Część 1: Rozdział 1

1.2K 36 17
                                    

Widok był piękny. Przychodziłaś tu dość często i miałaś wrażenie, że nigdy ci się nie znudzi. Gęste lasy iglaste, a za nimi wielkie lodowce i zachodzące słońce. Wielka świecąca kula powoli zbliżała się do horyzontu wysyłając łunę ciepłego, pomarańczowego światła. W okolicy gdzieniegdzie rosła trawa lub pojedynczy krzak, lecz większość pokrywała niewielka warstwa śniegu. Głębsze zaspy znajdowały się bardziej na północy, a tutaj można było dostrzec przynajmniej spore kawałki gołej ziemi niepokrytej ani trawą ani śniegiem.
Według ciebie był to niezwykły widok. Dla innych mógł się wydawać ponury i nudny, ale ty nie potrafiłaś tego opisać. Podobał ci się. Tak po prostu.
Czułaś się wolna.
Leżałaś na skraju niewielkiego urwiska lustrując wzrokiem wszystko na dole. Miałaś stąd dobry widok na okolicę, dlatego z braku innego zajęcia lubiłaś obserwować, co robią inne zwierzęta i...Diego?
Zmrużyłaś oczy i wyciągnęłaś lekko szyję próbując się przyjrzeć. Tak, to niewątpliwie był Diego. Wyglądał jakby leżał w wysokiej trawie. Jednak ty doskonale wiedziałaś, że wcale nie leżał. Skradał się przygotowując do ataku na gazelę pasącą się jakieś dziesięć metrów dalej.
Jak na zawołanie wyskoczył z kępy trawy prosto na ofiarę. Gazela otworzyła usta lecz z tej odległości mogłaś się tylko domyślać, że krzyknęła. Rzuciła się do ucieczki, a Diego od razu pobiegł za nią ile sił w łapach. Oboje zgrabnie przeskoczyli sporych rozmiarów pień leżący na drodze i pognali dalej za zakręt. Gazela prawie się wywróciła, ale dzięki długim nogom utrzymała równowagę i biegła dalej, a jej napastnik tuż za nią. Na chwilę straciłaś ich z oczu, gdy wbiegli za niewielki głaz, ale po sekundzie oboje wyłonili się zza niego pędząc najszybciej jak umieli. Zdawało się, że ofiara zwalnia i przez moment myślałaś, że Diego już ją ma, ale nagle zwolnił, aż zupełnie stanął, a jego łopatki unosiły się wysoko i opadały. Gazela oddalała się coraz bardziej, a gdy zauważyła, że nikt jej nie goni stanęła i zaczęła się śmiać ze swojego niedoszłego zabójcy, który łapczywie wdychał powietrze do spragnionych tlenu płuc.
To już nie pierwszy raz...
Zmarszczyłaś brwi i popatrzyłaś ostatni raz na Diego wstając i odchodząc wgłąb lasu. Czuć było wyraźnie mocny zapach sosen i igieł. Każdemu nowo przybyłemu ten zapach mógł wydawać się zbyt intensywny, ale zapewniałaś, że dawało się przyzwyczaić.
Znalazłaś resztę stada w nowym placu zabaw. Maniek zrobił go specjalnie dla swojego przyszłego potomka. Jako jedyna, oprócz Eli, dziewczyna w stadzie pomagałaś mu wszystko zaprojektować, a Zdzich i Edek, jako że mieli przeciwstawne kciuki pełnili funkcję wykonawców planu.
Najwyraźniej spóźniłaś się na moment pokazania tego cudu Eli, ale byłaś przekonana, że jej się spodobało. Stała teraz obok huśtawki i patrzyła na nią z zachwytem. Maniek podszedł do niej i oboje ruszyli w stronę wyjścia, gdzie stałaś. Uśmiechnęli się, gdy cię zobaczyli.

- Gdzie się podziewałaś? Przegapiłaś prezentację. Żałuj, że nie widziałaś miny Eli. - zaśmiał się Maniek, a ona tylko wywróciła oczami.

- A no wiesz, tak się szwendałam. - odparłaś obojętnie.

- Wszystkie szablozębne tak mają? - odwrócił się w stronę placu, z którego wychodzili Zdzich i Edek. - Chodź Sid! - zawołał. - Żebyś mi tu niczego nie dotykał! To placyk dla dziecka. Jesteś dzieckiem? Yyy, Nie odpowiadaj! - wypalił, bo Sid już otwierał usta, żeby odpowiedzieć. Wyszedł z placu, a Maniek przesunął kłodę mającą pełnić funkcję bramy. - Diego! Nareszcie! - krzyknął, a ty odwróciłaś się i zobaczyłaś Diego idącego ze zwieszoną głową. Spojrzał na was.

- Ominęła cię niespodzianka, tato. - powiedziałaś. Zwrócił wzrok na ciebie, a w jego oczach widać było wyraźne zmęczenie i smutek.

- A tak. Tak. Nadrobię to później. - odrzekł, jakby jak najszybciej chciał zakończyć tą konwersację i odszedł.

"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz