Ciężka noc i jeszcze gorszy poranek!

1.3K 58 10
                                    

POV.NARUTO

             Gdzie ja jestem?Czy to jakiś las?....Nie to nie las,to park...ten park.Cholera jasna co ja tu robię? Co się dzieje? Zaraz,tam ktoś stoi...trzy osoby.Czy to...nie,nie możliwe,a jednak.Garra,Shino i Kiba stoją i patrzą się na coś.Tylko na co?Wołam ich,ale nie reagują...jakby mnie niesłyszeli,co jest.Podchodzę do nich i witam sie z nimi,a oni nic,tylko dalej się na coś lampią.Kieruje swój wzrok w miejsce,w które zawzięcie obserwują i zamieram.NIE,NIE,NIE...TYLKO NIE TO,NIE ZNOWU.                                                                                               ....o! ....to! ...uto! ..ruto! ..aruto! Naruto!-co to,ktoś mnie woła?Chyba tak,ale nie jestem pewny.Zaraz chwila,dlaczego się trzęsę,co jest dattebayo!!!!      NARUTO!NARUTO!!!NARUTOOO!!!! cholera jasna obudź się.                                                               AAAAA-co,co jest?co się dzieje,gdzie jestem?                                                                                     Już,ciiii...już dobrze,nie płacz,jestem przy Tobie-Tata,ale co on robi u mnie w pokoju?Zaraz,co on powiedział? Ja płacze?Ale dlacego dattebayo!                                                                                                   No już,cichutko-czuję jak tata mnie obejmuje i przytula do siebie,coraz mocniej,ale co się stało? Nie wiem,o co chodzi,ale odwzajemniam uścisk i wtulam się w ojca jeszcze mocniej,po chwili przestaje się trząść.Dotykam swoich policzków i czuję,że są mokre.Więc jednak musiałem płakać.                                                                                                                                                                                 Już lepiej?Uspokoiłeś się już-pyta po paru minutach mój tata,nie luzując jednak uścisku.           Tak już dobrze,nic mi nie jest tato,a tak w ogóle dlaczego tu jesteś?Stało się coś-pytam ojca. Nie,nic takiego.Poprostu jest już późno i pora,abyś już wstał i zjadł śniadanie,a i mama chciała,abyś poszedł do sklepu po pare produktów na obiad i deser-odpowiada tata.        AAA,acha dobra już wstaję,daj mi chwilę i zejde na dół.Jednak on nie wstaje i nie wychodzi,tylko dalej siedzi i przygląda się mi z troską wymalowaną na jego twarzy.      Em...hmm...ehhh...Naru,czy wszystko w porządku?-pyta pochwili wpatrywania się we mnie.  Coo...aa tak,tak wszystko ok tato,tylko znowu śnił mi się ten koszmar(jak co noc od tamtego zdarzenia ehh).                                                                                                                                                              N..no dobrze skoro tak mówisz,ale pamiętaj,że zawsze jestem do twojej dyspozycjii.No wiesz jak byś chciał pogadać,albo się przytulić,albo żeby chociaż pomilczeć razem,aby nie być samemu.Jesteśmy dla Ciebie.Dla nas jesteś najważniejszy.-mówi tata i wychodzi z mojego pokoju.                                                                                                                                                                           Wiem tato,wiem i jestem wam za to wdzięczny,bardzo wdzięczny-szepcze do siebie.Eh pora się podnieść dattebayo.Wstałem,wziąłem czyste rzeczy i poszedłem do łazienki wykonać poranną toaletę,po ogarnięciu się i ubraniu,powędrowałem do kuchni coś zjeść.Zastałem tam resztę rodziny.                                                                                                                                               Hej,młody,wyspałeś się?-zapytał mój starszy brat Nagato.                                    Taa..._odpowiedziałem jednocześnie jeszcze ziewając.                                                                 Synku,wszystko dobrze,jesteś strasznie blady-powiedziała mama wpatrując zmartwionym wzrokiem w moje oblicze.                                                                                                                                  Wymusiłem na gębie jak najszerszy uśmiech i starałem się jak najweselej odpowiedzieć rodzicielce.-Nic mi nie jest mamuś dattebayo!Naprawdę jest ok. Widać było,że jej nie przekonałem,ale nie zadawała więcej pytań,tylko jak to ona zaraz wzięła się za szykowanie dla mnie śniadania,ponieważ inni domownicy już zjedli.                                                                                        Nie przejmuj  się mamo,po prostu tata go przyłapał jak poszedł go budzić na dogadzaniu sobie,dlatego jest taki blady,nie słyszałaś jego jęków i krzyków-zażartowała moja siostra Karin,abu rozluźnić atmosferę.                                                                                                                              KARIN,jak możesz natychmiast przeproś brata-wydarła się moja mama.                                         Noo...wierz co sis,dzięki dattebayo!!!-powiedziałem do niej-i wcale nie jęczałem i nie krzyczałem-i w tym momęcie wszyscy się jakoś tak na mnie dziwnie spojrzeli.Tak z troską,zmartwieniem,oraz...zakłopotaniem?No,ale nie ważne.Odebrałem od mamy śniadanie i herbatę z cytryną i usiadłem do stołu,aby skonsumować swój pyszny posiłek.Jajecznica z wędzonym boczkiem i cebulką.Mmmmm pychaaa mamo,jak zawsze-skomentowałem,a w myślach dodałem(chociaż to nie ramen dattebayo!!!RAMEN JEST NAJ LEPSZE!!!).Jadłem w kompletnej ciszy co u nas w domu jest nie dopomyślenia.Nikt z domowników się nie odzywał,tylko co jakiś czas zerkał na mnie dyskretnie.(Dosypali mi czegoś do jedzenia,czy co dattebayo?)Myślałem podczas posiłku.Gdy skończyłem jeść ,wstałem od stołu i pozmywałem odrazu po sobie,a następnie powiedziałem do mamy: Mamo,tata mówił,że mam iść do sklepu po kilka rzeczy?                                                                                                                                                                        Coo...a tak,tak potrzebuję kilku składników do obiadu,które się skończyły i chciałam zrobić jakiś deser.-odpowiedziała mama(hmm,będzielmy mieli gości,czy co dattebayo?).                                     Hmm,a...co dzisiaj na obiad i czy ja o czymś nie wiem?,Będziemy mieli dzisiaj gości?-zapytałem się.                                                                                                                                                                                          -Na obiad będzie ramen....YATTAAA!!!!HUURAAA,RAMEN,RAAMEEN,RRAAAAMEEEEN-przerwałem wypowiedź kobiecie,po usłyszeniu magicznego dla mnie słowa.                                                       Widząc radość najmłodszej ratorośli Uzumakich,wszyscy się uśmiechneli tak jakby kamień spadł im z serca.                                                                                                                                                                    Widzę,że się cieszysz to dobrze,a co do twojego drugiego pytania,to odpowiedź brzmi tak,będziemy mieli gości.Odwiedzi nas były uczeń taty,dla którego jest jak drugi ojciec,wraz żoną.Podobno jest nauczycielem w liceum,do którego będziesz teraz chodził.                                    A,acha no to fajnie,a więc co mam kupić?(No rzesz w mordę jeszcze tego by mi brakowało,aby uczył mnie kolega taty dattebayo!!!).                                                                                                        Już,już,ale Ty niecierpliwy.Tu masz listę zakupów,a tu pieniądze,tylko postaraj się szybko wrócić,abym zdążyła ze wszystkim,dobrze?.                                                                                                          No jasne mamuś,nie bój żaby,obrucę w te i z powrotem zanim się obejrzysz dattebayo!!!(Za kogo ona mnie ma,ja się pytam no dattebayo!).Poszedłem do przedpokoju się ubrać,a po chwili już biegłem do sklepu.Został mi ostatni zakręt i będę prawie na miejscu.wybiegam za rogu i widzę faceta z nosem w książce(cholera,nie ominę go.Wychamować też mi się nie uda dattebayo)pomyślałem spanikowany,a na głos krzyknołem- Hej uważaaaaj- i BUM zderzyliśmy się.  Impet uderzenia był tak duży,że koleś poleciał do tyłu,a próbując się ratować złapał mnie za ręke i pociągnął za sobą.Upadł z hukiem na ziemię,a ja na niego,ale nie to było najgorsze.Najgorsze było,to iż wylądowałem swoimi ustami na jego(a właściwie w miejscu gdzie powinien je mieć,bo pół twarzy zasłaniała mu czarna maska) i nie potrafiłem się oderwać.Lerzeliśmy tak na ziemi,złączeni,nie zdolni do jakiego kolwiek ruchu,wpatrując się w swoje oczy(ja wpatrywałem się w jedno,bo drugie przesłaniała przepaska.)Po dłuższej chwili poderwałem się na równe nogi i chciałem się odezwać do kolesia,przeprosić go,ale nie zdążyłem,bo ten zaczął wrzeszczeć jak opętany.                                                                                                     KURWA!!!....NO,JA PIERDOLĘ.GORZEJ JUŻ BYĆ NIE MOŻE!!!-poczym spojrzał się na mnie i powiedział już nie co spokojniejszym głosem.Patrz,jak biegasz idioto,przez Ciebie jestem,cały mokry,brudny i pobijany  cholerny gówniarzu.                                                                                            (Zaraz chwileczkę,że co kurwa proszę dattebayo!,co ON powiedział?Jak mnie nazwał dattebayo?No co za ku..s połamany,ja mu dam!Przecież,cholera jasna to jego wina,a nie moja.Zamiast gapić się w książkę,powinien patrzeć na drogę,ale nie bo po co.No co za pojeb dattebayo!!!)Z moich romyślań wyrwał mnie jego,co raz to bardziej w kurwiony i poirytowany głos.                                                                                                                                                                                  Może byś tak mnie przeprosił smarkaczu jeden!Patrz jak przez ciebie wyglądam,a Ty stoisz jak osioł i nawet słowa nie potrafisz wydukać.Co języka nie masz,odwagi Ci zabrakło,a może tak bardzo wpadłem Ci w oko,że zaniemówiłeś z wrażenia.Sorry,ale jestem żonatym hetero,ale nawet jak byłbym gejem,albo bi i tak nie miałbyś u mnie szans debilu.Współczuje twoim rodzicom....mieć takiego niedorozwoja za syna,to musi być dla nich istny koszmar.                                                                                                                                                                            (Nie tego to już za wiele,co ten palant sobie wyobraża,że kim on jest kurwa dattebayo!!!)Nie wiele myśląc,zcisnąłem dłoń w pięść i przy......liłem gościowi,aż ten wylądował dupą na glebie,a następnie zaczołem mówić jak najbardziej jadowitym głosem,na jaki tylko było mnie stać w danym momencie.TYY....Ty popier....ny,farbowany,cyklopie!!!Ty...degeneracie jeden.Nie dość,że jesteś ślepy to jeszcze mózgu nie masz poj...ny kaleko.To nie moja wina,że na siebie wpadliśmy,tylko Twoja,no bo kto normalny,idąc chodnikiem czyta książkę,zamiast patrzeć na drogę,co?Powiem Ci...tylko takie bezmózgowe kaleki jak Ty,patafianie,jeden,Ty molu książkowy.Ty...Tyyy,ej słuchaj jak się do Ciebie mówi!(No nie,nie dość,że ślepy,głupi to jeszcze głuchy dattebayo!!!).Moje myśli na jego temat,przerwał mi jego głos.                                       Książka... (COO?co jest,ja tu mu cisnę,a ON się książką przejmuje?No debil,po prostu debil dattebayo1)...cholera,cholera,cholera,gdzie jest moja książka,to limitowana edycja z dedykacją od autora.Jeżeli się zniszczy to jesteś już trupem.                                                                                           Nie no ja nie mogę...co za gość.Rozejżałem się do okoła i zobaczyłem jego książeczkę w pomarańczowej okładce.podszedłem i podniosłem,ją nie zwracając uwagi na tytuł(w końcu książka,jak książka dattebayo.)i oddałem temu fanatykowi.Masz-powiedziałem wręczając mu nie zniszczony przedmiot.Ten obejrzał swoją lektórę z każdej strony,po czym rzekł:No...masz szczęścię,głupkowaty,karle...jest cała,a na następny raz uważaj,co i gdzie robisz.                        Mając dość,gościa,zazgrzytałem tylko zębami i odszedłem nie zaszczycając go nawet spojrzeniem w celu zrobienia tych nieszczęsnych zakupów.


"Mój dręczyciel,nauczyciel"(KakaNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz