Część 1: Rozdział 5

355 27 5
                                    

Szliście ścieżką przy jakimś urwisku. Po lewo mieliście gęsty las, a po prawo widok na niezwykłą krainę. W dole jakieś dinozaury z wielkimi płatami na grzbiecie jadły liście z drzew i co jakiś czas zerkały na was beznamiętnie.

- Myślisz, że bestia znajdzie Sida? - zapytał Edek patrząc na Backa.

- Albo, co gorsza, nas? - dodał Zdzich.

- Rudi? - odwrócił się Back i spojrzał na nich. - Żartujesz sobie? Jest nieugięty! Wie wszystko! Widzi wszystko! Wie wszystkooo! - uśmiechnął się. - Znaczy, że tak. - dodał, a wszyscy już stali bez ruchu patrząc ponad ramieniem Backa. Edek wyciągnął palec i wskazał za łasice. Ta odwróciła się i spojrzała na dwa wielkie pomarańczowe oczy patrzące prosto na was. - Ej! - krzyknął nagle Back wymachując rękami. - Złaź mi z trawnika! No już! Sio! - dodał, a oczy nagle straciły kształt i zerwały się do lotu okazując się tylko wielkimi plamami na skrzydłach wielkiego motyla. Patrzyłaś z rozdziawionymi ustami jak odlatuje prawie trącając cię ogonem. - A taką była ładną gąsienicą i proszę. Co z niej wyrosło... - uśmiechnął się pod nosem i ruszył dalej, a ty po chwili za nim. Diego szedł przed tobą, a reszta stała w tyle nadal zaskoczona widokiem wielkiego owada. Miałaś ochotę porozmawiać z tatą. Tak, chciałaś usłyszeć jak cię przeprasza i mówi, że już więcej cię nie opuści. Nadszedł koniec złoszczenia się. Teraz nadszedł moment na rozmowę. Otworzyłaś usta, żeby zacząć, a on skoczył do przodu znajdując się tuż za Backiem.

- Więc żyjesz tu sobie w tej dziczy, całkiem sam. Tak bez zobowiązań. - zagaił.

- No jasne, pełny odjazd. Niezależność, full swoboda. Normalnie, marzenie każdego kawalera. - uśmiechnął się Back idąc dalej, a tobie krew zaczęła buzować w żyłach. A więc nadal chciał cię zostawić.

- Słyszycie? Coś w sam raz dla mnie. - stanął i uśmiechnął się z waszą stronę, a ty rzuciłaś mu mordercze spojrzenie i trąciłaś ramieniem, gdy go mijałaś. Byłaś gorzej niż wściekła, myślałaś że skoro wrócił to już nie będzie chciał ponownie odchodzić. A tu niespodzianka.

- Halo? - Back stanął kawałek przed tobą dociskając do ucha kamień. - Nie, nie, nie, nie mogę teraz gadać. Tropię martwego leniwca. - odwrócił się do was i uniósł palec wskazujący nakazujący "dajcie mi chwilę". Uniosłaś brwi. - To oni lezą za mną... Tak wiem, ale mnie mają za świra. - zaśmiał się, a ty przechyliłaś głowę nie do końca wiedząc, czy dobrze widzisz. - Nie, nie, słuchaj idziemy do Rozpadliny Śmierci, stracę sygnał... Ja też cię kocham. Jasne, na razie, buziaczki, pa. - dodał i wyrzucił kamień na ziemię. - Dobra! - zawołał do was i ruszył dalej. - Proszę za mną!

- I co? Chcesz tak skończyć? - odezwał się Maniek do Diego. To ci tylko przypomniało o tym, co zamierza zrobić twój tata. Mocnym krokiem ruszyłaś za Backiem, a po chwili wszyscy weszliście do jakiejś jaskini. Kilka metrów wgłąb rozpoczynała się owa Rozpadlina. Z góry zwieszały się jakieś liany i korzenie, a w dole widziałaś tylko jakąś zieloną mgłę. Edek wychylił się i splunął oceniając wysokość. Jego ślina leciała i leciała, aż w końcu usłyszeliście głupy plusk.

- Dlaczego nazywają to Rozpadliną Śmierci? - zapytał.

- Myśleliśmy o Śmierdzącym Rowku, ale wszystkich to śmieszyło. - odparł Back i wyskoczył do góry łapiąc się jednego z korzeni i nożem poprzecinała jakieś liany.

- A teraz co? - zapytał Maniek, a przed wami spadł szkielet jakiegoś niezidentyfikowanego dinozaura zawieszony na grubych, starych lianach.

- Madame... - Back zwrócił się do ciebie i Eli wskazując na szkielet służący najpewniej za wagonik.

- Ooo nie, ona do tego nie wejdzie. - zatrzymał Elę Maniek.

- Ej, ej, ej, ej. - zawołał Back stając na jego kłach. - Zasada numer jeden? - zapytał, a Maniek zmarszczył brwi. Edek nagle wystrzelił rękę w górę chcąc odpowiedzieć. - No mamucie, podobno masz dobrą pamięć. - postukał mu w czoło.

- Zawsze słuchaj się Backa. - odrzekłaś i zgrabnie wskoczyłaś do środka szkieletu. Lekko się zakołysał, ale zdawał się solidny. Przesunęłaś się, aby zrobić miejsce Eli i rozstawiłaś łapy na kościach. Spojrzałaś w dół, na zieloną pustkę i na sekundę zakręciło ci się w głowie. Potrząsnęłaś nią i spojrzałaś na Elę, która weszła do szkieletu. Złapałaś wzrok taty, który patrzył na ciebie niepewnie. Martwił się? Może. Co za różnica? Skoro odchodził to co miało do rzeczy czy zginiesz czy nie?

- Patrzcie przed siebie. - zaczął Back łapiąc jakąś lianę zawiązaną wokół jednej z kości. - Plecy proste... A tak, i nie wdychaj toksycznych oparów bo padniesz.

- Toksycznie opary?! - krzyknęłaś patrząc na niego.

- Po prostu kolejny dzień w raju. - odparł i odciął liany, a szkielet wystrzelił do przodu. Zdążyłaś tylko mocniej zacisnąć pazurami kości i wziąć głęboki wdech, gdy prowizoryczny wagonik zsuwał się szybko do przodu. - Jeronimoooo! - krzyknął Back, gdy wjechaliście w gęstą, zieloną mgłę. Nagle poczułaś jak wagonik zwalnia, gdy Back ciągnął jakąś lianę. Tuż przed sobą zobaczyłaś ziemię i zacisnęłaś oczy spodziewając się zderzenia. Jednak wagonik lekko stanął, a Back zaprosił was gestem ręki, abyście wysiadły. Wyskoczyłaś na piach i wypuściłaś powietrze. Ela stanęła obok ciebie, a Back już wciągał wagonik z powrotem na górę.

- Ela! Nic ci nie jest?! - usłyszałaś głos Mańka.

- Musisz się przejechać! - zawołała.

- No dobra! A teraz cała reszta! To łatwizna! - powiedział Back, a ty dostrzegłaś, jak liany się zatrzęsły, gdy do wagonika weszli chłopaki. - Pamiętajcie o toksycznych oparach! - dodał i zaczął wciągać inną lianę poruszając wagonikiem. Usiadłaś czekając, aż reszta przyjedzie w szkielecie, gdy nagle Back znieruchomiał. Liana nie chciała się ruszyć. Ciągnął ją z całych sił, ale ta ani drgnęła. Zmarszczyłaś brwi patrząc w górę, gdzie miał się pojawić wagonik. Ale nic nie było.

- Co się dzieje? - wymamrotałaś.

- Liana musiała się gdzieś zaczepić. - szepnął i mocniej pociągnął. - Bez paniki! - krzyknął do chłopaków. - Mamy tu yyy małe problemy techniczne! Wstrzymajcie oddech! - dodał, a ty nagle usłyszałaś jakieś stłumione głosy, a później śmiech. Zmarszczyłaś czoło, a Back wlazł na lianę ponad przepaścią. - Nie śmiać się! Cicho być! - krzyknął, a ty usłyszałaś jak chłopaki się uciszają, aż nagle dostrzegłaś jakiś wielki kształt wychylający się z wagonika. Maniek wyciągnął trąbę w stronę Backa.

- Wiesz gdzie mam twoje zasady? - zapytał dziwnym głosem i wszyscy czworo zaczęli się śmiać. Back popatrzył na nich mrużąc oko.

- Tylko się śmieją. Co w tym złego? - zapytałaś podchodząc bliżej.

- Umrą ze śmiechu. Jak tamci. - wskazał na dół, a ty wychyliłaś się i rozszerzyłaś oczy widząc dziesiątki szkieletów dinozaurów.

- Nie śmiać się! - krzyknęłaś głośno, ale żaden cię nie posłuchał. Nadal się śmiali. Back przebiegł po lianie do nich, aby tam poszukać źródła problemu. Patrzyłaś z niecierpliwością, ale nic się nie działo. Wagonik ani drgnął.

- Przestań! - krzyknął Back nagle. - Nie kapujecie? - zapytał, a jego głos przybrał inny dźwięk niż zwykle. - Wszyscy zginiemy! - dodał i razem z nimi nagle zaczął się śmiać.

- Ehh. - westchnęła Ela i spojrzała na ciebie. - Z facetami jak z dziećmi. - dodała i pociągnęła jakąś lianę tak mocno, aż drzewo, do którego była przyczepiona spadło. Wagonik ruszył, a ty odsunęłaś się byle jak najdalej. Teraz, gdy nikt nie kierował szkieletem, nie zwolni on przed końcem trasy. Jak na zawołanie, wagonik odbił się od ziemi i wszyscy pięcioro wypadki z niego na twardą ziemię ciągle jeszcze się śmiejąc. Minęła niemała chwila zanim się opanowali i wstali. Spojrzałaś na nich i pokręciłaś głową odwracając się i idąc dalej w celu odnalezienia Sida.

"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz