R33:

313 7 9
                                    

Dzisiejsza część jest wyjątkowa, chociaż może nie tyle część ile dzień. Dziś, (29.11.19r.) odbędzie się Wielki Finał serialu. I coś czuję, że łzy poleją się szerokimi strumieniami. "No need to says goodbye". Przynajmniej w moim przypadku. No, a my miesiąc czekamy na następne odcinki. Miłego czytania.

Oczywiście, że Gabo się bał, ale nie mógł pozwolić, aby cokolwiek się stało jego znajomym, przyjaciołom, rodzinie. Był teraz odpowiedzialny za wiele osób. Życie wielu osób spoczywało teraz na jego barkach. Ci którzy spali spokojnie, nie wiedzieli że gdzieś tam blisko rozgrywa się dramat w głowie młodego chłopaka, a wszystko po to, aby oni byli bezpieczni. Poczuł od tyłu, że ktoś zatyka mu buzię. Nie miał zamiaru krzyczeć, poddał się temu co nastąpi.
-Przedstawiciel Główny jest zachwycony twoją postawą. Nie poddałeś się i przeszedłeś próbę, nie zginąłeś, szybko wracasz do zdrowia i chociaż wyjawiwnie naszej organizacji było lekkomyślne, nasz Przedstawiciel Główny jest tobą zachwycony. Masz jego uznanie, a to jak na pierwszy krok, to jest naprawdę wiele.
-Dlaczego wy się tak na mnie uwzięliście?! Co ja wam takiego zrobiłem?! Nie mam ochoty mieć z wami nic wspólnego, co to za tajemnica rodzinna? Kto cię przysłał?-wypytywał zirytowany
-Bo jesteś, idealny na to stanowisko, to wszystko masz we krwi. Wszystko pokolei. Wchodzisz w fazę drugą, a w związku z tym, że jesteś Transferem, zaczniemy od podstaw. Do momentu, aż nie wyjedziesz do Alamo Seco, będziesz mieć treningi ze mną, potem na czas wakacji Cię ktoś przejmie. Sporo osób reaguje podobnie do ciebie, ale ty jesteś wyjątkowy. Masz szansę zapisać się na kartach historii naszej organizacji. Nie rezygnuj z tego, znasz tylko jedną stronę medalu. Twoja matka-Diana, byłaby z ciebie dumna.
Gabo otwarł szeroko buzię ze zdziwienia. Nie zdążył jednak o nic zapytać, ponieważ ze szpitala, wyszła Vallery.
-Gabo, wszędzie Cię szukałam, lekarz robi nocny obchód. Powiedziałam, że jesteś w toalecie, ale musimy się pospieszyć zanim odkryje prawdę.-wytłumaczyła szybko na jednym wydechu.-Jesteś tu sam?-zapytała podejrzliwie, na co chłopak wzruszył jedynie ramionami.
-A z kim niby miałbym być?-zapytał zaczepnie
-Nie wiem, wydawało mi się, że słyszę jak z kimś rozmawiasz.-powiedziała nastolatka, po czym skierowała się do szpitala
-Czasam gadam sam do siebie.-odparł Gabo, oglądając się za siebie, ale nikogo już nie było. Nastolatkowi udało się dotrzeć do pokoju zanim lekarz wszedł zobaczyć czy wszystko w porządku. Nastolatek nie zdawał sobie nawet sprawy jakie kłopoty na niego czekają. Vallery także wyłapała sens wiadomości dla Lorenzo. Podsłuchała kiedyś, że Oliver to zmarły wnuk pielęgniarki. Jasne wiele jest osób o takim imieniu, ale instynkt w tamtym momencie podpowiadał jej, że chodzi właśnie o to. Poszła więc za chłopakiem i nagrała całe spotkanie nastolatka z tajemniczym osobnikiem. Nie wiedziała jedynie co ma z tym zrobić. Nie chciała się wtrącać w nie swoje sprawy, ale widać, było że Gabo nie przyszedł na to spotkanie z własnej woli. Pomógł jej, a ona nawet nie wiedziała jak może się odwdzięczyć. Brązowowłosy miał dzisiaj naprawdę słabą noc. Najpierw zapadł w pół sen. Jego mózg przetwarzał wciąż od nowa rozmowę z tajemniczym mężczyzną. Nawet nie wiedział jak jego rozmówca ma na imię. Echo jego słów wciąż dźwięczało, ale nad ranem sceneria zaczęła powoli się zmieniać.

Zobaczyłem piękną łąkę ze wszystkimi kolorami tęczy. To miejsce było magiczne. Nieopodal przepływał strumyk. Dostrzegłem urokliwy pomost, a na nim jakąś postać. Z pewnością była to kobieta. Miała śnieżno-białą sukienkę, a we włosach kwiaty. Odwróciła się w moją stronę. Z początku się przestraszyłem. Kobieta podeszła do mnie, wydawała mi się znajoma, ale byłem pewien, że nigdy jej nie widziałem.
-Witaj, zgubiłeś się?-zapytała
-Nie, ja nawet nie wiem gdzie ja jestem...
-Oj, nikt tego nie wie. Nie jesteś jedyny.
-A pani? Kim pani jest?-zapytał
-Jestem Elodia Voltaro... i chyba nie żyję. Nie pamiętam dokładnie co się stało, ale chyba jechałam autem i nagle znalazłam się tutaj. Każdy kto tu trafia wkrótce odchodzi. Zostałam tylko ja.
Gabo obudził się zalany potem. Nie wiedział dlaczego, ale się wystraszył. Potraktował to jak koszmar, a przecież nie było to straszne. Ubrał się poszedł do pokoju małej Rosie. Vallery była już w szkole, a mała na widok Gabo odrazu się rozpromieniła od tej pory, przez cały dzień była dla Gabo niczym cień. Na koniec dnia powiedziała mu coś co nawet jej siostrę wprawiło w zdumienie.
-Kocham cię Gabo, jesteś kluczowy.
Chłopak zamyślił się na chwilę po chwili wstał z miejsca i zaczął podekscytowany chodzić po sali.
-Gabo, wszystko dobrze?-zapytała Vallery.
-Tak, tak, dobrze, wręcz wyśmienicie. Wszystko świetnie. Rosie jest genialna. KLUCZOWY...
Potem przyszedł Lorenzo, Zoe i reszta drużyny. Gabo sporo czasu spędził z Dede, Rickim i Felipe. Brakowało mu tego czasu. Schodziły się do nich coraz więcej dzieci i ten wieczór stał się również szczęśliwy. Tak było do momentu, kiedy do Gabo nie zadzwonił telefon. Kiedy tylko nastolatek odebrał, odezwał się oczekiwany tajemniczy jegomość.
-Dzisiaj, o północy. Przed szpitalem. Jak nie przyjdziesz, nie muszę chyba przypominać co się stanie.-kiedy tylko padły te słowa, nie czekając na odpowiedź, rozmówca się rozłączył.
Na ten telefon czekał Gabo.
-Kto dzwonił, z kim gadałeś, wszystko dobrze?-zapytał Lorenzo.
-Nikt ważny, jakaś reklama.-padła odpowiedź
-Miałeś minę, jakby ktoś ci podarował puchar Mundialu.
Chłopcy nawet nie zdawali sobie sprawę, że byli bardzo uważnie obserwowani przez Vallery. Wątpiła, aby to była zwykła reklama, ale nie zamierzała się wtrącać, przynajmniej na razie. Felipe właśnie opowiadał dzieciom jakąś sytuację z dzieciństwa jego i przyjaciela. W tym momencie Lorenzo poczuł lekkie ukłucie zazdrości. To fakt, że jako dziecko nie znał brata, ale fajnie byłoby znać Gabo wcześniej, znać sekrety, marzenia brata kiedy ten był młodszy. Poza tym zdawał sobie sprawę, że Felipe dla jego młodszego brata jest, a przynajmniej był jak brat. Na szczęście w tym roku będzie miał możliwość poznać miejscowość rodzinną brata, zobaczyć jego sławne boisko. Brunet przed wyjściem wszedł jeszcze do lekarza brata, aby upewnić się czy wszystko w porządku. Lekarz przekazał mu bardzo dobrą wiadomość, że jeśli do jutra będzie wszystko w porządku to czas już będzie się pożegnać. Cały personel był wdzięczny Gabo. Za to, że podarował kilka dni dzieciństwa ich podopiecznym. Po wyjściu piłkarzy i kilku siatkarek, na oddział podano kolacje. Jednak żadne z dzieci nie jadło już w ciszy, ani nie siedziało samo. Teraz każde z nich odważyło się mieć swoje marzenia, a to była dla nich niesamowita motywacja. Nawet mała Rosie znalazła sobie kolegę. Vallery patrzyła na to wzruszona. Po jej policzku spłynęła łza.
-Nie przejmuj się. Ważne, że znalazła sobie przyjaciela.
-Tak, dlatego się cieszę. Cieszę się, że jest szczęśliwa, że nie jest już sama.
-Nie jest i nigdy nie będzie.-powiedział pocieszająco. Wierzył w to co mówił
Budynek powoli pogrążył się w ciemności. Do północy był cały pogrążony we śnie. Gabo wiedział, że jeśli zostanie złapany, konsekwencje mogą być ogromne, ale wiedział, że musi zaryzykować. Nie było innego wyjścia. Kiedy wyszedł zobaczył, że jego oprawca odtak czeka na niego przy drzwiach.
-Jesteś przed czasem, ani nie próbowałeś się kłócić. To coś nowego, ale podoba mi się to.
-To fakt przyszedłem, ale jeśli mam do was dołączyć, zrobię to ale pod kilkoma warunkami. Po pierwsze, zdradzisz mi swoje imię, po drugie, skoro jesteście organizacją, podejrzewam że macie jakieś wpływy. Potrzebuję pieniędzy. Podejrzewam, że posiadacie jakieś archiwum, żądam, abyście wydali mi dokumenty pewnej osoby. Po czwarte zdetonujesz teraz, w tej chwili, przy mnie, wszystkie bomby, a jeśli któremuś z moich bliskich osób spadnie choćby włos z głowy, za waszą sprawą, poznacie dopiero co to znaczy mieć we mnie wroga. Po piąte zdradzisz wszystkie moje sekrety rodzinne, i po szóste chcę przejąć dowodzenie nad wprowadzaniem rekrótów. Oto moje warunki inaczej, nie będzie między nami żadnej współpracy.
-Okej, zgadzam się, a spełniając twój pierwszy warunek, to mam na imię Marco.
-Okej? Jak to okej?-nie rozumiał Gabo, który się spodziewał, że mężczyzna będzie protestował.
-Powinieneś się cieszyć. Przecież o to ci chodziło. Taki rozkaz z góry. Naprawdę musiałeś zaimponować Radzie i Pierwotnemu.

W komentarzach dajcie znać co myślicie o trzecim sezonie i opinie zarówno do rozdziału, jak i opowieści.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz