R13:

219 12 0
                                    

-Możecie mi łaskawie wyjaśnić o co wam chodzi?-zapytał Lorenzo, zły z powodu swojej niewiedzy.
-Bo, eeeeeee widzisz... Gabo jeszcze nie wrócił.-tłumaczył Dede. Cała trójka poczuła jak przechodzi ich dreszcz. Nie mieli wątpliwości, że braciom na sobie zależy i mają wyjątkową braterską więź.
-Zaraz, zaraz momencik, bo nie wiem czy dobrze rozumiem. Cisza nocna u was zaczęła się prawie dwie godziny temu, a wy dopiero teraz coś z tym robicie?-mówił zirytowany
-Nie, nie. Snuliśmy przypuszczenia gdzie może być. Wydedukowaliśmy, że może być u Ciebie.-opowiedział Martin.
-Dobra, słuchajcie to jest mega do Gabo niepodobne, żeby nie dał znaku życia gdzie jest. Przyjdę do was i wejdę oknem, bo szkoła jest pewnie o tej porze zamknięta. Przy okazji sprawdzę jedno miejsce. Będę za jakieś pół godziny.-powiedział Lorenzo i się rozłączył
-Słuchajcie ja bym poszedł do nauczyciela dyżurującego, jak się dowiedzą, że o tym wiedzieliśmy i nic z tym nie zrobiliśmy będziemy mieć nielada kłopoty-powiedział Martin
-Jak nic nie zrobiliśmy?-zapytał Dede-Przecież eliminujemy miejsca gdzie napewno go nie będzie.-wyjaśnił
-Jakbyś dyżurnego to interesowało, Andres. Nauczyciele są za nas odpowiedzialni. Jeśli coś mu się stało, możemy uchodzić za współ winnych, nie zgłosiliśmy tego.-tłumaczył zajadliwie Martin
-Nie wierzę, że to powiem, ale Martin ma trochę racji.-przyznał niechętnie Ricky-Ale mam rozsądną propozycje. Poczekajmy na Lorenzo. Niech sprawdzi to "tajemnicze" miejsce gdzie rzekomo może być Gabo. Poza tym oni są braćmi, a to znaczy że na chwilę obecną oni znają się najlepiej. Więc Lorenzo będzie wiedział najwięcej. Potem, pomyślimy co zrobić.-zaproponował Ricky na co oboje się zgodzili z chęcią. Jeszcze trochę mogli poczekać ze zgłoszeniem tej sprawy. Poza tym może faktycznie Lorenzo znajdzie brata. Jedno było pewne. Tej nocy dwójka chłopców zawarła pakt w milczeniu. Trzeba w końcu wyjaśnić sprawę związaną z ich przyjaźnią z Gabo. Ze zgranej, trzyosobowej ekipy, bardzo powoli wyłamywał się jeden członek. Uwielbiali spędzać czas razem z Gabo, bardzo się cieszyli z odnalezienia rodziny przyjaciela. Choć inaczej sobie to wszystko wyobrażali. To wszystko było dla nich dziwne, i w tej chwili tez zrozumieli jak czuł się Gabo. Dlaczego tak wiele czasu spędzał ze swoim bratem. Nagle musiał przystosować się do niezwykłej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której odkrył, że jest synem słynnego piłkarza, że nielubiany przez niego wcześniej kolega to jego brat. Dlatego oboje pogrążeni w milczeniu zgodzili się, aby dać przyjacielowi jeszcze więcej czasu. Jastrzębie są jak bracia, jak jeden organizm. Co bolało jednego, bolało pozostałych. To właśnie czyniło ich wyjątkową drużyną.
-Słuchajcie, przygotujcie się za kilka minut będę przy waszym oknie-z telefonu odezwał się Lorenzo. Głos był przytłumiony i zdyszany jakby chłopak przebiegł wiele kilometrów.
-Znalazłeś go?-zapytał Martin
-Pogadamy za chwilę-padła odpowiedź po drugiej stronie słuchawki. I faktycznie kilka minut potem trzej chłopcy usłyszeli ciche pukanie do okna. Chwilę później Lorenzo z gracją, sprytem i niebywałą ciszą towarzyszącą tej czynności stanął przed młodszymi kolegami.
-Nie było go.-powiedział zmartwiony na wstępie
-Słuchajcie, idźmy do nauczyciela. Wszystkie nasze hipotezy zawiodły. Już dawno powinniśmy to zgłosić. Przez Gabriela, a właściwie przez jego zniknięcie możemy mieć naprawdę wielkie kłopoty.-jęczał Martin
-ZAMKNIJ SIĘ!!!-wrzasnęli trzej pozostali nastolatkowie
-Martin, obiecuję Ci, że jeśli nie będzie innego wyjścia, zrobimy to. Teraz musimy ustalić kilka innych faktów. Poczekaj jeszcze chwilę i skup się, jesteś inteligentny. Może dostrzeżesz coś na co my w ogóle nie zwrócimy uwagi.-motywował Dede, na co wszyscy trzej chłopcy dziwnie na niego spojrzeli.
-No co?-zdziwił się Dede.-zależy mi na jak najszybszym odnalezieniu Gabo. Coś musi być nie tak. Nie ma go u Lorenzo, a od kilku godzin nie ma z nim kontaktu.
-Lorenzo, pomyśl, gdzie jeszcze może być.-powiedział Ricky
-Nie mam pojęcia. Przeszukałem jedyne miejsce, w którym mógł być. Zaczynam się o niego naprawdę martwić. I chociaż z trudem to przyznaje, to Martin ma rację. Chyba lepiej zgłosić to wyżej.-zauważył rozsądnie Lorenzo
-Poczekajcie chwilę. Co oni zrobią. Znają o wiele słabiej Gabo niż my.-powiedział Dede
-Znajdą sposoby. Od tego jest policja.-wysnuł przypuszczenie Lorenzo
-Policja nie przyjmie zgłoszenia. Przyjmują je dopiero po 24. godzinach od zaginięcia.-powiedział Martin. Gdzieś głęboko, głęboko nawet on zaczął się niepokoić o Gabo. Fakt, nie lubił Gabo, ale to też człowiek.
-Nie możemy tak bezczynnie siedzieć. Musimy coś zrobić. To mój młodszy brat, a wasz przyjaciel. Moim zadaniem jest go chronić. Przecież on nie pojawił się w internacie na noc. To jest poważne. Nie ma co zwlekać. Jestem jego rodziną, jeżeli wy nie chcecie, nie musicie, ale ja w tym momencie idę do dyżurnego.-podjął decyzję Lorenzo. Zrobił to co do niego należało. Ponad wszystko inne wzniósł dobro brata. Pamiętacie, kto dziś sprawuje dyżur?-zapytał
-Mam nadzieję, że nie jest to Olson. Lubię go, spoko tłumaczy, ale jest strasznie niezdarny, delikatnie mówiąc.-potwierdził Dede to co każdy z tej czwórki pomyślał.
-Dziś, chyba sprawuje te obowiązki Griselda.-powiedział Martin i nie mylił się.
Chłopcy zapukali do dyżurki, ale odpowiedziało im głuche i głośne chrapanie.
-Kto by pomyślał, że w takiej drobnej kobiecie drzemie taka siła. Gdyby sprawa była mniej poważna, chętnie wyciąłbym jakiś numer.-powiedział pół żartem, pół serio
-Dede, nie czas na żarty. To poważna sprawa.-powiedział Lorenzo.-Dobra wchodzimy i ją obudzimy. Ma zbyt twardy sen. Nie słyszy jak pukamy. -nakazał najstarszy z chłopców.
-Pani Griseldo, proszę pani.-Kiedy chłopcy weszli do dyżurki, któryś z nich głosem próbował zasygnalizować, że tu są, że czegoś potrzebują. Lorenzo jednak szybko się zniecierpliwił i gdyby to była normalna sytuacja nigdy by się na to nie zdecydował, ale zależało mu na szybkiej reakcji. Wziął szybko szklankę wody i nie myślał zbyt wiele, a rezultatem tej decyzji była wściekłość nauczycielki oraz niedowierzanie i rozbawienie kolegów, ponieważ chłopak poprostu chlusnął nauczycielce prosto w twarz.
-Zwariowałeś?-zapytał zdziwiony Martin.
-Podpisuję się pod pytaniem.-powiedziała zirytowana nauczycielka
-Zrobię, wszystko by jak najszybciej znaleźć brata i upewnić się, że wszystko w porządku.-wyjaśnił-Przepraszam, nie chciałem pani zafundować aż tak gwałtownej pobudki.-wyjaśnił skruszonym głosem, choć nie żałował tego co zrobił.
-No dobrze, dobrze.-powiedziała łagodnie udobruchana, młoda kobieta-Ale wytłumaczcie mi co się stało? I co ty tak właściwie tu robisz, Lorenzo, w dodatku o tej porze?-dopytywała.
-Gabo zniknął. Wyszedł przed 20 i do tej pory nie wrócił.-wyjaśnił Lorenzo
-I mówicie to dopiero teraz?! Czy wy jesteście poważni?! Niech no tylko, któryś z rodziców się dowie, że giną tu uczniowie. Jak to możliwe?-biadoliła
-Pani profesor, musimy coś zrobić.-powiedział Ricky przywołując nauczycielkę na ziemię.
-Tak, tak, tak. Macie rację chłopcy. Zaraz powiadomię Isabelle.-powiedziała młoda kobieta, przypominając sobie, że to właśnie ona powinna być tą najbardziej odpowiedzialną, a nie zachowywać się jak rozhisteryzowana nastolatka.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz