R7: Skok w przyszłość

286 12 4
                                    

KILKA LAT PÓŹNIEJ:
Czarna trumna opadała na dół. Podszedłem, aby wziąć garstkę ziemi i rzucić na grób. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jest matką moich dzieci. Jak ja im wytłumaczę, że nie zobaczą mamy nigdy więcej. Wiem, że chciała uratować mojego brata. Bez względu na to co moje życie przyniesie to nigdy jej tego nie zapomnę. Uratowała mojego brata. Dzięki niej on żyje. Była słaba, ale podjęła tę decyzję samodzielnie. A teraz nic mi po niej nie zostało. Mam tylko trójkę szkrabów. Teraz to "zawsze" wydaje mi się odległe. Moje dzieci zasługują na wszystko co najlepsze. Będę o to walczył z całych sił. Mają cudownego wujka, który ma cząstkę ich matki, a mojej żony. Mają cudowną ciotkę, która przeżyła piekło. Mają prababcię, która straciła córkę. Mają dziadka, który siedzi w więzieniu. Każdy na swój sposób wyjątkowy. Mój brat mimo, że jeszcze leży w szpitalu wyszedł z pewną, ciekawą propozycją dla mnie. Chce ze mną założyć własną drużynę. Oboje nigdy nie będziemy mogli już profesjonalnie grać, ale swoją pasją możemy zarażać innych młodzików. Wpajać im, że "magia+skuteczność=mistrzostwa". Chociaż liczba goli nie jest najważniejsza. Sukcesem jest ciągła walka. Nawet jak nie masz sił. Dopiero wtedy możesz się nazwać zwycięzcą. Rozważam tą propozycję. Wiem, że moja żona by tego pragnęła. Dla niej liczyło się dobro najbliższych. To ona uświadomiła Diego, a właściwie mojemu ojcu, że chociaż przez całe swoje życie był wolnym człowiekiem, to tak naprawdę dobrze się czuje dopiero w więzieniu. Daliśmy mu szansę. Widać, że więzienie dobrze mu robi i działa na niego pozytywnie. Mówi, że odlicza dni aż wyjdzie z więzienia i pozna swoje wnuki, aż nas przytuli. Nas-jego synów, jego rodzinę.  Jego żona dostała więcej lat, ponieważ to ona była pomysłodawcą. Ludzie zaczynają się rozchodzić do restauracji na stypę.  Co rusz ktoś do mnie podchodzi i składa mi kondolencje. Ale ja widzę wszystko jak przez mgłę. Chcę zobaczyć, ale nie mogę. Na koniec idzie w moim kierunku Hope.
-Nie pytam jak się czujesz, bo sobie to wyobrażam. Chcę tylko powiedzieć, że dzięki niej, on żyje. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, jesteśmy tu dla ciebie.-powiedziała ściskając mnie mocno poczym odchodzi. Może wyczuwa, że chcę zostać sam. Łzy kapią na i tak mokrą już ziemię. Pada deszcz. To tak jakby niebo też płakało z powodu jej śmierci. Nie obchodzi mnie nic innego. Przez kilka dni byłem bliski odejść razem z nią. Jednak zawsze myślałem wtedy o dzieciach, rodzinie i przyjaciołach. Wbrew pozorom mam dla kogo żyć. Nie chcę ich zostawiać, a nie wiadomo co czeka mnie po drugiej stronie. Kiedyś i tak przyjdzie na to czas. Jej śmierć była dla mnie jak udar. Część mojego ciała na zawsze zostanie sparaliżowana, ponieważ tak kochać można tylko raz. Kiedyś może się zabliźni, ale nigdy nie dojdzie do dawnej sprawności.
-Może się jeszcze kiedyś spotkamy, moja ukochana. Mamy cudowne dzieci. A nasza gwiazdeczka ma twoje oczy. Jakbym widział ciebie. Nasz pierworodny już chce zacząć grać. Ma niecierpliwość  po dziadku i wujku. A nasz średni syn wczoraj powiedział pierwsze zdanie. Szkoda, że Cię przy tym nie było. Bardzo cię kocham. Zostań i bądź przy nas. Bardzo cie potrzebujemy. Bardzo się boję, że nie dam rady, że ich zawiodę. Zostałaś uhoronowana, dano Ci odznaczenie dla wyjątkowego sportowca. Choć ja wiem, że żadna nagroda nie jest w stanie pokazać jak cudowną osobą byłaś. Twój ojciec nadal nie pogodził się z twoją decyzją. Nie było go nawet dzisiaj. Jednak ja mu wybaczam. Mimo, że uratowałaś mojego brata, tobie też przebaczam.  Ale na tą chwilę, żegnaj ukochana.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
A dziś zrobiłam taki przeskok do przyszłości w formie pierwszoosobowej. Oczywiście będzie to potem wytłumaczone. Kto to jest kto był narratorem tej części. Generalnie w przypływie chwili w głowie uformował mi się ten pomysł.  No i poznajemy nową bohaterkę-Hope. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz