Część 5: Rozdział 5

251 16 0
                                    

Dotarliście nad rzekę. Byłaś prawie pewna, że gdybyście poszli szlakiem znaleźlibyście także most. A tak stanęliście na skraju lasu przed głęboką rzeką.

- Ej, Back. - zaczęłaś. - Masz pomysł, jak się dostać na drugi brzeg?

- Może starożytna mądrość tablicy nas poprowadzi. - odparł wyciągając z worka kamienną tablicę, którą wyjął z przepowiedni. Wyciągnął ją przed siebie i patrzył to na górę, to na tablicę, a wy przyglądaliście się temu sceptycznie. Back wskoczył na głaz i rozpostarł ramiona. - Pozwól ssakom przejść!

- Nic z tego nie będzie... - wymamrotał twój tata i jak na zaprzeczenie tym słowom woda uniosła się tworząc wielki łuk i odsłaniając przed wami dno rzeki. Dosłownie... kopary wam opadły.

- Starożytni fundują nam bezpieczne przejście. - odparł Back machając łapką w zapraszającym geście.

- Czad! - zawołał Julian wyrywając się jako pierwszy. Nadal nie wierząc własnym oczom szłaś z rozchylonymi ustami patrząc na wielki wodny łuk nad sobą. Spojrzałaś w bok i zobaczyłaś rybę płynącą w waszą stronę. Uśmiechnęłaś się widząc jej zdziwienie, gdy zamiast prosto, prąc porwał ją w górę. Przepłynęła nad wami, a ty potknęłaś się o kamień.

- Ruchy! Ruchy! - zawołał Back, a ty wskoczyłaś na drugi brzeg. Ponownie weszliście na leśną ścieżkę, a gdy znaleźliście się wśród drzew nagle jakby z nieba spadła wielka chmura dymu. Zawisła w powietrzu ograniczając lekko widoczność. Dookoła zrobiło się. siwo...

- Coś dziwnego wisi w powietrzu. - odezwał się twój tata, a ty usłyszałaś dziwne bzyczenie na dole. Opuściłaś łeb i zobaczyłaś, że kawałek twojego białego futra na łapie się zjeżył, a na jego powierzchni skakały małe, fioletowe błyskawice.

- Tato? - odezwałaś się podnosząc łapę. Spojrzał na ciebie, a potem na swoją własną łapę, która zachowywała się tak samo. Sid zduszając śmiech walnął twojego tatę i wskazał na Mańka. Oboje zaczęli się śmiać widząc, jak futro na jego głowie stanęło w pion przy wtórze fioletowych błyskawic. Po sekundzie nagle całe jego futro się napuszyło, a ty uśmiechnęłaś się widząc wielką, brązową, puszystą kulkę. Sid i Diego śmiali się w głos, gdy znienacka twój tata podzielił los Mańka stając się nieco mniejszą, ale równie puszystą, rudawą kulką. Sid trzymając się za brzuch turlał się ze śmiechu, a oni z nienawistnym wzrokiem dotknęli go jednocześnie. Błyskawice przeskoczyły na Sida i w jednym momencie jego futro również się napuszyło.
Zdzich i Edek zaczęli śmiać się głośno, a Edek lekko dotknął Zdzicha. Przez jego ciało przeszły błyskawice. Odwrócił się i walnął brata, którego spotkał ten sam los.

- Nareszcie! Mamy super moce! - zawołał Edek i obaj zaczęli uderzać się rażąc błyskawicami.

- Panie i Panowie! - odezwał się Back. - Wkroczyliśmy w obszar wyładowań elektrycznych. - dodał, a niebo przecięła prawdziwa błyskawica. - Radzę trzymać się z dala od drzew.

- Spoko. Nie ma sprawy. W lesie to nie będzie trudne. - odparł twój tata mijając cię. Spojrzałaś na jego puszyste futro, a potem na Shirę i obie w tym samym momencie wybuchłyście śmiechem. Odwrócił gwałtownie łeb w waszą stronę i zmierzył was wzrokiem. Na niebie pojawiały się kolejne błyskawice, a z oddali dochodziły grzmoty.

- Uwaga! - zawołał Back. - Postarajcie się unikać jakiegokolwiek tarcia.

- Żadnego tarcia. Jasne. - powiedział Edek, a ty spojrzałaś jak on i Zdzich trą łapkami o grzbiet Juliana.

- Się rozumie. - dodał Zdzich. - A co to jest tarcie? - zapytał i obaj wyciągnęli łapki, żeby się dotknąć.

- Nie! - krzyknęłaś, ale ich palce się zetknęły. W niebo wyleciała ogromna, jasna błyskawica, której towarzyszył głośny grzmot.

- Jazda! Spadamy stąd! - wrzasnął nagle Back uchylając się przed cienką błyskawicą wychodzącą z jednego z kosmicznych kamieni leżących wokoło. Nagle z każdego z tych kamieni dosłownie zaczęły wychodzić błyskawice wirując w powietrzu. W ostatnim momencie schyliłaś łeb, gdy jedna z nich o mało nie poraziła ci czaszki. Usłyszałaś krzyk i spojrzałaś w bok. Brzoskwinka stała pod osłoną z błyskawic nad głową.

- Julian! Dlaczego jej nie pomagasz?! - zawołał Maniek.

- Czekaj! Nie, Maniek! Ona... - Julian nie dokończył, bo nagle ziemia pod Mańkiem i Elą osunęła się i wpadli w tą samą pułapkę pół sekundy po tym, jak Brzoskwinka się z niej wydostała.

- Co wy wyprawiacie? - westchnęła Brzoskwinka.

- Pomagamy. - odparł Maniek.

- Zawsze musicie być tacy wyrywni? - zawołał twój tata zirytowany i rozejrzał się. - Ej! Półgłówki! - złapał oposy i zaczął je pocierać o siebie, aż fioletowa błyskawica powędrowała w ich kierunku. Posadził ich sobie na grzbiecie i pobiegł w stronę Mańka i Eli ciągnąc za sobą fioletową kreskę. - Za moment wiejcie! - zawołał podbiegając do pułapki i po sekundzie odbiegając. Błyskawice nad głowami mamutów pognały za nim.

- Teraz! Szybko! - krzyknął Maniek i oboje pobiegli ścieżką. Spojrzałaś z przerażeniem na tatę, którego ciągle goniły błyskawice. Podbiegł do ogromnego kosmicznego kamienia i wszystkie nagle się na nim zatrzymały. Rzuciliście się pędem z lasu wybiegając na otwartą przestrzeń.

- Nikogo nie brakuje?

- Shira, Maniek, Zdzich, Edek, Luna, babcia, aaaa! Zabrakło mi palców - krzyknął Sid.

- Back! - odezwałaś się. - Gdzie jest Back? - wszyscy odwróciliście się w stronę lasu. Łasica stała na jego skraju.

- Słyszycie? - zawołał. - To dziecko! Tam zostało małe dziecko!

- Back, stój! Jeszcze cię porazi! - krzyknął Zdzich, ale Back już zniknął w lesie. Patrzyliście jak fioletowe linie migają między drzewami i nagle ze środka lasu dobiegł głośny dźwięk, zajaśniało jasne światło i wszystko nagle ucichło.

- Yyy! - wrzasnęły oposy, gdy tuż przed nimi wbił się w ziemię nóż Backa.

- Odszedł... - wymamrotała Ela.

- Nie wiem, co powiedzieć. - odrzekł Sid.

- I co my teraz bez ciebie poczniemy, Back? - powiedziała smutno babcia i znienacka odwróciła się. - Dobra, idziemy!

Wtem usłyszałaś głośny krzyk i zobaczyłaś coś lecącego w waszą stronę.

- To Back! - zawołała Ela. Niewielki pieniek uderzył w ziemię i znieruchomiał. Twój tata podbiegł do niego i rozbił go jednym ruchem łapy. Back leżał wewnątrz trzymając coś małego w łapkach.

- Spokojnie. Nic się nie bój. Mam cię. - mówił cicho. - Już dobrze. No... Przywitajcie się ładnie. - wstał pokazując wam małą, okrągłą dynię. - Prawda, że jest cudna?

- Skąd wie, że to ona? - wymamrotał do ciebie Sid, a od dyni odłamał się ogonek. - Aaaa...

- Moja kochana słodka dzidziulka. - wymamrotał i zaczął ją całować.

- Tak dla ścisłości. To jest dynia, tak? - zapytała Shira, a ty spojrzałaś na nią i dałaś jej bezgłośny znak, żeby nie pytała.

- No może ma lekką żółtaczkę, ale niedługo z tego wyjdzie. Jasne, że tak! - zwrócił się do dyni. - Będziesz miała na imię... Bronwin.

- Halo, stary. - zwrócił się do niego Maniek. - Może lepiej wrócić na ziemię. Póki jeszcze istnieje, dobrze?

- Masz rację ssaki! - zawołał wskazując go palcem, a potem ponownie zwrócił się do dyni. - Kto chce ocalić świat przed ognistą asteroidą? Ty! No ty przecież...

"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz