Co ma być,to będzie!

900 59 39
                                    

Pov.Kakashi

             Nie spodziewałem się spotkać tego chłopaka tak szybko.Staliśmy w drzwiach i dosłownie gapiliśmy się na siebie.Widać było,iż on też nie myślał,że się jeszcze spotkamy,a przynajmniej nie tak szybko.Nie wiedziałem,czy mam się cieszyć,czy martwić ponownym spotkaniem,ponieważ ten nastolatek działał na mnie niesamowicie pobudzająco.Zdążyłem się o tym przekonać już rano,jak na siebie wpadliśmy,a muszę dodać,że oprócz jego anielskiej twarzy to nie zdołałem mu się lepiej przyjżeć.Jednak teraz stał przede mną i co tu dużo mówić,wyglądał wprost nieziemsko!!! Miał na sobie błękitną koszulę w białe,delikatne "esy,floresy"(przypominają cieniutkie pnącza,zawijające się to tu,to tam,pomyślałem),u której trzy pierwsze guziki były odpięte,odsłaniając subtelnie obojczyki chłopaka.Rękawy koszuli były niby niedbale podwinięte,choć dodawało to całości luzu i....no sam nie wiem jak to określić,do tego czarne,obcisłe rurki i niebieskie trampki z pomarańczowymi sznurówkami.Nie mogłem oderwać od nastolatka wzroku.Ledwo powstrzymywałem się przed rzuceniem na niego.Czułem jak coraz mocniej,moje podniecenie rośnie i buzuje we mnie kierując się w dolne partie ciała.

(Myśl o czymś innym! Myśl o czymś innym,niepszyjemnym!!!! Cholera jasna!!!!....pomyśl o kłótni z Rin,o tym co Ci powiedziała.Jak na siebie krzyczeliście! Myśl o firmie,o papierach,o rachunkach.Taak....myśl o rachunkach,za coraz droższe zakupy swojej żony!!!!).Powtarzałem sobie w myślach,aby nie zrobić z siebie głupka,pokazując do jakiego stanu doprowadz mnie ten dzieciak.

Nagle zaobserwowałem jak na jego twarzy pojawia się kpiący uśmieszek,a pochwili dotarły też do mnie jego słowa,lecz nie wiedziałem jak mam je interpretować.Jako ostrzeżenie? Ale przed czym? Albo raczej przed kim?

-Radziłbym Ci uciekać- powiedział,a Ja stałem i dalej wpatrywałem się w niego.Pewnie pomyślał,iż zlekceważyłem jego słowa,a Ja poprostu nie byłem w stanie nic zrobić.Po chwili,za plecami chłopaka pojawili się Minato i Kushina,a on sam przesuną się na bok robiąc mi przejście i grstem ręki zaprosił do środka.Specjalnie przeszedłem blisko niego,aby wyczuć jakich perfum używa,lecz ku mojemu zaskoczeniu,pachniał waniilią i pomarańczą.Najprawdopodobniej jest to zapach jego żelu do mycia.Odrazu w mojej głowie pojawił się obraz nagiego młodzieńca,stojącego pod strumieniem ciepłej wody,nanoszącego,ten że specyfik,powolnymi,niezwykle zmysłowymi ruchami.(Nie!....STOP!!!!....nie myśl o tym! Bo będzie źle!...bardzo źle!).

-Mógłbyś to przez chwilę potrzymać-zapytałem chłopaka,a ten bez słowa odebrał ode mnie podawane przeze mnie rzeczy.Zacząłem zdejmować z siebie wierzchnie okrycie,starając się robić to jak najbardziej zmysłowo i gracją,godną króla hehe.Następnie,przyszła kolej na zdjęcie butów.Naumyślnie więc wypiąłem się w jego stronę,eksponując swoje walory.Gdy zdjąłem w końcu obówie wyprostowałem się,odebrałem od niego podarunki i podszedłem w stronę przyjaciela i jego żony przywitać się.Kushinie wręczyłem bukiet kwiatów,a Minato butelkę sake w ozdobnej,przeznaczonej do tego celu,torebce.

Po wymienieniu kilku zdań,uścisków i oficjalnym przedstawieniu mnie chłopakowi,który ma naprawdę ładne imię,takie pasujące do niego.(Naruto...hmmm Naru,Naru-chan...taak,ładnie),myślałem,że przejdziemy do jadalni,w celu spożycia posiłku,ale się pomyliłem i to grubo się pomyliłem.Nie byłem w żaden sposób przygotowany na to,co nastąpiło po chwili.

-No,a teraz mój drogi Kakashi-odezwała się niespodziewanie Kushina,ku mojemu przerażeniu przeistaczając się,z opanowanej,delikatnej,kochającej i wyrozumiałej kobiety w "Krwawą Habanero".Widząc ją w takim stanie,zbladłem momętalnie i w pamięci szukając momentu,zdarzenia,czego kolwiek,czym mógłbym doprowadzić tą konkretną osobę do takiego stanu.O jednym trzeba zawsze,ale to zawsze pamiętać,a mianowicie,o tym że jak Kushinę Uzumaki wyprowadzi się z równowagi,to należy bezwłocznie paść przed nią na kolana i błagać o wybaczenie,albo po prostu uciekać,gdzie pieprz rośnie.Pod żadnym pozorem NIE WOLNO wdawać się z nią w żadne dyskusję,kłutnię,a tym bardziej,awantury.Ponieważ,niewątpliwie skończy się to dla takiego śmiałka,w najlepszym przypadku,bólem głowy,uszu od zadużej ilości decybeli i kilku lub kilkunastu siniakach,a najgorszym,pobytem w szpitalu.Przekonałem się o tym na własnej skórze i już nigdy wiecej nie mam zamiaru.Tylko nie wiem,co zrobiłem teraz?

"Mój dręczyciel,nauczyciel"(KakaNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz