R:9

310 15 7
                                    

-Wiem, że to jest ciężkie rozumiem. Tylko, wy razem spędzacie praktycznie każdą chwilę razem. To nie jedt normalne. Obaj nie macie czasu dla przyjaciół. Ale dobra, wiem jak temu zaradzić.-powiedziała Martina ukazując lekko swoją dawną siebie.-Wpadłam na pomysł i mama go poparła. Co ty na to, aby razem spędzić te wakacje? Wyobraź sobie ty i ja zwiedzający razem Europę.-mówiła podekscytowana dziewczyna
Jednak Lorenzo nie był taki radosny jak ona. Co miał zrobić? Kogo wybrać? Martina paplała dalej swoją gadkę. Natomiast starszy z nastolatków miał nielada dylemat. Nie miał pojęcia, co ma zrobić. Bardzo chciał spędzić wakacje razem z bratem, poznać jego miejscowość, gdzie się wychowywał i z kim się przyjaźnił. Z drugiej strony, spędzał mało czasu z Martiną. Miałby pojechać do Europy, to byłoby coś. Matka sama mówiła, że przyda mu się zmiana otoczenia. Może spędzając i poświęcając więcej uwagi swojemu związkowi zdołałby go uratować? Przynajmniej by próbował i się starał. W tej właśnie chwili poczuł, że nie chce opuszczać kraju. Może taka przerwa z Martiną dobrze mu zrobi?Może to uratuje ich związek?
-Martina, widzę że się starasz i dziękuję, ale mam już plany na te wakacje.-powiedział. To nie tak, że nie doceniał starań swojej dziewczyny. Poprostu jeśli nadal będzie z Martiną będzie miał jeszcze setki innych możliwości, ale teraz kiedy dowiedział się, że ma brata, chciał poznać jego rodzinny dom.
-Żartujesz sobie? Niby jakie?-prychnęła z pogardą.
-Jadę do Álamo Seco. Myślę, że taka dwumiesięczna przerwa dobrze nam zrobi.-odważył się powiedzieć, ale zaczął zdawać sobie sprawę, że chyba jednak nie wszystko w ich związku jest tak jak powinno, gdyby tak było oboje szanowali by swoje decyzje. Lorenzo, mimo że nie było tego po nim widać bał się o swój związek. Martina go wkurzała, ale on wciąż pamiętał początki związku z Martiną. Kiedy ją poznał oboje mieli 12 lat. Był wtedy bardzo nieśmiały, ale kiedy zobaczył 12-sto letnią Martinę wszystko się zmieniło. Chciał jej zaimponować. Był z natury buntownikiem wobec rodziny, ale w szkole był grzeczniutki. Starał się podrywać Martinę, ale wymawiała się tym, że czuje się jeszcze za młoda. Dopiero dwa lata później otworzyła się dać chłopakowi szansę. I tak z jednej randki, zrobiły się dwie, potem trzy i wkrótce zaczęli być parą i tak już od ponad trzech lat.
-Co jak mogłeś mi to zrobić?! Znów zaczęła krzyczeć dziewczyna. -Ciągle tylko Gabo i Gabo! Czy ty wkońcu też spojrzysz na mnie i na moje potrzeby! Przecież to ja ponoć jestem twoją dziewczyną!-coraz bardziej podnosiła głos
W tym samym czasie w domu Lorenzo jego młodszy brat postanowił wykorzystać czas na powtórkę z geografii. Nie mógł już bardziej pomóc bratu. Poza tym była zdania, że muszą sobie wszystko wyjaśnić. I wtedy właśnie przyszła z pracy matka starszego nastolatka. A szczerze mówiąc, nie wybrała sobie najlepszego momentu. Było to wtedy, kiedy Martina podniosła głos.
-Cześć, Gabo co słychać, gdzie Lorenzo?-zapytała się uprzednio witając się z Gabo. Matka Lorenzo bardzo polubiła syna brata. Widziała, że nastolatek ma dobry wpływ na jej syna, a tego przecież chciała. Chciała tego, aby jej syn został naprawdę dobrym człowiekiem i nie wyrósł na kopię swego ojca.
-Dzień Dobry.-przywitał się grzecznie Gabo-Lorenzo jest na dworze.-powiedział nie mówiąc w jakim towarzystwie jest jej syn. Mimo, że Lorenzo to jego brat nie chciał się mieszać w relacje syn-matka. Pomyślał więc, że lepiej będzie jeśli to jego brat wytłumaczy sytuację swojej matce.
-Dobrze w takim razie idę go zawołać. Musi mi wyjaśnić pewną ważną sprawę.-wytłumaczyła kobieta
-Nie, nie może teraz pani tam wejść.-powiedział Gabo tamując drogę pani Moratelli*.
-Gabo, no co ty robisz?-zapytała zdziwiona-Chcę porozmawiać z synem.-wytłumaczyła
-Aleee, eeeee nie może pani tego zrobić teraz.-jąkał się zakłopotany Gabo. Nigdy by nie pomyślał, że zostanie pośrednikiem między Lorenzo, a jego matką. Kiedy jego brat będzie romansował sobie z dziewczyną. Oczywiście, Gabo wiedział, że sprawa jest poważniejsza i waży się w tej chwili związek brata.
-Ależ dlaczego?-zapytała coraz bardziej zdziwiona zachowaniem chłopaka
-Boooo, Yyyyy do ogródka wszedł... kot.-wymyślił Gabo ma poczekaniu
-Kot?-teraz nie było wiadomo czy kobieta nie dowierza Gabo i ma go za wariata, czy naprawdę dziwi ją ta sytuacja.
-Yyyy. No tak kot.-potwierdził Gabo.-Mieliśmy z Lorenzo pobyć trochę na zewnątrz, ale na podwórko wszedł kot. Ja jestem uczulony na sierść, więc Lorenzo kazał mi wejść tutaj, a on go wygoni i wtedy po mnie przyjdzie.-tłumaczył sytuację Gabo
-No dobrze, ale ja nie mam żadnego uczulenia, chyba mogę wejść.-zaproponowała
-Nie, nie, nie. Nie może pani.-zaopanował chłopak odprowadzając matkę brata od okna tak by nie mogła zobaczyć, że on ją okłamał i tak naprawdę jej syn ma inne towarzystwo.-Wie pani, dziś przed nami ostatni trening, a Lor powiedział, że gonitwa za kotem dobrze mu zrobi. Wie pani taka rozgrzewka.-tłumaczenie nastolatka było dość mętne, ale wiedział to poza tym musiał improwizować i tylko to mu przyszło do głowy.
-A właśnie propo szkoły dzwonili do mnie ze szkoły, że Lorenzo uciekł z lekcji-poinformowała kobieta-Mam rozumieć, że nic Ci o tym niewiadomo?-zapytała. Gabo jednak nie było dane odpowiedzieć, ponieważ wydarzyło się kilka rzeczy naraz. Po pierwsze doniczka tłucząc szybę od balkonu wylądowała w domu, Gabo i mama Lorenzo usłyszeli wściekły głos Martiny, która chwilę później wybiegała już cała we łzach, a za nią biegł Lorenzo.
-No to coś dziwna ta wasza kotka, bardzo agresywna, zwinna oraz mówiąca ludzkim głosem. No, no, no kto by pomyślał.-powiedziała zamyślona zyskując uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
-Powiem coś pani. Pani syn i jego brat to dwoje obrzydliwych wieprzów w ludzkiej skórze!-powiedziała bardzo zawistnym tonem i wybiegała z domu.
-Jaka kotka?-zapytał zdezorientowany Lorenzo.
-Zapytaj brata, ale najpierw niech któryś z was łaskawie mi to wytłumaczy, chyba musimy maprawdę poważnie porozmawiac chłopcy.-powiedziała kobieta.-Co takiego zrobiliście, że doprowadziliście ją do łez?-zapytała-Co prawda nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę fanką Martiny wydaje mi się, że nawet ona nie zasługuje na taki los.-wytłumaczyła
-Oho włącza się babska solidarność. Co jest nie tak z tymi wszystkimi babami? Spod deszczu pod rynnę-mruknął Lorenzo
-Coś mówiłeś, synku?-zapytała choć dobrze wiedziała co powiedział jej syn. No może trochę z tym dobrym wpływem Gabo leciutko przesadziła pomyślała pół żartem.
-Nie, nie, nic mamusiu. Tylko, że zaraz Ci opowiem i bardzo Cię kocham. -powiedział potulnie syn na co Gabo tylko parsknął śmiechem, przez co został nagrodzony morderczym spojrzeniem brata mówiącym, że jeszcze się policzą w swoim czasie.

Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Moja najdłuższa część jak do tej pory :) mam nadzieje, że się spodoba

O11ce-No Importa El Camino Que Tomemos, Siempre Estaremos Juntos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz