Część 3: Rozdział 9

294 18 4
                                    

Dlaczego Shira to zrobiła? Nie wiedziałaś. Mogłaś się tylko domyślać. W końcu tygrysy były szlachetne. Tylko, że ona była piratem. Może podziałała twoja rozmowa? A może nie... Westchnęłaś z frustracji i popatrzyłaś w niebo. Za dużo myślałaś ostatnimi czasy.
Niebo było niezwykle rozgwieżdżone. Rozpoznawałaś niektóre gwiazdozbiory, ale były one daleko przed wami. Ale dzięki temu chociaż wiedziałaś, że płyniecie w dobrym kierunku. Podniosłaś się i z kadłuba przeszłaś na środek pokładu.

- Ruszam palcem u nogi... - wymamrotał Sid siedząc do góry nogami. Najwyraźniej paraliż ustępował. Podeszłaś do niego i lekko trąciłaś tak, że jego tył znalazł się na pokładzie. - Rety ja mówię! - krzyknął zadowolony i zaczął ruszać szyją i niezgrabnie próbując wstać. - Tyle się we mnie nagromadziło tego czego nie mogłem wypowiedzieć. Choćby... Aaaa! Ja żyję! - krzyknął i zaczął coś mamrotać pod nosem, a ty podeszłaś do Mańka.

- Wypchnę go za burtę.Zeznacie, że to był wypadek. - odezwała się babcia, a ty podniosłaś brwi.

- Jestem za. - powiedział Maniek. - A ty Diego? Diego?! - zawołał do twojego taty, który od dobrych kilku godzin chodził w te i wew te po pokładzie. - Ej, wyluzuj, stary. Kapitan świr i jego pływające zoo to przeszłość. Wąsy do góry! Wreszcie płyniemy do domu!

- Nie wiem, co mi jest. Nie mogę jeść, ani spać. Zdaje się, że coś mnie bierze. - odparł i znów rozpoczął wędrówkę. Przekrzywiłaś łeb patrząc na niego.

- Ohoho, wiem co złapałeś. Zaczyna się na m. - powiedział, a Sid podszedł do was.

- Taaa, malarie. - odrzekł, a ty spojrzałaś na niego.

- Nie, Sid. - kontynuował Maniek. - To inna choroba. Zaczyna się na m, kończy na ć.

- Aha! Marskość!

- Nie! - popatrzył na niego, a później na twojego tatę. - Diego... cierpi z miłości. - powiedział, a ty znieruchomiałaś. Nie. Nie mogłaś tego przyjąć do świadomości. Twój tata miałby kochać kogoś poza tobą? Przecież to było... Nie! Niemożliwe. Nie. Chociaż... Jeśli to było obopólne to by wyjaśniało zachowanie Shiry. Ale mówiła, że twoje stado jej nie obchodzi. No tak. Kłamała. Ależ byłaś głupia wierząc piratce. A teraz? Teraz nagle musiałaś dzielić jedyną osobę w swoim życiu, którą kochałaś z... nią. Popatrzyłaś z przerażeniem na tatę, który chodził w tę i z powrotem. Twoja świadomość nie chciała pozwolić, aby w jego życiu znalazł się ktoś oprócz ciebie godny jego miłości. Ale najwyraźniej było już za poźno.

- A... Tak... Miłość. - Sid uśmiechnął się szeroko, a twój tata spojrzał na niego.

- Że niby do tej piratki? Nie... - powiedział niezbyt przekonująco.

- Ooo Shira wpadła ci w oko. Przyznaj się.

- Taki twardziel jak ty... - wtrącił Maniek.

- I twardzielka jak ona. - zaśmiał się Sid.

- Nie. Nie. Nie. Mylicie się obaj. - odparł twój tata i przeszedł na kadłub, a oni zaczęli się śmiać.

- Zaprzecza! To najlepszy dowód! Zakochałeś się koteczku! - zawołał i zaczął śpiewać razem z Sidem: - Diego i Shira tulą się na krze. C-A-Ł-U-J-Ą się.

- Bardzo to dojrzałe. Bardzo, chłopaki. - odrzekł twój tata kładąc się w miejscu, z którego niedawno wstałaś. Poczułaś ukłucie w sercu. Przeszłaś na sterburtę i usiadłaś niedaleko krawędzi statku patrząc na ciemną wodę. Westchnęłaś. I co miałaś robić? Nawet jakbyś bardzo chciała to nie miałaś co i jak. Przecież nie pójdziesz do taty i nie powiesz mu "weź zostaw ją i tylko mnie kochaj". To było bez sensu. Nagle obok statku w wodzie przemknęły jakieś stworzenia, ale zanim zdążyłaś się zorientować, co to, zniknęły w ciemności. Zamrugałaś kilka razy. Byłaś zmęczona. Fizycznie. I psychicznie. Już miałaś wstać i iść położyć się spać dalej od wody, gdy usłyszałaś głos.

- Luna... - zmrużyłaś oczy wpatrując się w gęstą mgłę otaczającą statek. - Luna... - znowu ten głos. Był miękki, melodyjny, miły i taki... przyjemny. - Luna... - dostrzegłaś niewyraźny cień na tle mgły. - Luna...

- Mama? - nie wiesz czemu to powiedziałaś. Sama siebie zaskoczyłaś. Może była to automatyczna reakcja mózgu. Może słyszałaś głos mamy, gdy jeszcze byłaś w brzuchu i jakaś wewnętrzna część ciebie wiedziała, że to ona.

- Luna... - z mgły wyłoniła się postać. Biało-czarna tygrysica szablozębna stała na kamieniu patrząc prosto na ciebie. - Tęsknię za tobą, skarbie. - odparła ze smutnym uśmiechem. Wstałaś i przybliżyłaś się o krok.

- Mamo...

- Tak bardzo za tobą tęsknię... - odparła, a ty patrzyłaś na nią z rozdziawionymi ustami. To była twoja mama. Twarz miała szczupłą, a na policzkach nieco wystającej sierści jak Shira. Jej głowa jednak była cała nieskazitelnie biała. Grzbiet przechodził z bieli od głowy w coraz ciemniejszy, aż kończył się na czarnym ogonie. Miała ciemne oczy. Niemal czarne. A w nich ujrzałaś tak znajomy błysk, który widywałaś za każdym razem, gdy patrzyłaś na swoje odbicie. Twoje oczy otworzyły się jeszcze szerzej, gdy spojrzałaś na jej łapy. Były białe. Tak jak twoje.

- Mamo - odezwałaś się i poczułaś gulę w gardle. Przełknęłaś ją i podjęłaś. - Ja też za tobą tęsknię. - dodałaś, a w oczach poczułaś wilgoć.

- Zostań ze mną, Luna. - powiedziała, wyciągając do ciebie łapę. Automatycznie wyciągnęłaś swoją, ale zawahałaś się.

- Nie mogę. - odparłaś i poczułaś jak smutek ściska twoje serce. - Nie mogę zostawić tatę samego.

- On także z nami pójdzie. - uśmiechnęła się do ciebie wyciągając swoją łapę coraz dalej. Zawahałaś się. - Tak bardzo za tobą tęsknię, córeczko. - odparła, a ty poczułaś, że nie pragniesz niczego innego, niż tylko zostać tu z nią. Przytulić się do niej. Być z nią. Spojrzałaś na jej błysk w oku i wyciągnęłaś łapę. Jeszcze chwila i się zetkną. Jeszcze chwilka i będziesz z mamą. Już prawie...
Nagle poczułaś szarpnięcie i poleciałaś do tyłu robiąc fikołka i upadając brzuchem na pokład z dala od mamy.

- Mamo! - krzyknęłaś, ale na jej miejscu stała jakaś obślizgła, zielona ryba, Rozejrzałaś się, a wokół statku, na skałach zgromadziło się kilkadziesiąt podobnych stworzeń, które zaczęły wyć za wami. Syreny. Spojrzałaś na Mańka, który mocno przekręcał ster, aż statek oddalił się od skał. Wyjął wodorosty z uszu.

- Jeszcze pięć sekund i byłoby po nas. - odrzekł, a ty przeszłaś na rufe i popatrzyłaś na obrzydliwe syreny, które przekonawszy się, że z obiadu nici zaczęły schodzić ze skał do wody. Westchnęłaś smutno, ale po chwili uśmiechnęłaś się pod nosem. Widziałaś mamę, mimo że to było złudzenie. Ale to była ona. Wiedziałaś to.

"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz