ROZDZIAŁ 4: Niecierpliwość Guevary Juniora Pierwszego

383 15 4
                                    

Kiedy Lorenzo przytulał się ze swoją matką na jego telefon przyszła wiadomość od Martiny. Dziewczyna chciała z nim pilnie porozmawiać. To przypomniało chłopakowi o ważnej rozmowie z bratem. Musiał wkońcu wyjaśnić niektóre kwestie. Dochodziła siódma a to znaczyło, że w internacie zaraz zacznie się śniadanie. Jeśli się pośpieszy zdąży pogadać z Gabo jeszcze przed lekcjami, a umierał z ciekawości. Choć miał złe przeczucia.
-Dobra mamo, muszę już wychodzić, bo mam sprawę do załatwienia.-wytłumaczył chłopak zbierając szklanki i wkładając je do zmywarki.
-No dobrze, to już decyzja należy do Ciebie. Chciałam Ci zaproponować, żebyś został dziś w domu, ponieważ naprawdę kiepsko wyglądasz.-powiedziała z troską matka
-Zrobienie sobie sobie wagarów brzmi kusząco, ale dzisiaj akurat nie mogę. Dziś mam ostatni trening i nie chciałbym go opuścić, czeka mnie poważna rozmowa z Gabo i jeszcze Martina mi napisała, że chce jak najszybciej pogadać.-tłumaczył matce chłopak.-Jakbyśmy mieli jeszcze o czym.-prychnął pod nosem nastolatek. Działo się bowiem tak, iż Lorenzo i Martiną mieli naprawdę poważny kryzys w związku. Poprostu to chyba nie było to samo uczucie co na początku. Chłopak wyszedłwszy z kuchni udał się do swojego pokoju po plecak i telefon. Droga do szkoły minęła mu szybko. Cieszył się, że to ostatnie, lekko ponad dwa tygodnie szkoły. Może uda mu się dogadać jeszcze lepiej z matką? Kiedy tylko przekroczył próg szkoły złapała go za rękę Martina i zaczęła prowadzić w jakieś ustronie miejsce, gdzie nie byłoby ludzi. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech, więc ta rozmowa raczej nie zwiastowała nic złego. Jednak Lorenzo naprawdę miał dość Martiny, jej ciągłych problemów i pretensji.
-Lorenzo musimy bardzo poważnie pogadać, mam dla Ciebie super wiadomość.-zaczęła bardzo podekscytowana dziewczyna. Nastolatek nie miał zamiaru jednak jej teraz słuchać. Spojrzał na zegarek. Miał pół godziny do zaczęcia się lekcji. Musiał i chciał pogadać jeszcze z Gabo.
-Martina, to bardzo fajnie. Naprawdę cieszę się twoim szczęściem, ale muszę załatwić jeszcze jedną ważną sprawę. Pogadamy później.-uznał chłopak decydując się na ucieczkę. Ironicznie w głowie myślał, że bardzo dojrzale zachował się uciekając przed własną dziewczyną. Ale cóż... prawda była taka, że odkąd pojawił się Gabo, Lorenzo coraz rzadziej spędzał czas sam na sam ze swoją dziewczyną i kumplami. Nie wszystkim się to podobało, ale nie mieli wyjścia, ludzie musieli to zaakceptować, że gdzie jeden tam i drugi. Lorenzo oczywiście nie winił brata za to, że mniej spędza czasu ze swoimi przyjaciółmi. Tak więc zanim Martina zdążyła cokolwiek odpowiedzieć jej chłopaka już nie było. Tak więc zmieszany nastolatek przemierzał korytarze w poszukiwaniu młodszego brata. Przeczuwał,że ta rozmowa nie może dłużej czekać. Z Martiną może i miał kryzys, ale znał ją długo. Potem trochę się na niego popsioczy, że jej nie wysłuchał, popsioczy, ale potem jej przejdzie. A nie wiedział w co wpakował się Gabo i chciał mu za wszelką cenę pomóc. Wkońcu zauważył go na drugim piętrze wraz z innymi piłkarzami i Zoe. Zdyszany podbiegł do grupki przyjaciół. Gadali i śmieli się z jakichś głupot. Martin, jak zwykle kątem oka wszystkiego uważnie słuchał, udając że lektura bardzo go pochłonęła. Jednak na te jego numery nikt już się nie nabierał. Wszyscy odwrócili się od niego po tym co zrobił Gabo. Lorenzo nawet chciał pomścić brata, nie zrobił tego jednak tylko ze względu na prośbę brata.
-Sory, że przeszkadzam ale muszę na chwilę porwać Gabo.-przerwał rozmowę, ignorując witających się z nim przyjaciół -A ty choć, no już ruchy.-pośpieszał brata
-Teraz?-zapytał lekko rozczarowany młodszy nastolatek
-Tak, teraz. Nie mamy całego dnia.-popędzał coraz bardziej zniecierpliwiony brunet
-Dobra, dobra, już dobra. Nie stresu się tak bo Ci żyłka pęknie.-odpowiedział młodszy z braci. Starszy nie mógł uwierzyć, że jego młodszy brat stosuje jeszcze takie powiedzonka. Będzie musiał z Jim nad tym popracować. Przecież nie zawsze będzie przy nim, by móc go "obronić", a takim atakiem sławnym jaki zaprezentował przed chwilą Gabo niczego nie osiągnie. Dlatego trzeba będzie do grafiku młodszego z nastolatków dodać pociski w stronę brata. Ten temat Lorenzo jednak odłożył na później.
-Dobra, a teraz mów mi natychmiast o jakim układzie z Martinem mówiłeś i jaki rzekomo nasz problem rozwiązałeś?-zapytał starszy z braci
-A ty o tym?-zdziwiony zapytał Gabo, szczerze, to po poważnej minie Lorenzo, myślał że stało się coś poważnego.
-"A ty o tym?"-przedrzeźnił brata starszy. -nie o ciotce, klotce.-zironizował lekko zdenerwowany-No oczywiście, że o tym, o co innego miałoby chodzić?-zapytał retorycznie
-Wyluzuj, co ty taki pospinany?-zapytał Gabo
-Jeju, jak ja nie lubię jak ty mnie uspokajasz. Po za tym nie zmieniaj tematu.-narzekał Lorenzo
-Dobra, okej. Jaki ty jesteś uparty. Opowiem Ci wszystko, ale po szkole. To dłuższa rozmowa, a zaraz będzie dzwonek i twoja mama musi wyrazić na to zgodę.-tłumaczył młodszy
-Jakbyś się tak nie guzdrał to wszystko byśmy zdążyli. Więc nie ma "teraz nie". Nie ma potem. Masz mi to wszystko teraz wyśpiewać, albo naprawdę pójdę do Isabelle-Lorenzo był nieugięty
-No dobra ale to proponuję w takim razie zerwać się całkowicie z lekcji, bo i tak, i tak się spóźnimy sporo, więc bez sensu.-zasugerował Gabo
-Wkońcu mówisz jak człowiek. W takim razie chodźmy do mnie do domu i tam mi wszystko wytłumaczysz.-zadecydował Lorenzo
-No dobra, to chodźmy.-zgodził się Guevara Junior Drugi.
Lorenzo nie wiedział, że w tej właśnie chwili wykopał dołek, w który już wkrótce miał wpaść. Już wkrótce w jego kierunku miały lecieć pioruny i to wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ były wytrącane w jego kierunku z oczu kobiety. A najkonkretniej mówiąc z oczu jego kobiety-Martiny. Kolejny raz...

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz