R16:

208 11 6
                                    

Lorenzo był pełen złych przeczuć. Ricky nie chciał mu nic powiedzieć przez telefon. Isabelle też była bardzo zmartwiona. Oboje chcieli jak najszybciej dotrzeć do IRS-u, niestety korek pokrzyżował ich plany. O tej porze powinny być pustki na drogach. Gdzieś na drodze był wypadek samochodowy. Musieli czekać. Natomiast Lorenzo zdążył się zniecierpliwić po jakichś piętnastu minutach. Nie miał już siły. Dzisiejsza noc była straszna, wymagająca cierpliwości i stalowych nerwów. Przytknął głowę do szyby. Oczy zaczęły mu coraz bardziej ciążyć. Noc bezsenności i ciągły stres dały mu się we znaki. Wiedział, że nie powinien zasypiać, nie chciał nawet, ale to było silniejsze od niego. Isabelle co jakiś czas zerkała na niego ze współczuciem. Ona także przeczuwała coś złego. Współczuła nastolatkowi nie tylko dzisiejszej sytuacji, ale także jego ojca. Wiedziała już od szkolnych czasów, że Diego to trudny człowiek, ale i tak go lubiła. Gdzie podziały się te czasy kiedy Francisco i Diego to byli najlepsi przyjaciele? Obudził się jakieś półtorej godziny później. Nie było śladu po korku.
-Czemu pozwoliła mi pani spać tak długo?-zapytał zaspany
-I tak w niczym nie moglibyśmy pomóc. A ty jesteś młody. I tak za mało spałeś. W twoim wieku powinno się spać po kilka godzin, a nie po półtorej.-wyjaśniła
-W takich okolicznościach chyba nikt by nie mógł spać spokojnie.-powiedział ponuro. Isabelle nic nie powiedziała, zamiast tego skupiła się na drodze. Może nie miała aż tak wieloletniego doświadczenia jak jej ojciec, to przeczuwała, że żadne słowa pocieszenia czy słowa otuchy nie pocieszą chłopaka, aż sam osobiście nie przekona się, że jego brat jest bezpieczny. Natomiast słowa kierowane w dobrej mierze mogą zostać odebrane jedynie jako celowa obraza. Nie o to przecież chodziło. Chodziło o to, by młodzi ludzie popełniali błędy i to możliwie jak najwięcej, aby na przyszłość mieć nauczkę. To w ten sposób zdobywali doświadczenie. Inne placówki starają się wyeliminować jak najwięcej błędów popełnianych przez nastolatków, ale nie IRS. Kiedy dojechali do szkoły Lorenzo mimo zmęczenia wyskoczył z auta jak poparzony. Na parkingu były zaparkowane dwa duże auta policyjne. W budynku było około dwudziestu funkcjonariuszy. Niektórzy ze stróżów prawa byli z psami tropiącymi. Lorenzo i dyrektorka popatrzyli na siebie z przerażeniem i pobiegli szybko do pokoju nauczycielskiego. Była tam zapłakana panna Griselda oraz trzej chłopców próbujących ją pocieszyć oraz funkcjonariusz policji, który wcześniej tego samego dnia, a właściwie nocy nie chciał przyjąć zgłoszenia o zaginięciu Gabo.
-Dzień dobry, ponownie.-odezwał się mężczyzna widząc dyrektorkę i jej ucznia.
-Czy może mi ktoś wyjaśnić co tu się dzieje-zapytała Isabelle
-Prze... prze... praszam Isaaaaabeleee. Ja nie wiedziałam, a pooootem ze...ze... zemdlałam...-łkała Griselda.
-Chłopcy, może odprowadzicie pannę Griseldę na łóżko dyżurnego, a ja w tym czasie poszukam kropli uspokajających oraz porozmawiam z panem policjantem, a potem was jeszcze zaproszę i porozmawiamy.-zarządziła dyrektorka. Podejrzewała, że Ricky, Dede i Martin wiedzą co się stało tej nocy w internacie, ale chciała porozmawiać w cztery oczy z funkcjonariuszem. Chociaż młodzieży niezbyt się to podobało. Zaraz jak drzwi zostały zamknięte padły te same pytania zarówno ze strony Isabelle jak i Lorenzo.
-Co tu się dzieje? Gdzie jest Gabo?
-Lorenzo, twój brat jest w szpitalu.-powiedział delikatnie Ricky. Doskonale zdawał sobie sprawę z wybuchowego charakteru kapitana drużyny.
-Ktoś go zaatakował. Ta sprawa jest bardzo tajemnicza i dziwna. Wiemy tylko tyle, że ma ranę kłutą i stracił sporo krwi.-tłumaczył Martin.
Griselda nadal łkała. Dzisiejsze wydarzenia mocno nią wstrząsnęły. Jednak teraz w trakcie rozmowy dla Lorenzo, płacz nauczycielki nagle ucichł, a on sam, poczuł się bardzo zagubiony wśród dobrze znanych ścian. Doskonale znał to miejsce, każdego dnia chodził tymi korytarzami, jednak po usłyszeniu nowiny o stanie swojego brata, miał wrażenie jakby był w tym miejscu pierwszy raz. Czuł się wycofany, zagubiony i zraniony.
-Czy to był wypadek?-zapytał bezbarwnym głosem. Musiał wiedzieć kto i dlaczego zaatakował jego brata.
-Nie wiadomo. Ratownicy nic nam nie powiedzieli. Informacje przekażą tylko rodzinie i Isabelle. Jak dojedzie to babci Gabo.
I tak rozmawiając doszli do pokoju dyżurnego. Położyli na kanapę nauczycielkę i skierowali się z powrotem do pokoju nauczycielskiego. Lorenzo jak najszybciej chciał znaleźć się przy bracie. Podejrzewał, jednak że policja będzie chciała go przesłuchać, a on chciał jak najszybciej mieć to za sobą.
Kiedy weszli do pokoju głos zabrała Isabelle.
-Dobrze, chłopcy bardzo dziękuję wam za pomoc tej nocy. W ramach rekompensaty za tą straszną i pełną przeżyć noc, usprawiedliwię wam jutrzejszy dzień. A teraz wyśpijcie się porządnie. Dzięki waszemu alarmowi Gabo się nie wykrwawił. Jego stan jest poważny. Operują go teraz i zajmie to kilka godzin. Kiedy już się wyśpicie, proszę was o jedno. Skontaktujcie się z panem komisarzem, a on was przesłucha. Każda informacja jest na wagę złota. Policja zrobi wszystko co w ich mocy, aby ukarać sprawców, a teraz możecie już iść. Tylko prosto do swojego pokoju, a ty Lorenzo do domu.
-Pani dyrektor, nie jestem śpiący. Spałem jak staliśmy w korku, zresztą nie usnę dopłuki nie zobaczę brata.-starał się przystawać przy swoim nastolatek
-Lorenzo, kogo ty chcesz oszukać. Spójrz tylko na siebie. Ledwo stoisz na nogach. Gabo teraz i tak nie zobaczysz, bo jest operowany. Obiecuję Ci, że pójdziesz tam jak tylko się wyśpisz.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ważne informacja.
ZAPRASZAM DO MOJEJ NOWEJ OPOWIEŚCI.
Także jest na podstawie serialu. Tym razem o "The 100"
"POHARATANE SERCA THE 100". Mam nadzieję, że także się wam spodoba. Opowieść można znaleźć na moim profilu.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz