R27:

209 8 0
                                    

Lorenzo znów nie mógł zasnąć. Ten stan zaczął mu już wchodzić w krew. To nie tak, że nie chciał pomóc Gabo. Jeżeli brat potrzebuje czegoś, on jest tu po to, aby mu pomóc. Zawsze... Chodziło bardziej o to, że taka impreza nawet na te 20 osób kosztuje. Do tego pozostawało jeszcze miejsce. W internatowym pokoju nie ma opcji, że się zorganizuje imprezę, do tego trzeba by było wziąć skądś nagłośnienie. Poprostu uważał, że cztery pary rąk to trochę za mało i za krótki okres czasu. Gdyby chociaż miał kilka rąk do pomocy, ale Gabo uparł się na robienie jakichś niespodzianek. A jak chłopak sobie coś w główie postanowił, to nie było żadnego zmiłuj. Jasne, też chciał się rozerwać zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Ta sprawa też się na nim odbiła. Mało spał w nocy, a jak już to śniły mu się koszmary. Gdzieś wewnętrznie wyczuwał niepokój. Zaczynał się powoli przyzwyczajać do takiego stanu rzeczy. I chociaż jego brat nie powiedział mu tego wprost, to Lorenzo czuł, że swoją odmową zrobił brązowowłosemu przykrość. Dlatego brunet po przemyśleniu sprawy, postanowił jednak pomoc bratu. Widział jak Gabo na tym zależy. Oboje wiele przeżyli w ostatnim czasie. Byli rodziną i brunet obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby brat był szczęśliwy i bezpieczny. Oprócz tej sytuacji, pozostawał jeszcze jeden problem. Matka starszego z braci była przeciwna, żeby jej syn jechał do brata. Kiedy Gabo zamilkł na kilka dni po wypadku, Lorenzo za bardzo się nie przejmował tym wtedy, ale teraz naprawdę chciał jechać do Gabo. Miał dwa wyjścia, albo powiedzieć bratu że jednak nie jedzie, albo pogadać szczerze z matką. Postawił na opcję numer dwa. Jutro z samego rana, jeszcze przed pójściem do szkoły to zrobi. Chłopak myślał jeszcze trochę, aż wkońcu zmorzył go sen. Było już po trzeciej w nocy.
Tego wieczora Gabo intensywnie ćwiczył. Było mu trochę smutno z powodu odmowy brata. Postanowił jednak się nie poddawać i skoro Lorenzo mu nie pomoże, zrobi wszystko sam. To postanowienie zmotywowało go jeszcze bardziej do dalszych ćwiczeń cały dzień chodził. Było to dla niego dość intensywny i męczący dzień. Był z siebie dumny, ponieważ mógł już przejść cały korytarz. Postanowił sobie, że jutro wyjdzie już z budynku i zasnął z uśmiechem na ustach.
Tego wieczora Martina postanowiła rozwiązać pewną zagadkę.
-Mamo, dlaczego zmieniłaś zdanie odnośnie mojego wyjazdu do Europy?-zapytała zaciekawiona dziewczyna.
-Wiesz, emocje mi już opadły i mimo, że zrobiłaś okropną rzecz to, kocham Cię i nie chciałam odbierać Ci szansy poznania kawałka świata.-odpowiedziała kobieta, tuląc córkę do piersi.
-Rozumiem mamo, ale ty nigdy nie zmieniasz od tak zdania, więc pytam co się nagle takiego stało, że zmieniłaś zdanie?-nalegała dziewczyna.
-Słuchaj córciu, wiesz że jestem sędzią. W mojej pracy bardzo ważne jest zachowanie poufności i to jest właśnie ten przypadek. Nie mogę Ci tego zdradzić.-tłumaczyła kobieta
-Ale ja jestem twoją córką. Nie jesteś teraz w pracy. To jest dla mnie bardzo ważne, proszę.-błagała wręcz dziewczyna
-Nie lubię nie dotrzymywać słowa, ale skoro nalegasz to powiem Ci. Wierzę, że dzięki temu zmieni się coś na lepsze. Więc w procesie głównie liczy się, skrucha winnego. Po wypadku Gabo widzę, że dopadły Cię wyraźne wyrzuty sumienia. Wcześniej też je dostrzegałam.-tłumaczyła kobieta, lecz jej niecierpliwa córka przerwała jej wypowiedź pytaniem:
-Ale nie tylko ze względu na moją skruchę pozwoliłaś mi jechać, prawda? Jest coś jeszcze?
-Tak masz rację są jeszcze dwa powody tak naprawdę. Po pierwsze widziałam, że od pewnego czasu nie układało Ci się z Lorenzo. Chciałam w ten sposób pomóc uratować Ci twój związek. Nie chciałam, żebyś skończyła tak jak ja. A po drugie był tutaj ten chłopiec i prosił, żebym pozwoliła Ci jechać. A skoro on Ci wybaczył, to nie chciałam Cię jeszcze bezpodstawnie karać. Prosił mnie, żebym nic Ci nie mówiła.
-Zaraz, zaraz mamo jaki chłopiec? - dopytywała zaciekawiona nastolatka. Aż nagle dostała olśnienia. No jasne, poszkodowany chłopiec. - Gabo? - zapytała z niedowierzaniem. Nie mogła pojąć jego zachowania. Przecież ona tak okropnie go traktowała, a on poszedł do jej matki wstawić się za nią. Poczuła się naprawdę głupio. Ta wiadomość dość mocno ją przytłoczyła i postanowiła szybciej pójść się położyć. Chciała przemyśleć wiele spraw. Związanych nie tylko z Gabo. Lorenzo w jej życiu odgrywał naprawdę wielką rolę. Znali się naprawdę długo, ale widziała, że jej chłopak męczy się w tym związku. Teraz zrozumiała. Gabo i Lorenzo nie znali się praktycznie przez całe życie. A ona go kochała, tak bardzo kochała bruneta. Tylko jaki sens być w związku z osobą, z którą się męczą. Lorenzo zawsze będzie dla niej ważny, ale doskonale wiedziała, że musi z nim zerwać. Jest to dla nich narazie najlepsza opcja, ale z drugiej strony tak bardzo go kochała. Tak bardzo chciała znaleźć się w jego ramionach, usłyszeć słowa, że będzie wszystko dobrze. Martina postanowiła dać sobie jeszcze chwilę czasu na podjęcie decyzji. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła płakać. Zorientowała się dopiero wtedy kiedy poczuła wilgoć poduszki. Zdawała sobie sprawę z trudnej decyzji do podjęcia.
Następnego dnia Gabo nie czuł się za dobrze. Bolała go noga. Ledwo mógł postawić ją na ziemi. Zaniepokiło go to. Przekuśtykał do pokoju pielęgniarek. Akurat trafił na najstarszą z nich. Polubił tę kobietę. Kobieta zaczęła badać nogę nastolatka.
-Gabo, ile ty chodziłeś w ciągu ostatnich dni? Przecież miałeś uważać.-powiedziała z wyrzutem kobieta
-Ale co mi jest? To coś poważnego?-zapytał zaniepokojony. Nie chciał pogarszać swojego stanu, chciał jedynie szybciej wrócić do formy.
-Szczerze, Gabo to nie mam pojęcia, ale czego ty oczekiwałeś? Nie mogę zrozumieć dlaczego nie możesz usiedzieć w miejscu. Nie jesteśmy twoimi wrogami, chcemy ci pomóc. - mówiła rozżalona kobieta, a Gabo aż zrobiło się głupio, że swoim zachowaniem sprawił jej przykrość.
-Lekarz będzie dziś po południu, chodź pomogę Ci się ułożyć w ten sposób, aby ból nogi jak najmniej Ci doskwierał.-powiedziała kobieta z ciężkim westchnieniem. Gabo zaczął się martwić czy z jego nogą wszystko w porządku. Co jeśli już nigdy nie będzie mógł zagrać? Piłka to była jedna z najważniejszych rzeczy w jego życiu. Gabo położył się na łóżku, a pielęgniarka uniosła jego nogę, tak by kończyna chłopca była wyżej ułożona niż jego miednica. Gabo sam poczuł w tej pozycji ulgę. Skoro nie mógł narazie chodzić postanowił nie przejmować się co by było gdyby, tym bardziej, że jeszcze nic nie było pewne. Postanowił więc zająć się organizacją imprezy, licząc jej koszty. Wszystko miał już zaplanowane jedynie co go martwiło, że nie ma samochodu na zakupy ani nie ma pojęcia skąd weźmie DJ-a. Każdy pomysł, który mu wpadł do głowy zapisywał na kartce. Kiedy do jego sali weszła Zoe, spanikowany schował kartkę pod poduszkę. Dziewczyna nawet nie pytała, co brązowowłosy przed nią ukrywa. Najzwyczajniej w świecie zrobiło jej się przykro, że Gabo znów ma jakieś tajemnice przed nią. Lekko się przestraszyła kiedy zobaczyła nogę chłopaka. Wytłumaczył jej jednak, że nie ma się czym przejmować i całą sytuację obrócił w żart. I tak Zoe pozbywała się tej nieufności z każdym słowem Gabo. Rozmawiali, żartowali, śmiali się jak beztroskie dzieci, jakby nic się nigdy nie stało, jakby jeszcze niedawno nastolatek nie musiał walczyć o życie. Chociaż gdzieś w środku wciąż nimi byli. Jednak dziewczyna pomyślała, że każdemu należy się chwila relaksu. Chociaż uczucie niepokoju wciąż się gdzieś w niej czaiło. Nieufność i czujność wróciła, kiedy w drzwiach pojawił się najpierw Lorenzo, a jakiś czas po nim Martina i mieli dość dziwne miny. Natomiast Gabo wyjrzał przez okno, które prowadziło na korytarz, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Wpadł na pomysł w jaki sposób ma na dzisiaj zrealizować swój cel. Chciał jednak trochę pobyć sam.
-Słuchajcie, bardzo chętnie z wami bym jeszcze porozmawiał, ale zaraz będę mieć ostatnie z badań. To pewnie długo potrwa. Spotkajmy się tutaj o 18:00.-powiedział.
Cała trójka popatrzyła na niego zdziwiona, ale wykonała jego prośbę.
-Martina, odprowadzić Cię do domu?-zapytał Lorenzo swojej dziewczyny.
-Nie dziękuję. Idę teraz do toalety, a potem do cioci. Ale możesz odprowadzić Zoe-odpowiedziała dziewczyna. Wcale nie szła do żadnej cioci, ale ona jako jedna wyczuła podstęp Gabo. Wyczuła, że coś się święci w powietrzu.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz