R23:

210 9 2
                                    

Kiedy Martina wyszła, Gabo nie wytrzymał i wybuchł długo tłumionym płaczem. Odizolowanie miało zapewnić ochronę jego bliskich, a tym czasem oni dostają baty. Nie dość, że atakują je media, to jeszcze mają wytrzymywać i znosić takie parszywe zachowanie z jego strony. To nie jest w porządku, ale jeśli im powie, to sprowadzi ich tylko na niebezpieczeństwo. Tak bardzo chciałby, aby to wszystko wyglądało inaczej. Tęsknił za przyjaciółmi. Zdawał sobie doskonale sprawę, że Martina ma rację. Do czego to doszło, żeby ta dwójka się ze sobą zgadzała. Napastnicy dali Gabo rok. To dla chłopaka było zbyt mało czasu.  Miał tego dość. Nikt nie będzie groził jego rodzinie czy przyjaciołom. Nikt nie odejdzie już z IRS-u. Gabo nie miał jeszcze pomysłu, ale musiał coś wykombinować. Dosyć wylegiwania się, bo Gabo postanowił nie poddawać się bez walki. Jedno było pewne. W tym momencie Gabo nie mógł powiedzieć bliskim prawdy. Nie chciał też ich okłamywać. Czuł się jakby błądził w jakimś ciemnym labiryncie bez wyjścia. Męcząc się przy tym bardzo, a ktoś kto oglądał go z boku miał naprawdę spory ubaw. W tym tunelu jak narazie nie widział ani iskierki nadzieji. Jednak Gabo był bardzo zdeterminowany.  Chciał się kogoś poradzić co ma w takiej sytuacji zrobić. Wiedział jednak, że nie może przez całe życie być bezradny chłopcem. Czas zacząć podejmować męskie i samodzielne decyzje. Czas już dorosnąć i stanąć z podniesioną głową. Nie wiedział jednak, że w tym momencie jego życie komplikuje się jeszcze bardziej. Po wyjściu Martiny, Martin zauważył płaczącego Gabo. Chciał podejść do niego i podnieść go na duchu, zrozumiał jednak, że nie może się narzucać. Jeśli ma się zaprzyjaźnić z chłopakami z drużyny to powinien to zgłosić do Lorenzo. To jego brat, niech on się tym zajmie. On wykonał zadane mu zadanie, czyli nie pozwolił Gabo uciec. Tak więc zadzwonił do brata Gabo. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że wyciągnął złe wnioski. Otóż Martin widząc, wychodzącą dziewczynę z sali,  a chwilę potem wybuchającego płaczem Gabo, pomyślał, że to dziewczyna jest powodem jego płaczu. Więc Lorenzo postanowił, że poważnie porozmawia sobie z Martiną i Gabo. Musi się w końcu dowiedzieć co się stało. Cała ta szopka zaczęła go wkurzać. I tak jak kochał brata, to tak miał ochotę walnąć go z całej siły, aby Gabo się nareszcie otrząsnął. Rozumiał prywatność, ale żadne zasady nie obowiązywały jeśli chodziło o życie lub zdrowie. Postanowił nie jechać z bratem na wakacje do jego rodzinnej miejscowości. Skoro Gabo mu nie ufa, to reszta nie ma sensu. Myślał, że szykuje się super wyjazd, ale chyba się pomylił. Przyznał to przed sobą. I chyba wreszcie czas podjąć decyzję za Martinę i oficjalnie z nią zerwać. Chyba w końcu nadszedł ten czas. Nie był pewien swoich uczuć co do dziewczyny. Jasne, była bardzo ważną osobą w jego życiu, ale nie kosztem swojego samopoczucia. Tym bardziej, że znów nagadała coś Gabo. Być może, jakiś czas temu pozwoliłby temu problemowi rozwiązać się samemu. Ale nie teraz, nie w tej chwili. Nie teraz, kiedy Gabo ledwo usiadł z życiem. Nie teraz kiedy Martina coś mu nagadała, że aż tamten się poryczał. Był wściekły na brata, że ma tajemnice, ale jakby nie było, to przecież jego brat. W dodatku młodszy brat. Nie mają ojca, więc to mu przypada obowiązek tego odpowiedzialnego. Co z tego, że był starszy jedynie o 1,5 roku. To dla Lorenzo nie miało najmniejszego znaczenia. Natomiast Zoe miała bardzo podobny stosunek do zachowania Gabo. Jeśli ten jej nie ufał to znaczyło, że nie kochał jej aż tak bardzo. Więc podjęła decyzję o zerwaniu. Jeśli chociażby dało się z nim porozmawiać. Jednak chłopak nie dawał za wygraną i trzymał się uparcie swego. Tak więc dziewczyna postanowiła złożyć ostatnią już swoją wizytę u swojego chłopaka. Kiedy wchodziła do szpitala, zobaczyła Lorenzo. Na jego widok lekko się uśmiechnęła. Przynajmniej jedna pozytywna rzecz wyszła z tej całej przykrej sytuacji. Poznała chłopaka, naprawdę go poznała i polubiła. Miała nadzieję, że po zerwaniu z Gabo będzie mogła przyjaźnić się z nimi obojgiem. Chciała porozmawiać z Gabo na osobności, ale nie chciała też wyganiać Lorenzo. Tym bardziej, że chłopak miał takie samo prawo odwiedzać brata jak ona sama. Więc weszli razem, a dziewczyna postanowiła poczekać aż Lorenzo zostawi ją sam na sam z Gabo. Kiedy weszli czekała ich jednak niemała niespodzianka.
-O, ściągnąłem was tu chyba myślami. Właśnie miałem do was dzwonić.-powiedział z uśmiechem na twarzy. Lorenzo i Zoe popatrzyli na siebie jedynie zdziwieni. Bo ten oto Gabo, którego widzieli przed sobą, zupełnie nie wyglądał jak Gabo wczoraj. Ten dzisiejszy o wiele bardziej przypominał tego z przed nieszczęśliwego incydentu.
-No dobra, to co nam chciałeś powiedzieć?-zapytała dziewczyna
-Nie wiem jak Zoe, ale ja przyszedłem, bo mam do Ciebie sprawę. Ale okej, mów pierwszy.-powiedział Lorenzo
-W takim razie musimy poczekać na resztę.-zapowiedział Gabo.
-Zaraz, zaraz, nie tylko nam chciałeś coś powiedzieć?-zapytał nastolatek brata
-No nie, nie tylko wam. Kilka osób nie może przyjść, dlatego wymyśliłem coś co wszystko rozwiąże. Musimy tylko chwilę poczekać
Dla Zoe i Lorenzo brzmiało to trochę tak jakby byli dla Gabo niewystarczający, jakby chciał powiedzieć:Halo, nie jesteście tacy znów wyjątkowi. Jeszcze tydzień wcześniej powiedzieliby, że pewnie źle zrozumieli Gabo, albo że chłopak wcale tak o nich nie myśli. Jednak teraz wcale nie byli tego tacy pewni i poczuli się najzwyczajniej w świecie dotknięci słowami Gabo. Na szczęście ludzie powoli zaczęli powoli się schodzić i nie było czasu na dyskusje. Pierwsi weszli Dede i Ricky. Ten drugi jedynie popatrzył trochę jak spod byka na Lorenzo. Widać, że wciąż nie przyzwyczaił się do bliskości bruneta w jego paczce. To, że przyszli chłopaki wcale aż tak bardzo nie zdziwiło Lorenzo. Następnie weszła czwórka chłopaków z Orłów, która uratowała Gabo w szatni. To już było trochę dziwne. Jednak największą niespodziankę, Gabo sprawił na koniec. Otóż przez drzwi weszła trójka osób. Byli to Martin, co też jeszcze nie wprawiło nikogo w zamurowanie. Chłopak miał okazję, pokazać, że się zmienia na lepsze i narazie robił to bezbłędnie. Więc można uznać, że nikogo to nie zszkowało. Zaraz potem wszedł Joaquín z kamerą. I to było już dosyć dziwne. Jeszcze może nie sama postać chłopaka, ale jego sprzęt budził nieco wątpliwości. Na sam koniec weszła nieśmiałym krokiem Martina. Zoe i Lorenzo zareagowali natychmiast i w ten sam sposób
-Co ona tu robi?!-krzyknęli
-Spokojnie, przyszła tu na moją prośbę. Postanowiłem, że wyjawię wam dlaczego tak dziwnie zachowywałem się jak nie ja. Bardzo was za to przepraszam. Wszyscy z was jesteście dla mnie ważni i jestem waszym dłużnikiem. Jednak muszę wam powiedzieć, że tak jak prawie wszyscy z was naciskali na mnie, aby opowiedzieć, wam czy policji co się stało tej feralnej nocy. Jednak dzięki dwóm osobom zrozumiałem jak słabo się zachowałem wobec was. A za chwilę usłyszycie historię tego co się tam naprawdę stało.-wytłumaczył nastolatek-Joaquin, jesteś gotowy?-zapytał przyjaciela. Podczas jego przemowy, nikt nie zwrócił uwagi, na to że młody dziennikarz sportowy włącza aparat i szykuje się do czegoś.
-Dzień Dobry państwu. Witam was serdecznie ponownie na JoacoSports. Dzisiejszego dnia będziemy przeprowadzać wywiad z niesamowitym człowiekiem. Znacie go doskonale z meczy, jest to jeden z najlepszych i fenomenalnych graczy jak i ludzi, jakie widział IRS. Jest to Gabo Moretti. Opowie nam on dzisiaj jak to się stało, że trafił do szpitala i ledwo usiadł z życiem. Przypomnę tylko, że kilka dni temu, w nocy Gabo został zaatakowany i tylko szybka reakcja kolegów z przeciwnej drużyny uratowała mu życie. Gabo, powiedz jak się teraz czujesz? I dlaczego przez te kilka dni milczałeś i nagle postanowiłeś nie tylko złożyć zeznania, ale także podzielić się swoją historią z fanami JoacoSports?
I teraz zdarzyły się dwie bardzo dziwne rzeczy. Po pierwsze Gabo strasznie zbladł i widocznie się zmieszał. Zaczął uświadamiać sobie jak widzą go ludzie. Sam tego do tej pory nie widział. Jednak w tej chwili dostał olśnienia. Teraz, udzielając wywiadu postanowił sprzedać jakąś historyjkę, zwykłe kłamstwo. Teraz kiedy uświadomił sobie pewną prawdę, nie był pewien czy chce to robić. Niby jedno i drugie nie miało ze sobą nic wspólnego, ale to tak jakby coś trafiło Gabo. Siedział więc z tą zaciętym i zdeterminowanym wyrazem twarzy. Był w szoku. Zresztą nie tylko on. Tak samo zaskoczeni byli jego dziewczyna oraz jego brat. Jak to? Gabo zgodził się zeznawać i nic im o tym nie powiedział? Nie mieściło im się to w głowach. Znaczy cieszyli się,  że Gabo w końcu zaczął używać głowy, jednak to, że to przed nim zataił było dla nich dodatkową szpilą.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Jakie to wszystko potrafi być dziwne. Zanim zaczęłam pisać sobie to opowiadanie postanowiłam sobie,  że opis wakacji braci będzie jakoś w trzecim no max w piątym rozdziale. A tu proszę,  jest już końcówka 23. Ale wszystko w swoim czasie. Do wakacji się już powoli zbliżamy i to dużymi krokami. Tak myślę, że jakoś w ciągu pięciu rozdziałów juz powinno być. Oj będzie się działo, będzie. Ale już nie spojleruje. Mam nadzieje, że wciąż się podoba. Przyznam się wam, że ten rozdział wyszedł mi dziś jakoś tak ekspresowo. Miłej nocy 😄😘

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz