ROZDZIAŁ 2:Marzenie Gabo i układ z Martinem?!

548 18 8
                                    

-Dobra, dobra, już dobra. Wszystko Ci opowiem.-poddał się Gabo.-To było moje marzenie, zaraz po piłce, okej?! Nikt o tym nie wie za wyjątkiem mojej babci...
-No to mów jak to było, ale pamiętaj jeśli tylko wyczuję, że kłamiesz jutro idę do dyrektorki i opowiem jej, że wymykasz się gdzieś po ciszy nocnej.-zastrzegł Lorenzo
-Nie, nie spokojnie. Jestem w IRS-ie. Znaczy nie w budynku, ale na terenie, a dokładniej rzecz ujmując na naszym boisku.-tłumaczył Gabo, tym razem brzmiał bardzo wiarygodnie więc starszy z braci postanowił uwierzyć młodszemu.
-No dobra, powiedzmy że Ci wierzę, ale po co żeś tam polazł, w dodatku wieczorem?-zapytał zdziwiony piątoklasista
-Kiedyś, zanim jeszcze zacząłem marzyć o IRS-ie i zanim zacząłem interesować się piłką wymknąłem się z domu i poszedłem na boisko. Jak wiesz moja babcia wstaje bardzo wcześnie. Zajrzała do mojego pokoju i zobaczyła, że mnie nie ma. Nigdy nie wstawałem aż tak wcześnie, więc babcia się o mnie zmartwiła, nie wiedziała przecież gdzie jestem. Co prawda znałem już wtedy Álamo jak własną kieszeń i mało obcych przejeżdżało przez nasze miasteczko, ale babcia to zawsze babcia. W jej głowie często piszą się najgorsze scenariusze, choć rzeczywistość jest inna. Rankiem pan komisarz robił obchód. Zobaczył mnie, małego brzdąca leżącego na boisku. Zmartwił się, że coś mi się stało. Poszedł do mnie i zaczął mnie dobudzać. Pytał mnie dlaczego nie jestem w domu i czy stało się coś złego. Nie chciałem mu nic powiedzieć, sam nie za bardzo rozumiałem swojego postępowania. Komisarz nie mogąc nic ze mnie wyciągnąć, postanowił odwieźć mnie do domu. Co z tego, że miałem bardzo blisko do domu? Mężczyzna jednak nie pozwolił mi iść do domu samemu. Dobrze wiedział, że jeśli moja babcia dowiedziałaby się o zostawieniu mnie samego na boisku, tak wcześnie rano, delikatnie mówiąc nie spodobałoby się jej to. Więc stanęło na tym, że komisarz odwiezie mnie prosto do domu, ale zanim to się stanie zadzwoni do babci i uprzedzi babcię, żeby się nie martwiła. Babcia akurat była w domu. Postanowiła dzisiaj zostać w domu, w razie gdybym wrócił. No i tak się stało. Wróciłem, a babcia wzięła mnie na poważną rozmowę. Pouczała mnie, że nie mogę wychodzić z domu bez zapowiedzi, ponieważ wtedy się o mnie martwi. Powiedziałem, jej wtedy że nocowanie na boisku to było wtedy moje marzenie. I wtedy nagle twarz babci się rozpogodziła. Wyglądała tak jakby była gdzieś bardzo daleko, jakby jej myśli odpłynęły gdzieś do zupełnie innego wszechświata. Po chwili wycierała juz łzy. Pierwszy i ostatni raz wtedy widziałem, żeby moja babcia płakała. Kiedy zapytałem co się stało, powiedziała że dla mojej mamy najważniejsze były marzenia. To dzięki mojej mamie, babcia otworzyła piekarnię, a potem babcia powiedziała mi, że marzeniem mojej mamy byłem ja. Dlatego mam do jakichkolwiek marzeń wielki sentyment. To przypomina mi moją mamę. Niedawno przypomniałem sobie o tej całej sytuacji i teraz, kiedy są ostatnie dni przed wyjazdem chciałem je wykorzystać i spełnić swoje marzenie. Poprostu na boisku czuje się bardzo swobodnie i czuję się tak jakby moja mama i babcia były bliżej mnie.-tłumaczył Gabo. Nie wstydził się tego. To była jego historia. Jednak nie lubił pokazywać nikomu tej wrażliwości. Nie pokazywał jej za często nawet Zoe, mimo że była jego dziewczyną.
-Wow....Stary, to było bardzo głębokie.-powiedział z podziwem Lorenzo. Wiedział, że brat jest...... sam nawet nie wiedział jakich słów użyć. Jedno było pewne Gabo był AŻ Gabo.
-Dobra, Lor, jutro jest nasz ostatni trening w tym roku. Trener zawsze powtarza, że wypoczynek jest naprawdę bardzo ważny, więc idź już spać. Ja jutro wrócę do pokoju zanim obudzą się chłopaki.-pouczył brata
-A ja nie wiedziałem, że zamieniliśmy się rolami. To ja w tym rodzeństwie jestem ten starszy, więc to ty powinieneś się mnie słuchać.-powiedział pół żartem, pół serio chłopak-nie boisz się, że Martin na Ciebie nakabluje?-zapytał się znów lekko zmartwiony
-Wyluzuj, bracie. Wiem, że go nie cierpisz ja mam podobnie, ale akurat w tej kwestii zawarliśmy układ.-wytłumaczył Gabo
-Jaja sobie ze mnie robisz?! Wykrzyknął oburzony Lorenzo. Czym zyskał zainteresowanie swojej matki z jej pokoju.
-Synku, wszystko w porządku?-zapytała
-Tak, mamo, tak. Poprostu rozmawiam z Gabo.
-No, dobrze, dobrze to już kończ, bo już bardzo późno.
-Dobra już jestem. Gabo powiedz, że tylko żartowałeś, że to tylko jakiś słaby, lipny żart. Masz układ z tym zdrajcą i sprzedawczykiem? Już zapomniałeś jak skłócił Cię z Rickiem i Dede, już zapomniałeś co zrobił, żeby dostać się do drużyny w finałowym meczu?-pytał rozdrażniony Lorenzo. Nie mógł uwierzyć, że jego młodszy brat jest w takiej sytuacji aż taki beztroski i naiwny. Podejrzewał, że Gabo ma jakieś kłopoty, ale nigdy nie przypuszczał, że jego brat zachowa się aż tak irracjonalnie. A teraz kiedy starszy nastolatek się wszystkiego dowiedział był wściekły na Młodego. Jak można było być takim bezmyślnym, no jak? Zadawał sobie to pytanie. Prędzej spodziewałby się czegoś takiego po Valentino, chłopak był najbardziej odpowiedzialnym członkiem drużyny. Jednak dziś nie miał siły już tego roztrząsać.
-Dobra, Młody mam już na dziś dość, ale nie zostawię tak tego. Jak widzę, musimy jutro poważnie pogadać.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz