Część 5: Rozdział 6

245 15 0
                                    

- Dobra ssaki. Zróbmy tu nocny postój. - odrzekł Back patrząc na lecącą asteroidę.

- Postój?! A co ze sprawą katastrofy i końca świata? - zapytał Maniek.

- Asteroida jest o dzień drogi...

I tyle ci wystarczyło. Mieliście sporo czasu. Back zaczął tłumaczyć jeszcze coś nieistotnego, więc odeszłaś nieco w las. Julian już zebrał drewno, a Sid rozpalił ognisko.

- Hej, ziomsynu! - zmarszczyłaś brwi słysząc te słowa z ust Mańka.

- Hej, ziompapciu. Pobębnimy trochę? - odezwał się Julian wymachując patykiem i udając, że gra na bębnach.

- A może zamiast tego, rozegramy meczyk? Przed snem. - uniósł drewniany kij do hokeja. Julian osłupiał.

- Nie wierzę... Znaczy chcesz zagrać ze mną? Łał! Ile to będzie zaszczycony razy tysiąc? Nie! Więcej! Razy milion! Nie umiem policzyć, ale tak właśnie się czuję.

- Czyli... to znaczy tak?

- Tak. To znaczy tak. Jak najbardziej tak. To takie tak z rządkiem k, czyli jakby takkkkkkk.

- Super! - rzucił mu kij, a Julian złapał go niezdarnie. - Widzimy się na lodzie.

- To będzie ciekawe... - wymamrotałaś i poszłaś usiąść przy zamarzniętym stawie. Twój tata już tam siedział

- Skumam się z nim. Może być? - zapytał Maniek zwinnie podjeżdżając do twojego taty. Spojrzałaś na Juliana, który niepewnie wszedł na lód, wywrócił się, wstał i odpychając się kijem powoli zaczął przesuwać się do przodu.

- O rany... - wymamrotał tylko twój tata.

- Dobra, Julian! Stań na bramce, a ja będę próbował ci strzelić, dobra? - zawołała Maniek.

- Się wie! - odkrzyknął chłopak i znów poślizgnął się na lodzie. Powszechnie wiadomo było, że Maniek nie przepada za Julianem. Nie wiedziałaś, czemu. Lubiłaś go, wszyscy go lubili. Był zabawny, towarzyski, pełen życia i optymizmu. Patrzyłaś jak próbuje stanąć stabilnie na lodzie i dostrzegłaś na ustach Mańka drwiący uśmieszek dumy.

- Maniek! - odezwał się twój tata tak, żeby Julian nie usłyszał. - Postaraj się go nie zabić. - dodał, a Maniek wywrócił oczami jakby chciał powiedzieć, żeby nigdy nie miał tego w planach. Akurat tego nie byłaś pewna...

- Ja ty będziesz tak traktował mojego chłopaka - spojrzałaś na tatę. - To cię pogryzę.

- Najpierw ja pogryzę jego. - uśmiechnął się, a ty wywróciłaś oczami.
Wiedzieliście, że to żarty, ale ciągle zaskakiwało cię to, jak bardzo twoja rodzina różni się od rodziny mamutów. Maniek i Ela byli nadopiekuńczy. Brzoskwinka, gdy była mała często dostawała szlaban, gdy choć trochę naraziła się na niebezpieczeństwo. Rodzina zapobiegawcza. A twoja rodzina?
Tata ufał ci i nie rozwodził się nad tym, że czasem naraziłaś się na niebezpieczeństwo. Życie jest niebezpieczne i nijak nie da się tego zmienić. Trzeba po prostu umieć przetrwać. I tego nauczył cię tata. Przetrwania. Nie rozpieszczał cię za bardzo wychowując na rozwydrzoną nastolatkę. Oczywiście, gdy byłaś mniejsza często ci okazywał, że cię kocha i się o ciebie troszczy. Nawet teraz, gdy już dorosłaś wciąż okazywał, że o ciebie dba i się martwi. Dajmy na to sytuację na jeziorze, gdy o mało się nie przewróciłaś. Podtrzymał cię sam zostając z tyłu, mimo że mógł wpaść do lodowatej wody. Kochał cię i wychował na umiejącą sobie poradzić w życiu osobę. A Shira? Zastępowała ci matkę, której nigdy nie miałaś. I ona również nie była nadopiekuńcza. Przeciwnie. Zabierała cię na polowania i co najważniejsze, umiała z tobą żartować. Jednym słowem czułaś, że umiesz znaleźć z nimi wspólny język. A czasami miałaś wrażenie, że Brzoskwinka nie może tego samego powiedzieć i było ci jej z tego powodu bardzo żal...

- Ooo! Blisko było! - zawołał Julian, gdy kolejny kamień przejechał obok niego i uderzył w stertę innych, które ciągle przelatywały mu między nogami. - Szybkie są te krążki!

- Ani na chwilę nie spuszczaj krążka z oczu. - powiedział Maniek lekko uderzając w kamień, który powolutku ślizgał się w stronę Juliana. Chłopak wyciągnął kij i zatrzymał go przed sobą.

- Trafiłem!

- Szkoda, że macie zamiar się wyprowadzić. Moglibyśmy częściej tak sobie pykać!

- Dobra! To teraz dawaj! Jestem jak hokejowy ninja. - odparł Julian, a Maniek wziął kamień i pchając go przed sobą zaczął ślizgać się naprzód.

- To się nie skończy dobrze... - powiedziałaś jednocześnie z tatą, a on uśmiechnął się do ciebie ciepło. Mimo białych nóg i wielu podobieństw do mamy miałaś też wiele cech taty. Między innymi sarkastyczny i realistyczny sposób bycia... Z przewagą tego pierwszego...

- Hej, Brzoskwinko! - zawołał Julian. - Masz sparing partnera na miejsce twojego taty! - dodał i nagle kamień uderzył go prosto między oczy.

- Ał... - skrzywił się twój tata, a chłopak padł na lód, który pękł pod nim i wrzucił Juliana prosto do zimnej wody...

"Ja tylko chciałam być szczęśliwa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz