ROZDZIAŁ 5: Wyjaśnienia i plany

329 16 9
                                    

-Stary, wpadłem na pomysł.-powiedział Gabo
-Nie.-padła odpowiedź
-Ale przecież nawet nie wiesz o co chodzi.-próbował przekonać starszego brata
-Niby tak, ale wolę nie ryzykować i eksperymentować. Kiedy ja przeważnie wpadam na jakiś pomysł wychodzi trochę nie tak jak zaplanowałem. Jesteśmy z jednej krwi, i wolę nie wywoływać kolejnych nieszczęść zza rogu.
-Ten pomysł Ci się spodoba.
-Młody, jak Ty mnie czasem wkurzasz powiedziałem, już że nie.-Lorenzo nie odpuszczał i nie rezygnował ze swojego postanowienia.-Taaaa, spodoba mi się. Tak mi się spodoba jak twój tajemniczy pakt z Martinem?-niedowierzał starszy z chłopaków
-Chciałem tylko zaproponować Męski Dzień przy pizzy, kebsie, chipsach i innych fastfoodach.-bronił się Gabo
-No dobra fakt, ten pomysł mi się spodobał.-na twarzy Lorenzo wymalował się pokaźnych rozmiarów szeroki uśmiech.
-No i z najedzonym zawsze lepiej się rozmawia. Oooo, no proszę pojawił się także uśmiech. A już myślałem, że podmienili mi brata na jakiegoś robota, czy cyborga.-zażartował lekko Gabo.-Musisz mi zaufać i zaraz wszystko Ci też wyjaśnię. Zobaczysz, że zmienisz zdanie.-powiedział chłopak
-Tobie ufam, ale Martinowi już nie. Dobrze się składa też muszę Ci o jednej sprawie powiedzieć-powiedział już nieco mniej spięty Lorenzo. Gabo wiedział zawsze co mu powiedzieć i jak go rozśmieszyć, czy w razie konieczności rozluźnić. Przy nim miał jeszcze jakiekolwiek hamulce chociażby na przykład do samego Martina czy ojca. Nawet jego dziewczyna tego nie potrafiła. A Gabo, mimo że czasem denerwujący młodszy brat to potrafił ujarzmić charakter Lorenzo w jednej chwili, jednym spojrzeniem. Wkońcu trafiła kosa na kamień, pomyślał Lorenzo, jeszcze szerzej się uśmiechając, o ile to w ogóle było możliwe.
-Z czego tak się śmiejesz?-zapytał Gabo brata
-Z niczego, z niczego. Chodź, zróbmy zakupy, a potem pogadamy jak brat z bratem.-padła odpowiedź. Jednak tym razem odpowiedź była przepełniona wesołością. Młody, wesoły głos, który pragnął jeszcze to i owo przeżyć.
Chłopcy po kupieniu tony niezdrowego jedzenia udali się do domu Lorenzo. Raz kiedyś nawet jako przyszli sportowcy mogli sobie na to pozwolić. Przecież właśnie kończył się sezon. To był już ich drugi zwycięski sezon.
-No dobra, to teraz wszystko dokładnie Ci opowiem, bo wiem że nie odpuścisz.-zaczął Gabo-Tak naprawdę, o tej sytuacji z dzieciństwa o marzeniach, przypomniałem sobie już jakiś czas temu. Codziennie pod wieczór ciągnęło mnie na boisko. Siedziałem tam przeważnie dopóki w internacie nie nastawała cisza nocna. Lubiłem to. Lubiłem leżeć na trawniku, patrząc na gwiazdy, rozmyślając o danym dniu. Pewnej nocy była pełnia. Wszystko wydawało się być wyjątkowo jasne. Urzekł mnie ten obraz. Położyłem się wtedy na trawie i obserwowałem. Nie byłem śpiący. Przynajmniej wtedy mi się tak wydawało. Nie było mi nawet zimno. Straciłem poczucie czasu i przeleżałem tam praktycznie całą noc. Do pokoju poszedłem dopiero kiedy świtało. Przez jakiś czas mi się udawało i nikt się nie zorientował, że wymykam się w nocy. Niestety Martin się dowiedział. Obudził się pewnej nocy i zobaczył, że mnie nie ma. Był lekko nieprzytomny, więc wtedy nie zwrócił na to uwagi. Zawsze budził się godzinę wcześniej od nas. Na nogach był już od piątej rano. Ja do pokoju zwykle przychodziłem 4:30, ale wtedy coś poszło nie tak. Tamtego dnia obudził się jeszcze wcześniej. Przypomniał sobie, że nie było mnie w łóżku, w nocy. Poszedł do łazienki, a kiedy okazało się, że i tam mnie nie ma, umysł się i chciał iść do trenera powiedzieć, że nie spędziłem nocy w pokoju. Akurat kiedy zbierał się do wyjścia z pokoju, wróciłem z nocnej "wycieczki". Pogadaliśmy szczerze i zawarliśmy układ. On weźmie moje łóżko, a ja spokojnie mogę spać gdzie chcę, a on nie puści pary z ust. Mało tego będzie mnie krył.-zakończył swoją opowieść Gabo
-Młody, to nie jest mądre. Mam tyle pytań, nie mieści mi się to wszystko w głowie.-mówił starszy z chłopców.-Dobra, a teraz powiedz mi tak szczerze: ile to trwa i czy Martin Cię szantażował?-zapytał poważnie
-Trawa jakieś trzy tygodnie może trochę mniej. Martin, mnie do niczego nie zmusił. To był mój pomysł, może nie staliśmy się przyjaciółmi, ale w tej sprawie staliśmy się sojusznikami.-tłumaczył młodszy
-Skąd pomysł, że na ciebie nie nakabluje?-zapytał zdziwiony Lorenzo-Gabo, rozumiem że chcesz widzieć we wszystkich ludziach przyjaciół, ale nie każdy ma dobre zamiary i intencje wobec Ciebie. Nie jestem, taki pewien czy to co robisz jest mądre.-zaopanował-A co jak nastanie zima? Co wtedy? Też będziesz nocował na dworze?-dopytywał
-Szczerze wątpię, żeby na mnie doniósł. Straci wtedy swoje łóżko i sam zostanie wyrzucony, że ukrywał tę wiadomość tyle czasu przed trenerem. Jak nadejdzie zima to wtedy ja będę spał w łóżku nad Dede. -wytłumaczył- wiesz, Lor, zawsze kiedy mam jakiś problem, nie musisz szykować jakiś intryg, żeby mnie chronić. Sam potrafię-powiedział-Zresztą mam po swojej stronie magię, pamiętasz?-zapytał ze śmiechem, nawiązując do jednego z ich pierwszych spotkań.
-Jasne, jak mógłbym zapomnieć.-odpowiedział starszy.-No dobra, to jeden temat za nami. To teraz opowiedz mi o naszym rzekomym problemie.-powiedział
-Aaa, no tak jasne. Dobrze, że mi przypomniałeś. Spodoba Ci się.-mówił radosnym głosem Gabo-Pamiętasz jak było nam trochę przykro, że nie spędzimy ze sobą wakacji?-zapytał chcąc się upewnić, czy starszy brat pamięta tą sytuację
-Aj, weź mi nawet nie przypominaj. To miały być nasze pierwsze wspólne wakacje, a wyszła dupa.-skrzywił się Guevara Junior Pierwszy
-Spoko, ten problem jest już rozwiązany.-powiedział Młody, nie zdążył jednak wytłumaczyć, ponieważ starszy mu przerwał dziwnie marszcząc swoje szerokie brwi:
-O czym ty znowu mówisz?
-Jakbyś mi ciągle nie przerywał, to wkońcu bym Ci wytłumaczył o co chodzi.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz