R26:

229 7 3
                                    

WRÓCIŁAM
OBEJRZYJ FILM W MEDIACH I PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM. NOTKA WYJAŚNIA FILMIK. TO BARDZO WAŻNE.

Pielęgniarka zaprowadziła Lorenzo na korytarz, po którym chodził Gabo. Lorenzo był lekko zdziwiony.
-Hej Gabo? Jak się czujesz?-zapytał starszy na powitanie
-Naprawdę dobrze. W końcu chodzę.-odpowiedział Gabo.
Pielęgniarka, która przyprowadziła Lorenzo na korytarz chyba poinformowała o tym lekarza prowadzącego nastolatka. Przyszedł z dość surową miną.
-Gabo, przecież mówiłem Ci, żebyś rozchodził się powoli, ale z głową. Przecież potrzebujesz jeszcze dużo odpoczynku i regeneracji. Do sali, ale mi to natychmiast. Muszę sprawdzić twoje szwy.
Na szczęście wszystko było w porządku. Kiedy tylko lekarz wyszedł, młodszy z braci chciał zrobić jeszcze jedną przechodzkę, ale starszy go powstrzymał.
-Oszalałeś?! Nigdzie nie będziesz łaził. I wyjaśnij mi w końcu o co chodzi z tą "męską" rozmową między nami. - zarządził-Nie boli Cię jak chodzisz?-zapytał troskliwie Lorenzo brata. Gabo widząc upór w oczach brata, odpuścił i położył się na łóżku.
-Boli, nawet nie wiesz jak bardzo.-przyznał się brązowowłosy.
-No to dlaczego aż tak się katujesz?-zapytał. Zawsze obawiał się o brata, ale po wypadku ta troska o brata urosła tysiąckrotnie.
-To nie katowanie. Poprostu jeśli coś kochasz, nie zważasz na ból. Robisz to dalej. Tak jak ja kocham piłkę. I ból nie przeszkodzi mi w tym, abym przestał spełniać swoje cele. To tak, jakbyśmy zakochali się w tej samej dziewczynie i jeślibym z nią był, to mimo bólu przestałbyś mnie kochać? Pewnie nie. Jesteśmy braćmi i mimo, że byś cierpiał to podejrzewam, że i tak zrobiłbyś dla mnie wszystko. Chciałbyś żeby twój brat i dziewczyna, którą kochasz byli szczęśliwi. Nawet bez względu na swoje uczucia. Oboje także kochamy piłkę, więc powinieneś zrozumieć, dlaczego chcę tak szybko wrócić na murawę.
-Rozumiem, stary. Wszystko rozumiem, ale nie kosztem twojego zdrowia.-poinstruował Lorenzo.-No dobra, to teraz powiedz mi co tam uknułeś.
Lorenzo był jeszcze bardziej zdenerwowany. Bardzo się obawiał. Naprawdę zaprzyjaźnił się z Zoe. Był pewien, że Gabo nie prosiłby go, aby zerwał z dziewczyną znajomość, ale sam Lorenzo czułby się zobowiązany do lojalności wobec brata. Nie chciał wybierać. Chociaż dla niego wybór był i tak oczywisty. To Gabo był dla niego na pierwszym miejscu.
-Dobra, ale nie mów nikomu. Chcę żeby to zostało między nami. To ma być niespodzianka.-Gabo wiedział, że może zaufać bratu nie miał, co do tego wątpliwości. Chciał jednak, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik. Wyłuszczył więc swój plan bratu.-I jak myślisz, że dasz radę to zrobić?
Po starszym z chłopców widać było jak schodzi z niego powietrze. Czyli jednak niepotrzebnie się denerwował. Bystremu oku Gabo nic jednak nie umknęło.
-Hej, bro co się stało? Wyglądasz jakbyś strzelił gola w ostatniej sekundzie meczu.-zapytał zaciekawiony młodszy nastolatek.
-Nie, nic. To potem ci opowiem. Ale, stary to się nie uda.-zaopanował starszy.
-Nie ma rzeczy niemożliwych.-powiedział Gabo.
-No dobra, ale pomyśl. Jest nas dwoje. W dodatku ty jeszcze w szpitalu. Jak więc chcesz zorganizować to wszystko na ponad 20 osób. To niewykonalne. Pomysł jest naprawdę super, ale mamy za mało czasu jak na dwie osoby.-obstawał przy swoim Lorenzo.
-Jeśli mi nie pomożesz, sam to zrobię. Myślałem, że mogę na Ciebie liczyć, ale nie przejmuj się i tak jesteś zaproszony.-powiedział dotknięty odmową brata Gabo.
-Gabo, to że się nie zgadzam z tobą w jakiejś kwestii, nie znaczy, że nie stoję po twojej stronie. Oczywiście, że Ci pomogę, ale może przemyśl to, aby kogoś jeszcze zaangażować w tą sprawę.-przekonywał starszy nastolatek
-Nie wiem, przemyślę to.-powiedział Gabo, choć wcale nie miał ani ochoty, ani zamiaru przemyśleć sprawy jeszcze raz. Ta cecha widać u rodziny Guevara była rodzinna.
-Hej, Gabo mogę Cię o coś zapytać?-zapytał starszy z nastolatków. Coś w tej sprawie ciągle nie dawało mu spokoju.
-Jasne, pytaj o co chcesz. -odpowiedział Gabo
-Odkąd Cię znam, to wiem i wierzę w to, nie zrozum mnie źle, że masz świetny kontakt z babcią. Dlaczego nie przyjechała? Coś się stało?-pytał zmartwiony. Polubił Amelię, ale przede wszystkim liczyło się dla niego dobro brata.
-Nie, nie nic się nie stało.-zmarkotniał Gabo.
-Kłamać to ty nie umiesz. Ale rozumiem, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać.
-Nie to, że nie chcę. Chodzi poprostu, o to, że mi nic się nie stało. Babcia jest coraz starsza i nie chcę, aby babcia się przemęczała. Babcia jest dla mnie jak matka. Przez długi czas była dla mmie najważniejszą kobietą w moim życiu. Gdyby mnie poprosiła, zrobiłbym dla niej wszystko, nawet odszedłbym z IRS-u.-wytłumaczył Gabo
-A co to miało niby znaczyć?-zapytał zaniepokojony Lorenzo.
-Nie nic, zupełnie nic. Pewnie jakieś głupoty gadam. Nie zwracaj uwagi.-powiedział wymijająco, na co starszy kiwnął tylko niepewnie głową.
-Z dzieciństwa nie pamiętam wiele. Była jedna taka sytuacja, która zapadła mi w pamięć. To było po Dniu Matki. Jeden chłopak wyśmiewał się ze mnie, z powodu braku matki. Było mi przykro. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, ale teraz z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, że babcia miała wtedy problemy finansowe. Siedziałem skulony w piekarni na krześle, koło kasy. Nie chciałem jej wtedy robić przykrości, więc nic jej nie powiedziałem. Ale ona wiedziała. Domyśliła się, że coś jest nie tak. Opowiedziałem jej o tej sytuacji. Babcia wyszła zza lady i poszła w kierunku drzwi. Myślałem, że jest na mnie zła. Jednak ona poszła zmienić tylko zawieszkę na drzwiach, na napis:"zamknięte". Poszła na środek pokoju i mnie zawołała. Podeszłem do niej. Wzięła moją rękę i zaczęliśmy się kręcić. Coraz szybciej i szybciej. Zacząłem biec. Zapomniałem o smutku i zacząłem się śmiać. Babcia mocno trzymała moją rękę. Biegłem aż potknąłem się, nogi mi się zaplątały. Babcia zamortyzowała mój upadek. A ja wciąż się śmiałem. Leżałem na podłodze, na środku piekarni roześmiany od ucha do ucha. Od tej pory takie "kręcenie" stało się naszą zabawą. Babcia doskonale wiedziała jak mnie rozśmieszyć. Była to jedna z wielu naszych szczęśliwych chwil.*** Matki brakuje mi każdego dnia. Każdego dnia o niej myślę, ale od tamtego wydarzenia nigdy, ale to już przenigdy nie żałowałem i nie wstydziłem się tego, że wychowuje mnie babcia.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ten rozdział chcę zadedykować bardzo kochanej osobie.
Babciu,
Nie ma już Cię ze mną równo od tygodnia, ale zawsze będziesz ważną częścią mojego życia. To ty mnie wychowywałaś, kiedy mama była w pracy. Bardzo żałuję, że nie mogłam przy tobie być kiedy odchodziłaś. Twoja śmierć mnie zdołowała, ale wierzę, że jesteś obecna. Czuję to... i chcę, żebyś wiedziała, że przejmuję twoje duchowe obowiązki. Chcę w ten sposób uhonorować Twoją prace. Kocham Cię!

***jest to moje własne wspomnienie. Moje dzieciństwo.

Film z mediów nie zdążyłam obejrzeć z moją babcią. Odkryłam go po śmierci mojej babci. Ale jeśli macie możliwości i czas go obejrzeć, polecam z waszymi babciami czy babciami.

Moja babcia przegrała z nowotworem tydzień temu. W ten sposób nie chcę się z nią żegnać, ale pokazać że jej wnuki, dzieci i przyjaciele będą pamiętać.

Do zobaczenia Babciu po drugiej stronie!

Na koniec tylko jeden cytacik jeszcze:
"- Tu nie chodzi o Narnię, wiesz przecież - łkała Łucja - Tu chodzi o CIEBIE. Nie spotykamy CIEBIE. A jak mamy żyć, nigdy już ciebie nie spotykając?
- Ależ spotkasz mnie jeszcze, kochanie - powiedział
- Czy ty...czy tam jesteś również? - zapytał Edmund.
- Jestem - rzekł Aslan. - Ale tam noszę inne imię. Musicie mnie poznać pod tym imieniem. Właśnie dlatego zaprowadzono was do Narnii. Przez to, że poznaliście mnie trochę tutaj, będziecie mogli poznać mnie lepiej tam."-Clive Staples Lewis "Opowieści z Narnii: Podróż Wędrowca do Świtu", część 3.

I oby tak było z nami Babciu. Miałam możliwość Cię poznać tu choć trochę, abym lepiej Cię poznała tam.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz