R22:

211 12 4
                                    

Kiedy Martin wyszedł z sali, poszedł do dyżurki pielęgniarek, by uprzedzić je, żeby miały oko na salę Gabo. Potem nastolatek poszedł już do szkoły. Spóźnił się na pierwszą lekcję więc nie opłacało mu się już wchodzić w środku prowadzonego zajęcia. Nie był na śniadaniu, więc postsnowił zjeść coś w kawiarence Pulpo, a potem chciał pogadać z Lorenzo. Kiedy zobaczył, że korytarze się wypełniają uczniami, widok zasłonili mu Ricky i Dede. Ricky i Lorenzo się pogodzili po ostatnim nieporozumieniu.
-Co się stało, że nie byłeś na zajęciach?-zapytał zaciekawiony Dede.
-Zaraz wam powiem. Musimy znaleźć Lorenzo-powiedział Martin.
Lorenzo miał teraz biologię z Olsonem. Trzech nastolatków postanowiło z miejsca, którego stali wybrać najkrótszą drogę do sali biologicznej. To była dobra decyzja, chłopcy nie byli jeszcze nawet w połowie drogi do klasy, kiedy spotkali kapitana ich drużyny. On bardzo przeżywał tę negstywną zmianę brata. Nie rozumiał go. Nie rozumiał dlaczego Gabo tak nagle dosłownie prawie z dnia, na dzień postanowił zerwać kontakt ze wszystkimi,  na których mu zależało. Teraz częściej czas spędzał z Adrianem i Lucasem.
-Musimy pogadać.-powiedział Martin do Lorenzo
-Jeśli nie jest to związane z piłką nożną, to nie mamy o czym.-powiedział oschle. Koledzy Lorenzo mimo, że nie cieszyli się z sytuacji z Gabo, to cieszyli się, ponieważ ich przyjaciel i "mistrz" znów zaczął spędzać z nimi czas. Choć trzeba było przyznać, że chodził jak struty.
-Piłki nie, ale twojego brata tak.-powiedział
-No dobra, gadaj.-zezwolił Lorenzo. Zrobiłby prawie wszytko, aby wiedzieć co się stało z jego bratem. Bardzo chciał mu pomóc. Mimo, że Lucas i Adrian należeli do drużyny to Martin wolał to załatwić w cztery oczy, a właściwie osiem, razem z Rickim i Dede.
-Tylko my.-powiadomił. To była prywatna sprawa ich rodziny. Nie ufał tym dwóm przydupasom. Zwłaszcza Adrianowi. Wszyscy wiedzieli, że to plotkarz. Dwaj chłopcy chcieli odrazu zaprotestować, ale Lorenzo spojrzał na nich i kiwnął tylko głową. Znaczyło to, to aby.koledzy zostawili go samego z rozmówcami. Lucas i Adrian choć niechętnie to wycofali się. Nie zauważyli jednak, że jedna osoba ukryta pod cieniem schodów z ciekawością przysłychuje się rozmowie nastolatków. Był to dobry obserwator, a właściwie obserwatorka. Była to Martina. Kiedy chłopcy skończyli rozmawiać, podeszła do swojego chłopaka  (oficjalnie nie zerwali) i chcąc go pocieszyć położyła rękę na jego ramieniu i powiedziała:
-Bardzo mi przykro.-dziewczyna chciała go jeszcze przytulić, jednak chłopak ją odepchnął. 
-Co ty odwalasz? Zostaw mnie w spokoju.-powiedział wrogo, odchodząc.
Pozostawiona sama sobie dziewczyna próbowała przełknąć swój żal. Kochała bardzo swojego chłopaka. Odkąd pojawił się Gabo bardzo się bała, że straci pozycję w oczach Lorenzo. Tęskniła już za nim.  Starła szybko łzy, a w jej głowie już zaczął się układać pewien przebiegły plan. Doskonale wiedziała, w którym szpitalu leżał Gabo i tam postanowiła się udać. Podróż do celu zajęła jej mało czasu. Z opowieści znajomych pamiętała, na którym piętrze znajduje się oddział, na którym leży Gabo. Drogę jednak zastąpił jej Martin.
-Posłuchaj chcę z nim tylko porozmawiać.
-Z tego co wiem nigdy nie żyłaś z nim w zgodzie skąd nagle takie zainteresowanie rozmową z nim?
-Ty też nigdy nie żyłeś z nim w zgodzie, a mimo wszystko jednak tu jesteś. -odbiła piłeczkę dziewczyna.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę co twój chłopak mi powiedział? Jaką mam pewność, że niczego tam nie odwalisz?-zapytał zirytowany
-Poprostu mnie tam wpuść, proszę. Chodzi o Lorenzo.-powiedziała zawstydzona, jakby złapana na gorącym uczynku, jakby robiła coś złego.
-Chcesz namówić Gabo na wstawienie się za tobą u jego brata?-zaciekawił się 
-Nie, chcę ogarnąć Gabo. Jeśli Gabo się ogarnie, to Lorenzo też się uspokoi. Tu już nie chodzi o mnie, ale o szczęście Lorenzo. Poprostu chcę, żeby był szczęśliwy.-mówiła zawstydzona dziewczyna. Był to pierwszy przejaw uczuć u niej od kilku lat. Zszokowała tym Martina.
-Dobra, tylko proszę Cię nie zrób mu krzywdy. Inaczej jak to określił twój szanowny chłopak, moja głowa poleci pierwsza. Teraz odpowiadam za jego bezpieczeństwo.-chłopak podjął decyzję. Dziewczyna jedynie wywróciła oczami i przepchnęła się do drzwi. Na co Martin tylko prychnął.
-Nie rób tak, bo Ci zostanie.-powiedział za nastolatką.-Świat się kończy-mruknął.
Jednak kiedy Martina weszła do sali Gabo, zszokowała nie tylko Martina, stojącego zza drzwiami,  Gabo, ale także samą siebie
-Ależ mnie zaszczyt kopnął. Słynna Martina Markinson mnie odwiedziła. Tylko wizyty samego papieża mi tu brakuje.-zironizował Gabo
-Przestań błaznować i tworzyć poza zbuntowanego chłopca,  nie pasuje do Ciebie. IRS ma problemy i to przez Ciebie-wkurzyła się nastolatka
-Miła, jak zawsze.-prychnął chłopak- Lorenzo, Cię przysłał? Chce w ten sposób wydobyć ze mnie informacje kto mnie napadł?-pytał
-On nawet nie wie, że tu jestem. Nikt nie wie. Przyszłam sama. Posłuchaj to co się dzieje w IRS-ie to twoja wina.
-Och... moja, a to niby dlaczego?
-Ponieważ ty wiesz kto zrobił Ci krzywdę. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie chcesz, aby ten kto ci to zrobił poniósł karę. Naprawdę tego nie chcesz?
-A więc to o to chodzi. O to, że nie wiecie czegoś, co ja wiem. Tylko  nie obchodzi was, że większość ten sposób naruszanie moją prywatność, moje życie.
-Posłuchaj, wiem że być może się boisz. Dostałbyś ochronę policji. Czemu nie wykorzystasz szansy,  którą Ci dano i nie zaczniesz od nowa?
-Tylko głupi by się nie był. Nie chcę być już taki jak kiedyś.
-Nie wierzę Ci.-chłopak chciał jej przerwać, ale ta nie dała odebrać sobie głosu-Zobacz-podała gazetę koledze. Na pierwszej stronie ukazał się Lorenzo z rozkwaszonym nosem i nagłówkiem: Czy władze IRS-u tolerują przemoc? Rodzice zabierają swoje dzieci ze szkoły, bo boją się, że sytuacja się powtórzy. Wierzą, że byłeś przypadkową ofiarą. Ja w to nie wierzę. Jeśli się nie pośpieszysz wkrótce nie będzie już szkoły. Straciłam dwie dobre siatkarki i mogę stracić Celeste jeśli nie prserwiesz tej ciszy. Ale najgorsze jest to,  że tracisz także tych, którzy Cię kochają. Nie będę przepraszać za coś, co uważam że robiłam słusznie. Nie lubię Cię, ale jesteś bratem mojego chłopaka. I wychodzi na to, że musimy się akceptować. On już się dla ciebie obnażył. Nawet przed mediami. Twój głos może to wszystko powstrzymać.  Nie popełniaj moim błędów i nie odpychał ludzi,  na których Ci zależy. Dla ciebie nie jest jeszcze za późno.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
MOI DRODZY ZBLIŻA SIĘ POWOLI KULMINACYJNY MOMENT :D

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz