Część 5: Rozdział 2

322 17 8
                                    

- Ja chcę tylko prawdziwej miłości! - rozpaczał Sid kręcąc się na grzbiecie twojego taty, gdy szliście w stronę jaskini Mańka. - Czy ja proszę o zbyt wiele?

- Czemu tu tak cicho? - zapytał twój tata, a ty uśmiechnęłaś się pod nosem. Ty wiedziałaś...

- Bo świat boleje nad moją stratą! - zawołał Sid, a twój tata wywrócił oczami i zrzucił go na ziemię.

- Ela! Brzoskwinka! - wołał Maniek. - Gdzie się wszyscy podziali?

- Raz... - mruczałaś do siebie pod nosem. - Dwa... Trzy...

- Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy wasi sąsiedzi wyskakując z ukrycia. Ela znalazła się tuż przed Mańkiem z kwiatami we włosach. Pociągnęła ogonem za jakąś lianę, a z nieba posypały się płatki kwiatów.

- Tadam! - zawołały oposy odsłaniając lodowy pomnik przedstawiające dwa zakochane mamuty.

- Wesołej rocznicy, skarbie. - powiedziała Ela, a ty usiadłaś między zgromadzonymi patrząc na zaskoczoną twarz Mańka.

- Dobra! Twoja kolej ziompapciu! - zawołał Julian.

- Tak. - zawtórował mu Zdzich. - Pochwal się co masz dla Elki.

- Maniek! Maniek! - zaczął Edek i wszyscy włącznie z tobą się do niego przyłączyli. - Maniek! Maniek! Maniek!

- Tak... Yyy... A może jeszcze jakieś brawka dla Eli? - odezwał się, a tłum zamilknął.

- Zapomniał. - odezwał się ktoś i cały tłum nagle westchnął. Nawet ty byłaś w szoku. Ela spuściła wzrok i widząc jej smutek w oczach pomyślałaś, że gdyby Maniek nie był twoim przyjacielem to przez to skoczyłabyś mu do gardła za to, że sprawił Eli smutek.

Nagle usłyszałaś głośne "bum" i niebo rozświetliło się na kolorowo. Nad waszymi głowami wybuchały wielobarwne światła, a tłum westchnął głośno.

- Jednak nie zapomniał! - powiedział ktoś. - Ależ ten Maniek musi ją kochać.

- Sprytnie z tego wybrnąłeś. - powiedzieli jednocześnie Sid i Maniek stojący obok ciebie. - Zaraz? To nie ty? No to kto? - zapytali równocześnie, a ty wywróciłaś oczami i spojrzałaś na tatę i Shirę, którzy brali winogron z kamiennego stołu. Uśmiechnęłaś się pod nosem i ruszyłaś w ich stronę. Miałaś ochotę powkurzać trochę tatę. Usiedli przy placu zabaw zajadając winogron i patrząc na bawiące się dzieci.

- Wyobraź sobie tu nasze dziecko. - odezwał się twój tata, a ty zmarszczyłaś brwi. - Byłby najlepszy.

- Chciałeś powiedzieć byłaby.

- Byłby...

- Tak, czy siak nie ma tematu, Diego. Dzieci się nas boją.

- Tak, ale czemu? - skrzywił się, a dwoje dzieciaków zatrzymało się niedaleko nich i popatrzyło z przerażeniem

- Hej, dzieci! - powiedzieli jednocześnie uśmiechając się szeroko i czerwonym sokiem skapującym im z ust.

- Pomocy! - krzyknęły dzieci uciekając jak najdalej.

- Nawet wysiliłam się na uśmiech. - powiedziała Shira, a ty uniosłaś brwi.

- Taaa... - odezwałaś się podchodząc do nich ze sztuczną miną mającą okazywać zastanowienie. - Nie mam pojęcia, dzieci się was boją. - odparłaś i nabrałaś na palca sok winogronowy ściekający Shirze z ust. - Na prawdę. - dodałaś biorąc do ust jedno winogrono. Wytarli usta z soku jakby dopiero teraz uświadamiając sobie, że dla osób trzecich wygląda on jak krew.

- Uważasz, że byliby z nas źle rodzice? - zapytał twój tata patrząc na ciebie uważnie.

- Ależ skąd. Wystarczy popatrzyć na mnie. - uśmiechnęłaś się słodko do niego.

- Niezwykle przekonujące... Właśnie zwątpiłem w swoje zdolności rodzicielskie. - wymamrotał, a ty zmierzyłaś go wzrokiem.

- A poza tym - zaczęłaś. - Nie jesteście za starzy na dzieci? - dodałaś i zanim zdążyli coś powiedzieć już się od nich oddalałaś pospiesznym krokiem. Usłyszałaś jak twój tata woła za tobą coś jakby "oddaj mój winogron!", ale zignorowałaś to wkładając do ust ostatnie winogrono do pyska.
Nagle ktoś się z tobą zderzył, a jego woda którą niósł wylała ci się na futro.

- Luna.

- Sid? - zmarszczyłaś brwi otrzepując się z wody. - Co się dzieje?

- Myślisz, że to może być problem? - odezwał się spokojnie wskazując pazurem niebo. Podniosłaś łeb i rozszerzyłaś oczy.

- Kula ognia lecąca w naszą stronę? Gdzie ty widzisz problem? - odparłaś patrząc na wielki głaz spadający z nieba. Przeleciał nad waszymi głowami i rozbiła się za lasem.

- Patrzcie! Jest tego więcej! - krzyknął ktoś, a tłum zaczął panikować widząc kule ognia lecące na was.

- Meteoryt nadlatuje! - usłyszałaś, a ktoś szturchnął cię w ramię.

- Co tak stoisz?! - krzyknął, a ty ocknęłaś się i pobiegłaś za nim i Shirą w stronę mamutów. - Szybko! Musimy się ukryć! - zawołał do nich i całym stadem zaczęliście biec w stronę wzgórz. Ogniste głazy spadały wokół was, a ty jedna z pierwszych biegłaś prosto przed siebie szukając kryjówki. Nagle poczułaś jak ziemia zatrzęsła się niebezpiecznie blisko, a gdy odwróciłaś głowę zobaczyłaś wielki meteor toczący się po ziemi w waszą stronę. Poczułaś uścisk w żołądku, gdy przed sobą mieliście tylko zamarznięte jezioro.

- Teraz! Skaczemy! - usłyszałaś komendę i nie zastanawiając się nawet skoczyłaś i przywarłaś do ziemi. Wielka kula ognia przeleciała wam nad głowami upadając na środek jeziora. Para poleciała w górę, ale wy już biegliście na drugą stronę jeziora pędząc zanim się roztopi. Poślizgnęłaś się na lodzie zwalniając nieco, ale ktoś z tyłu podtrzymał cię żebyś nie upadła. Odwróciłaś łeb i zobaczyłaś tatę, który pomógł ci utrzymać równowagę szturchając cię łbem. Tuż za jego tylnymi łapami pękał lód.

- Nie odwracaj się! - krzyknął, a ty spojrzałaś na jego pełen przerażenia wzrok i zmusiłaś się do szybszego biegu.

- Jaskinia! - wrzasnął Maniek, gdy przebiegliście jezioro i biegliście w stronę góry. - Biegiem! Ruchy! Ruchy! - wpadłaś do jaskini, a zaraz za tobą całe stado. Przed wejściem zawaliło się drzewo, a jaskinia zadrżała, gdy jakiś meteor trafił w górę. Przykucnęłaś przylegając do ziemi. Był to twój automatyczny odruch w obliczu zagrożenia. Jaskinia ponownie zadrżała, a potem nastała cisza.

- Chyba się uspokoiło. - powiedział Sid podchodząc do wejścia i rozglądając się. - Tak. Już po wszystkim. - dodał, a tuż przed jaskinią upadł meteor wzbijając w powietrze kurz i pył. Odkaszlnęłaś. - A to ci niespodzianka. - wymamrotał Sid czarny od brudu, a śnieg i lód spadły z góry tarasując wyjście. W jaskini zapanowała ciemność

- Można by rozważyć zejście pod ziemię na jakiś czas. - odezwał się Maniek, a ty rozejrzałaś się. Jako tygrys widziałaś w ciemności dużo lepiej niż większość zwierząt. Zdzich i Edek leżeli udając trupy, babcia Sida stała obok nich, Brzoskwinka przytulała się do Juliana, Ela do Mańka, a Shira stała obok ciebie przylegając lekko do twojego taty.

Westchnęłaś w duchu. Na prawdę planowali mieć kolejne dziecko? Znaczy w sumie to nie kolejne, bo Shira nie była twoją matką, ale... Wizja posiadania rodzeństwa nadal nie przemawiała do twojej świadomości. Nowe dziecko oznaczało mniej uwagi ze strony twojego taty... oraz mniej uwagi ze strony Shiry. To prawda, nie była twoją prawdziwą matką, mimo że ci ją przypominała. Jednak zdążyłaś się z nią tak zżyć, że w pewnym sensie nieświadomie zaczęłaś ją traktować jako przybraną wersję mamy. Troszczyła się o ciebie, wygłupiała z tobą, żartowała, chodziła na polowania. Była chyba kimś, kogo nigdy nie miałaś. I kogo potrzebowałaś. Była poniekąd mentorką i kimś kto pomagał ci na nowo poznawać świat. Odkąd pojawiła się w waszym stadzie czułaś podświadomie jakbyś miała prawdziwą rodzinę... Jakbyś miała obojga rodziców.
Może właśnie dlatego nie mogłaś zaakceptować tego, że chcieli mieć dziecko. Bo miałabyś świadomość, że twój brat lub siostra mieliby oboje rodziców... Prawdziwych.
Nie to co ty...


"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz