy rzuciłaś mu w twarz zwykłymi ubraniami wziętymi z szafy w biurze, której nie używałaś i chwytając za rękę Norwega, kierowałaś się ku wyjściu. Niepokoiły cię jedynie głosy obecnych w bazie, próbujących się odnaleźć w ciemnościach. Otworzyłaś jeszcze drzwi tylne od bazy, rzuciłaś klucze w śnieg i rozpoczęłaś bieg przez ciemne ulice.

-[Twoje imię]! - nie dowierzał.

-Stwórzmy nowy ukryty plan, Tord. - odwróciłaś się wciąż biegnąc, na co chłopak mocniej zacisnął twoją dłoń.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak pisałam to płakałam i tego nie ukryję! Tak długo ciągnęłam tą książkę i chyba wiem dlaczego. Ciężko się rozstać z własną historią ;l

Ale w przyszłości pojawi się kontynuacja, jednak trzeba mieć nadludzką cierpliwość i jedynie czekać w głębi duszy! =^

Dziękuje wam, że byliście i mam nadzieje będziecie! <3 Kocham was!~





Tutaj twoja długo obiecana okładka Pati:                                                           FriskGould126

Mam nadzieje, że ci się spodoba, kochana!

Mam nadzieje, że ci się spodoba, kochana! ♥

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
⌇ZAKOŃCZONE⌇  Ukryty plan [Tord x Reader] |Eddsworld|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz