Część 3: Rozdział 1

360 22 4
                                    

Lubiłaś łazić samotnie w ustronne miejsca. Zdarzało się nie rzadko, że spędzałaś całą noc między jakimiś krzakami nad brzegiem morza, lub w lesie pośród drzew. Sama. Twój tata niekoniecznie cie za to ganił. Oczywiście, na początku, gdy zaczęłaś nocami znikać z jaskini, w która służyła wam za dom tata prawił ci kazania, gdzie byłaś i w ogóle. Ale za którymś razem uznał po prostu, że to okres w życiu nastolatki, który polega własnie na samotnych wypadach i samotnym spędzaniu czasu. Do tego byłaś tygrysem bez sfory. To cię właściwie w pełni usprawiedliwiało. Poza tym twój tata uważał, że to niedługo ci przejdzie. Więc korzystałaś z każdej okazji i wędrowałaś po całej okolicy szukając nowych miejsc.
Tego dnia jednak nie było ci dane spędzić czas samotnie. Oczywiście zapierałaś się łapami przednimi i tylnymi, jednak Brzoskwinka była nieugięta i gdy złapała cię trąbą w talii byłaś zmuszona iść z nią.
Siedziałaś na środku ścieżki i czekałaś. Po chwili zobaczyłaś jak Brzoskwinka zwinnie skacze z drzewa na drzewo i ląduje na ziemi obok ciebie. Ty z kamienną twarzą spojrzałaś na nią, a ona tylko uśmiechnęła się szeroko.

- Louis! - zawołała. - Oderwij wreszcie głowę od ziemi i postaraj się zabawić. - odrzekła, a z ziemi wyłonił się mały zwierzak.

- Jestem jeżokretem. Moja głowa powinna być pod ziemią. - odpowiedział strzepując ziemię z głowy i wydał okrzyk zaskoczenia, gdy cię zobaczył. - Oo, cześć, Luna. - odparł nieskutecznie starając się ukryć przerażenie.

- Cześć, Louis. - powiedziałaś beznamiętnie i spojrzałaś na brzoskwinkę, która już siedziała na gałęzi drzewa. - Ma rację. A narażanie się po to, żebyś mogła się spotkać z uroczym mamutem to nie jest zabawa.

- Po pierwsze mogę ci przypomnieć wiele chwil w twoim życiu, gdy sama na prawdę narażałaś życie, na przykład...

- Dobra, a po drugie?

- Ithan nie jest uroczy. - zaśmiała się i zawisła na ogonie do góry nogami, czego nauczyła się od Eli. - To ciacho. - dodała, a ty wywróciłaś oczami. Wolałaś sobie smacznie drzemać, gdzieś w ciszy niż łazić nad wodospad dla nastolatków, które się ciebie boją. Brzoskwinka zeskoczyła na ziemię, a ty i Louis poszliście za nią. - A życia nie da się przeżyć bez odrobiny szaleństwa.

- Według mnie się da. - stanęłaś nagle, bo przed wami nie wiadomo skąd pojawił się Maniek.

- Tata?! - krzyknęła Brzoskwinka. - Nie złość się, nic nie zrobiłam.

- Wiesz co myślę o tych wyprawach nad wodospad. Zwłaszcza samotnych. - dodał, a Louis odchrząknął.

- Ale ona nie jest sama. 

- Ty się nie liczysz, Łajzo.

- Yyy tak, ma Pan rację, dziękuję za reprymendę... - powiedział cicho.

- Luna jest ze mną. - wypaliła Brzoskwinka wskazując cię trąbą. Maniek spojrzał najpierw na twój kamienny wyraz twarzy, a później na córkę.

- Dobrze wiesz, że ona nawet tam nie wejdzie, bo przestraszy dzieciaki.

- Słuszna uwaga. - odparłaś. Wszyscy powszechnie wiedzieli, że jako jedyny, oprócz twojego taty, drapieżnik w okolicy, musiałaś jeść mięso. Mimo tylu lat zwierzęta nie przestały się was bać. A wodospad nie był miejscem dla ciebie. Gdy ostatnio tam poszłaś przepłoszyłaś wszystkie nastolatki. A tylko się uśmiechnęłaś. Pokazując kły...

- No, moja Panno, idziemy do domu, żebym mógł cię mieć na oku. - powiedział Maniek, a ty ruszyłaś za nim chcąc dotrzymać towarzystwa Brzoskwince. Była od ciebie młodsza, ale jak to mamut, wiele większa. Ziemia nagle zatrzęsła wam się pod nogami. Kolejny raz już dzisiaj. Rozejrzałaś się, jakbyś miała nadzieję, że źródło tego trzęsienia wyjdzie zza zakrętu.

"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz